poniedziałek, 26 maja 2014

Trzy uśmiechy na dobranoc







Nowe Wzruszacze czują się coraz lepiej w domu Tymianka.
Lubią wszystkich!








Rubik jest uszczęśliwiony, że nareszcie ma młodszych braci, z którymi może się bawić do (dosłownie) upadłego i pokazywać, jaki jest ważny. Okropnie się rządzi i jest z siebie bardzo dumny.






Znajoma zapytała w mailu, czy siły Ori to są pokłady niewyczerpane.
Arcyciekawe pytanie...
Czy ktoś zna odpowiedź?




piątek, 23 maja 2014

Diana







Diana przyjechała do domu Tymianka.
Po pięciu dniach i nocach spędzonych w szpitalu, po operacji, czyszczeniu ran i innych zabiegach po raz pierwszy zasnęła spokojnie, bez bólu, bez strachu.
Jest bardzo zmęczona i chudziutka. Ma zalecony odpoczynek i na razie nie ma zamiaru się buntować.
Śpi, pozwala drapać się za uszkiem, zjada chętnie podsuwane miseczki. A nawet odszczekuje się Wzruszaczom, które zbyt bezczelnie interesują się tym, co ma w misce.

Ori po psiej wyprawie rozchorowała się z fasonem i przytupem, można powiedzieć, że jest na podobnym poziomie sił jak Diana (z tą różnicą, że Ori nie nosi kubraczka wiązanego na grzbiecie)
Po zebraniu się do kupy pojedzie po drugą porcję psów, tę, która nie zmieściła się do samochodu za pierwszym razem.


czwartek, 15 maja 2014

Połów



I znowu w we wszystko wmieszał się Jego Najjaśniejszość Prezes Kiciuniek
i pokierował wyprawą po swojemu.
A było tak:

Najpierw 200 km niepokoju, czy psy będą na miejscu, czy ich nie przepędził, czy nie wpadły pod samochód.
Wielka ulga, gdy z rowu przed wiejskim sklepie wyłoniła kosmaty pyszczek Ona - Diana
(bo Ori już wiedziała, że to jest Diana).




Za Dianą wychylił się z rowu Portos ( na którego widok później lekarz krzyknął radośnie: Ale fajny owczarkorottweiler!) i psy zaczęły się z wahaniem zbliżać do dłoni Ewy uwieńczonej kawałeczkami kiełbasy.
Kiełbasa była podstępną pułapką - kiedy życzliwa dłoń Ewy podsuwała kąski, stanowcza męska ręka Mirka szybko oplatała szyję psa smyczą i w jednej chwili wielki ciężki Portos został porwany w objęcia i spakowany do klatki podróżnej.
Ori podrzucała potrzebne rzeczy i robiła zdjęcia.
Wokół gromadził się zafascynowany tłumek gapiów i dziwował się głośno.
Bo niektórzy wcześniej rzucali jedzenie psu, bo ładny, a sukę odganiali, bo "zła i brzydka".



\O ile jednak z dużym łagodnym Portosem rzecz poszła gładko, Diana przy próbie złapania wpadła w panikę i rzuciła się do ucieczki.
Tłum gapiów ucieszył się, bo zabawa robiła się coraz weselsza.
Diana była zdecydowana nie dać się porwać i nie pozwoliła zbliżyć się do siebie.
Trójka Łapaczy (a przynajmniej żeńska część) zaczęła rozpaczać, a gapie rzucali dowcipne i wesołe uwagi.




Wtedy wydarzyło się coś nieprawdopodobnego.
Z domu naprzeciwko wybiegły dwa psy bliźniaczo podobne do Diany, a za nimi stary mężczyzna.
Mężczyzna krzyknął, Diana zamarła, przewróciła się na ziemię, a staruszek podniósł ją i przyniósł do samochodu.
Ori osłupiała na chwilę na wzór żony Lota, a kiedy wróciła jej przytomność, zrozumiała, że mężczyzna mówi jej, że ma w domu dużo szczeniąt i chce je też oddać.
No i to była ta sprawka Prezesa Kiciuńka.




