piątek, 4 września 2015

Czwarta świeczka urodzinowa




Fundacja "Dom Tymianka"
obchodzi dzisiaj czwarte urodziny!
Cztery lata radości i smutków.
Ja dobrze, że ich ślady zostają na blogu tymiankowym.
Tyle wspomnień i wzruszeń,
tyle ukochanych stworzeń,
tyle jeszcze nadziei na przyszłość!




A tak było 4 września 2015 roku.
Poranny długi deszcz był pierwszym urodzinowym prezentem.
Drugim - aż półtorej godziny mocnego porannego snu Ori w takt deszczu 
(niewypuszczone w porę Wzruszacze zostawiły też kilka prezentów na podłodze, więc Ori zaczęła obchody jubileuszowe od szmatek i wiaderek)












































Może ktoś zechce sprawić Wzruszaczom urodzinowy prezent?
Napełnić miseczkę, pomóc opłacić rachunki w lecznicy, kupić lekarstwa (i tak dalej i bez końca)?

Fundacja „Dom Tymianka”
Kołaki Kwasy 8
06-406 Opinogóra Górna

52 1090 1694 0000 0001 1684 9209




Od czterech lat nieustanną troską Ori jest, czy jutro będzie za co kupić jedzenie dla Wzruszaczy.
Ta troska jest bardziej męcząca niż codzienna ciężka fizyczna praca związana z opieką nad Wzruszaczami.
Dlatego nie jest w stanie z siebie wykrzesać jubileuszowego przemówienia przy stole z paprotką.
Zamiast przemówienia:

Dziękuję Przyjaciołom za cztery lata obecności i wsparcia.
Bez Was nic nie byłoby możliwe! 

 ŚPIESZMY SIĘ KOCHAĆ WZRUSZACZE!






 



czwartek, 3 września 2015

Pamiętacie Lucusia Trójłapka?


 Czy ktoś pamięta jeszcze Lucusia Trójłapka?
W czerwcu został zabrany z łańcucha ze zmiażdżoną łapką, 
a potem dwa miesiące spędził w lecznicy.
Życie Lucusia udało się uratować, łapki - nie.
Lucuś już od dwu tygodni mieszka w domu Tymianka.
Z przerażonego, smutnego pieska szybko przeistoczył się w radosną, rozbawioną i rozbieganą kulkę.
Jest niesamowicie dzielny i mądry.
I śliczny!






















wtorek, 1 września 2015

Gospoda "Pod Orionem"









W gospodzie „Pod Orionem”
przed zmierzchem czas jest złoty
jak masło roztopione,
jak jaskier albo motyl.

Orion ma złote oczy
jak zanurzone w miodzie.
Uśmiechu złoty kolczyk
migocze w nich na spodzie.

Czasem sygnałem krótkim
zadźwięczy smutku dzwonek,
lecz Orion wszystkie smutki
wymiata stąd ogonem.



Tylko jeden wierszyk napisałam o Orionie, Wierszyczek. 
Bo Orion był psem o złotej sierści, złotych oczach, powietrze przy nim nabierało złotawego sierpniowego koloru.
Orion umarł w nocy. W domu, we śnie.
To rodzaj śmierci, jakiego życzyłabym sobie dla każdego Wzruszacza, gdybym w ogóle życzyła sobie dla nich śmierci.
Miał trzynaście lat i siedem miesięcy. Był jednym z niewielu psów, którego datę urodzin znałam dokładnie: 11 stycznia 2002. Przyniosłam go domu, gdy miał pięć tygodni.
O ponad trzynastu latach wspólnego życia mogłabym napisać gruby i chyba pasjonujący tom.
Mojemu życiu przydarzyło się prawie wszystko, co przydarzyć się może.
I we wszystkim był Orion. Nuka, Miłek. Każde z nich umarło, mając mniej więcej trzynaście i pół roku.










Orionie Patisonie, tylko Ty umarłeś nagle, bez ostrzeżenia, jakie dałaby choroba. Byłeś jak zawsze wesoły, sprawny, nieznośny. Trochę, odrobinę staruszkowy, więc zaczynałam z obawą myśleć, że może za rok lub dwa Cię utracę. 
Nie pożegnałam się z Tobą, to będzie najbardziej bolało.
Nie wierzę w śmierć, wierzę w rozstanie, które kiedyś się skończy.
Nie pozwoliłeś się ze sobą pożegnać, ale wiem, że będziesz na mnie czekał jak zawsze, kiedy ośmielałam się wyjść z domu. A kiedy przyjdę, szarpniesz mnie za rękaw, żeby ukarać za bezsensowną nieobecność.