- Co robisz? - zapytał Pan Tymianka.
- Bedę fotografowała wiersz - odpowiedziała Ori (a w tym domu jest to odpowiedź zupełnie normalna).
Po czym zadysponowała, aby stare drzwi od stodoły, pełniące funkcję podłoża artystycznego, zostały ułożone między brzozami, przyniosła pudełko pełne swoich starych budzików i jabłka.
Jeśli któryś z sąsiadów rzucił w tej chwili okiem przez płot, ze zdumieniem ujrzał następującą scenę:
Ori leżała plackiem na drzwiach od stodoły, fotografując stertę budzików, a Pan Tymianka stał nad nią i patykiem odganiał grupkę Wzruszaczy, która miała własne plany wobec jadalnych części kompozycji.
Cóż, Pan Tymianka nie sprawdził się w roli odganiacza, zdjęcia się nie udały, za to Wzruszacze bardzo były zadowolone z przedsięwzięcia artystycznego!