W gospodarstwie:




W gospodarstwie dwóch starych mężczyzn mieszka kilkanaście (a może 20?)
psów. Psy są tam kochane i zadbane na tyle, na ile staruszkowie mogą sobie pozwolić.
Młodszy starszy pan (chyba ponad osiemdziesięcioletni) powiedział do Ori:
- Ja psa kocham tak, że bym życie oddał za psa
- Ja też, proszę pana - odpowiedziała Ori


To tej szopy uwiązany jest pies:



Kilka psów jest uwiązanych na długich łańcuchach, reszta biega luzem.
Diana i Portos są z tego podwórka.
Dlaczego od tygodni koczowały pod sklepem, DLACZEGO ludzie, którzy znali psy, nie powiedzieli Ewie dojeżdżającej do nich od pewnego czasu z jedzeniem, że to psy staruszków, NIE WIADOMO.
Dlaczego staruszek, widząc ciężki stan suczki, nie pomyślał o zabraniu jej do weterynarza - wiadomo.
Ponad 80 lat życia na polskiej wsi ukształtowało go w taki sposób.
Na wsi wzywa się weterynarza do zwierząt przynoszących pożytek: do krowy albo do konia.
Nie po to, by ulżyć ich cierpieniu, ale by nadal mogły służyć gospodarzowi.
Nikt o zdrowych zmysłach nie poleci leczyć psa ani kota.




Suczki staruszków rodziły ciągle szczenięta,niektóre pewnie zabierali sąsiedzi, bo psy są śliczne,.ale i tak zostało ich tak dużo, że starsi panowie przestali sobie dawać  radę z opieką.
Psy dziczały, rozbiegały się po wsi, trudno było je opanować.
Dlatego staruszek zdecydował się oddać najmłodsze psy.
Pięciomiesięczne szczenięta są zupełnymi dzikusami.
Kopały, gryzły i ziały ogniem.
Udało się złapać tylko cztery, piąty maluch pogryzł nawet swojego opiekuna i uciekł w jakiś zakamarek.
Do maluchów starszy pan dołożył z własnej inicjatywy dwa nieco większe młode psy, które Ori nazwała Atosem i Aramisem.
(Owszem, to banał tak lecieć Dumasem, ale po takiej psiej akcji człowiek ma prawo być wyprutym z intelektu)




Bojownicy o wolność spakowani do kontenerka:




Diana w lecznicy.
Ze zmęczenia, bólu i strachu poddała się bez protestów wszystkim zabiegom.
Rany przerodziły się w martwicę, za kilka dni ta część skóry musi zostać usunięta.
Przy okazji Diana zostanie wysterylizowana.
Nie miała gorączki, na szczęście i lekarz jest dobrej myśli.
Diana ma około pięciu lat.








Cudny udręczony, poraniony pyszczek bezgłośnie błagał o litość: Nie mordujcie mnie!








Portos z mocno poharatanym nosem ze strachu zesztywniał na kamień i nie można było zbadać mu łap.
Wróci do lecznicy, gdy nabierze sił i zaufania do opiekunów.




Atos pozwolił sobie zbadać uszy, oczy i wszystko.




Jedyny z Bojowników, którego udało się mniej więcej zbadać.
Osikany, ośliniony i zwymiotowany po podróży.






Diana, Portos i Bojownicy zostali w hotelikach, Atos i Aramis zasiedlili nowiutki kojec w domu Tymianka.
Leżą sobie i trzęsą się ze strachu.
Ori dała im pić, jeść i absolutny spokój pierwszego dnia.
Dzisiaj donosiła wodę i jedzenie z życzliwością malującą się na licach, by przekonać nadal strasznie przerażone psy, że tutaj nikt ich już nigdy nie uderzy.
Psy chyba jeszcze nie wierzą, że to jest możliwe.

Atos:




Aramis z uroczym układem łapek:








Wnioski:

DO TEJ WSI TRZEBA WRÓCIĆ.
PO TRZY BEZDOMNE SUKI, KTÓRE NIE DAŁY SIĘ ZŁAPAĆ I DO KTÓRYCH TRZEBA WRÓCIĆ Z KLATKĄ ŁAPKĄ.
JAK NAJSZYBCIEJ, BO PRZYNAJMNIEJ DWIE Z NICH SĄ W CIĄŻY.

Trzeba wrócić do gospodarstwa i wyprosić o oddanie czarnego psa z chorymi oczami i prawdopodobnie początkiem nużycy.
Bardzo chciałabym kupić PRAWDZIWE BUDY uwiązanym psom.

Staruszek zgodził się na sterylizację pozostałych suk, ale sterylizację podjęła się opłacić inna fundacja, więc tym się nie musimy martwić.

NAJWAŻNIEJSZE I NAJTRUDNIEJSZE:

NIE MAMY JUŻ GDZIE UMIESZCZAĆ PSÓW,
TRZEBA NATYCHMIAST DOBUDOWAĆ KOJCE, NAJPROŚCIEJ Z PANELI OGRODZENIOWYCH, TO NAJTAŃSZE I NAJSZYBSZE ROZWIĄZANIE.
POTRZEBNE SĄ TEŻ BUDY.

