czwartek, 15 lipca 2010

W lipcu w Petrykozach




W małym skansenie w Petrykozach chaty drzemią pod kolderkami z chmielu.
Wiatrak zrzucił skrzydło jak flagę opuszczoną na znak żałoby.
Smutno  bez Gospodarza.
A jednak łąka wystroiła się w najpiękniejszą sukienkę z cykorii i dziurawców.

niedziela, 11 lipca 2010

Miód lipowy, miód spadziowy, bursztyn i karmel



Latem pod brzozami światło przybiera wszystkie odcienie miodu, bursztynu, karmelu i wszelakich złocistosci.
Zwisające, ciężkie od liści galęzie tworzą baldachim, pod którym Ori lubi przesiadywać z książką, a psy
przepychają się wokół krzesła, wkładają między kartki brudne nosy, zrywają się na czujne łapy przy każdym ruchu Ori ( nigdy nie wiadomo, czy nie ma ukrytego kawałka ciasta, prawda?). Są na tę (ciastową) okoliczność słodkie, miodowe i karmelowe jak pełnia lata!

poniedziałek, 5 lipca 2010

Letnie wieczory są pracowite






















Długie, jasne lipcowe wieczory są bardzo pracowite dla psów z Domu Tymianka.
Orion bierze na siebie trud ładnego wyglądania w blasku zachodzącego słońca, Rafik odrywa Pana Tymianka od jakiegoś Bardzo Ważnego Meczu, Fetka i Snupi obszczekują każdego wroga majaczącego na różowawym horyzoncie (to niezwykle odpowiedzialne zadanie), Miłek podkrada panu paliki i sznurek, potrzebne do wytyczenia nowego psiego terenu i wygryza na nich koronkowe wzorki.
Najtrudniejsze prace wykonuje jednak Saba. Na przechodniach może niekiedy sprawiać wrażenie psa skazanego na ciężkie roboty - nosi bowiem stale w pyszczku całkiem spore kamienie i cegły, porzucając je wylącznie wtedy, gdy ma ochotę na jakiś potężny konarek. Ponadto podlewa ogród, (w stosownej porze roku odśnieża), czyści studnię, kopie dołki, wyrywa ulubione kaliny Ori i pomaga Panu Tymianka we wszystkich pracach w ogrodzie. Czego on jakoś specjalnie nie docenia. Dziwne.
Zwolnieni od wszelkich obowiązków są tylko najmniejsi - Fafka i Kiciuniek.
Kiciuniek kocha spacerki w gęstwinie traw i liści porastających ogród wokół Domu Tymianka.
Byłby jeszcze szczęśliwszy, gdyby Ori dawała mu czasem trochę spokoju i nie porywała go na ręce za każdym razem, gdy zbliża się straszliwe niebezpieczeństwo - komar na przykład albo rozpędzony Orion. Albo liście są zbyt gęste i Ori przetaszcza Kiciuńka przez trudne odcinki drogi, a biedak znosi to z anielską cierpliwością. Pan Tymianka wyraża się wtedy do swej ukochanej słowami, które trudno uznać za aprobatę stanu jej umysłu, ale mądry wyrozumiały Kiciuniek trąca ją różowym nosem w ucho i mówi jedyne, niepowtarzalne, tylko kiciuńkowe "chrum".