wtorek, 11 maja 2010

Ogród pełen deszczu i zlota































































































Ogród wokół domu Tymianka rozkwita. Łanami mleczy. Jest perz, koniczyna, przepiękne łopiany. Gęste zarośla jeżyn, które kłują w uszy Kiciuńka.
Ori poczytała o cudotworzeniach dokonywanych ze ślicznych kwiatków mleczy i gdyby nie była sobą, to na pewno by wyczarowała słoje i butle pełne bursztynowych płynów. Ponieważ jednak jest sobą - a z tym faktem się w końcu pogodziła - zebrała trochę kwiatów do starego czajnika.
I tyle. Mlecze brudzą psie nosy na żółto!










niedziela, 9 maja 2010

Tunia


















































Tunia to delikatna, śliczna, młodziutka panienka (szczeniaczkowy puszek za uszami). Nosi białe pończoszki i ma smutne oczy w kolorze palonych ziaren kawy.
Historia Tuni jest smutna i skomplikowana. Na temat okrucieństwa i podłości tak zwanej ludzkiej napisano wiele tomów, ale Ori nie uczyni zaszczytu kanaliom, które skrzywdziły Tunię i nie opisze ich na blogu tymiankowym.
Teraz Tunia jest podopieczną Domu Tymianka i zamieszkała w potymoteuszowym domu tymczasowym. (Ze względu na znane powszechnie paskudne charaktery psów z Domu Tymianka nie mogła zamieszkać z Ori). Ori chciała koniecznie dać jej imię będące suczkowym odpowiednikiem Tymoteusza i po licznych przeróbkach wyszła jej Tunia.
W troskliwych rękach opiekunów z domu tymczasowego Tunia będzie cierpliwie czekać na własny domek, w którym będzie kochana i rozpieszczana. Jest łagodna, nieśmiała, jeszcze nieufna, potrafi jednak docenić dobroć i czułe gesty człowieka i szybko odpowiada uroczym psim uśmiechem. Lubi dzieci i inne psy.
Beżowa pchełka w stokrotkach to stała mieszkanka domu. Niech was nie zmyli jej niewinny lśniący nosek! To prawdziwa armata ukryta w kwiatach. Napadała na Tymoteusza i odbierała mu psie ciasteczka!





piątek, 7 maja 2010

O Czasie w czasie deszczu



























































I Czas i koty przemykają na miękkich łapach, więc w czasie deszczu przypomniał mi się stary wierszyk...
Zakochałam się w Czasie
chciałam zatrzymać go przy sobie
ale Czas to Don Juan
Kiedyś kochał mnie wiernie
(lubi małe dziewczynki)
teraz ma dla mnie
coraz mniej czasu
A tak niegdyś lubił
zacisze mojej kieszeni
cieszyłam się że z czasem
wejdzie pod pantofel
Wszedł i ugryzł mnie w piętę
Od tej pory zjawia się
od czasu do czasu
mimo wszystko
jest do mnie przywiązany








niedziela, 2 maja 2010

Radość, wielka radość!




























































































































Tymoteusz ma dom! Własny, prawdziwy Dom z Panią, Panem, Małą Dziewczynką i Suczką!
I z ogromnym ogrodem do biegania, pełnym trawy, drzew, a przede wszystkim malutkich rododendronów znakomitych do obsikiwania.
Śliczna, mocno obrażona suczka ma na imię Grappa. Stała przyklejona do nóg Pana i robiła paskudne miny w stronę Tymoteusza. Taki afront spotkał Tymka chyba po raz pierwszy w życiu, gdyż do tej pory suczki szalały z zachwytu na jego widok. Na szczęście, był tak zajęty bieganiem po ogrodzie i pokazywaniem swojej Pani, jaki jest śliczny, piękny, cudny, uroczy, wesoły, inteligentny, wspaniały, rozkoszny i milutki, że zachowanie Grapci nie złamało mu serca.
Ori poznała najpierw Pana, gdy kilka dni wcześniej przyjechał do domu tymczasowego Tymka, by spojrzeć w bursztynowe oczy psa, który zauroczył Panią na zdjęciach.
Po spotkaniu Ori powiedziała ponuro do Pana Tymianka:
- Ten facet mi się przyśnił. Takich ludzi nie ma naprawdę!
Od wtorku do soboty biedna Ori była przekonana, że obudzi się z pięknego snu o Tymoteuszu i uwierzyła ostatecznie, że Pan i Pani są prawdziwi dopiero wtedy, gdy zostawiła w ich rękach przeszczęśliwego, roześmianego od nosa po oklapnięte uszy Tymka.