Najbliższe planowane operacje: Diana i Bombik.
Zabieg Bombika będzie dość skomplikowany: rana zostanie otworzona i pozostanie otwarta do samoistnego zabliźnienia, a Bombik spędzi ten czas w szpitalu. To jedyna metoda, żeby rana goiła się sterylnie.

Poza tym:
standardowa obróbka szczeniąt (odrobaczanie, szczepienia, odpchlanie)
a Pieskownica zapełniona, że ho ho!:
Cztery Kropelki i Czterech Bojowników.

No i opłacanie hoteli psich, jedzenia i tak tam radości prezesa fundacji.

Taki oto los zgotował swojej Ori Prezes Kiciuniek!



UZUPEŁNIENIE

Diana po kąpieli w hoteliku:




Lekarz przypuszcza, że suczka została oblana czymś żrącym.
Późnym wieczorem Diana pojedzie do dermatologa.
Ja z powodów rodzinnych znikam na trzy dni z domu Tymianka i z internetu.

Zapraszam tymczasem na facebookowy profil:

Fundacja Dom Tymianka

https://www.facebook.com/FundacjaDomTymianka

Wszystkie informacje będzie tam na bieżąco umieszczała nieoceniona Kasia.

NADAL NIEUSTAJĄCO PROSZĘ O POMOC NA LECZENIE DIANY, ZAKUP BUD I TEGO, O CZYM W KÓŁKO PISAŁAM.
ZŁO NIE WYGRA Z NAMI I JUŻ.





poniedziałek, 12 maja 2014

Czas połowu



Jest czas połowu ryb i czas suszenia sieci,

tak przynajmniej twierdzili Chińczycy lub jakaś inna starożytna nacja.
Jednak Chińczycy nie przewidzieli istnienia "Domu Tymianka" -
tu nigdy nie ma czasu na suszenie sieci, tu zawsze wypływa się na szerokie morze, a sieci zawsze są pełne.







Beżowa suczka z dziurą w boku, jej ciemny towarzysz, kulejący, prawdopodobnie potrącony przez samochód oraz psy na pozostałych zdjęciach to część - CZĘŚĆ! - bezdomnych psów
z JEDNEJ podlaskiej wsi.
Nie wiadomo, ile ich jest dokładnie, na pewno większa ich część to suczki, niektóre w widocznej ciąży.




















A tu przykład wzorcowego gospodarstwa z trzema psami uwiązanymi na łańcuchach bez obroży, bez bud, bo - jak twierdzi ich "właściciel" - "są odporne na zimno".
Psy sikają ze strachu, gdy zbliży się do nich człowiek.
Oprócz psów jest tam ok. 30 wygłodzonych kotów.
A raczej było ich około 30, bo większość zniknęła tajemniczo po wizycie wrażliwej zwierzolubnej osoby, która zaproponowała pomoc i chęć zabrania kotów do adopcji.
Pani Ewie udało się wydobyć kilka kotów i przy okazji zrobiła przegląd wsi, w której ilość bezdomnych lub konających na łańcuchach psów pokrywa się chyba z ilością mieszkańców.

Bezdomne psy z głodu porywają kury, niekiedy koty.
Czytelnicy pamiętają zapewne historię tymiankowej Miłki, która także na podlaskiej wsi miała zostać zarąbana siekierą za kradzież kur?
Miłkę udało się uratować i 1 marca została tymiankowym Wzruszaczem.






Ad rem:

W środę 14 maja ruszamy na połów. Dużym, profesjonalnie wyposażonym autem o dumnej nazwie Pet Taxi.
Z nadzieją, że sieci napełnią się gęsto.
Nie ma wyboru.
Zostawienie psów samych sobie to dla nich wyrok śmierci.
Te, które przeżyją, rozmnożą się po raz kolejny.
"Najlepsze", co mogłoby ich spotkać, to wysłanie do schroniska, a akurat ta gmina ma umowę podpisaną z naczelną mordownią kraju.

BARDZO PROSZĘ O POMOC!

To duże przedsięwzięcie, ale MUSIMY SOBIE PORADZIĆ.
BARDZO POTRZEBNE WSPARCIE NA PODRÓŻ, LECZENIE, UTRZYMANIE PSÓW


P.S.

W niedzielę dojechała do hoteliku nowa Podopieczna Zosia, siostra pogryzionej Zyty.
Jest malutka i prześliczna:




Do domu pojechała natomiast malutka Tili!
Walizki pakują także Groszek i Fiona!