sobota, 13 lutego 2010

Śpieszmy się kochać...














































































































Śpieszmy się kochać zwierzęta,
odchodzą szybciej niż ludzie.
Zostaje fotel bez kota
i ciepła słoma w budzie,
ręka, co psią sierść pamięta...
Śpieszmy się kochać zwierzęta.
P.S. Mądry Ksiądz Jan Twardowski wybaczy Ori, że podkradła mu słowa jednego z najpiękniejszych Jego wierszy i ofiarowała je swoim braciom wcale nie takim mniejszym.
Drodzy Wszyscy, którzy bywacie w Domu Tymianka, przyjmijcie najgorętsze i najczerwieńsze życzenia walentynkowe, z najogromniejszym sercem wypełnionym szczekaniem, miauczeniem, kotografiami, fotymiankami, wierszydłami i wszelkim bzdurstwem!
(Ori, nie zapędź sie i nie dodaj "Niech wam Bóg błogosławi", bo duchowna osoba z ciebie żadna!)










czwartek, 11 lutego 2010

Pochwała żywota artysty fotymiankowego












































































































































"Artysta fotymiankowy jest istotą nieszkodliwą dla społeczeństwa. Chodzi sobie po świecie i wypatruje różnych cudowności - starych stodół, spróchniałych dziupli, porzuconych na ścieżce patyczków. Najszczęśliwszy jest jesienią, gdy przyroda obfituje w orzechy, jabłka i patyczki, czyli
w jego ukochane brązy, czerwienie i żółcie. Słowo "żółcie" jest chyba nieodpowiednie, kojarzy się ze zgorzknieniem, a tej cechy artysta fotymiankowy jest pozbawiony. Nie dlatego, że jest słodki z natury - on po prostu wyłapuje każde zgorzknienie w zalążku i je fotografuje albo opisuje. A potem zapomina, że właśnie gorzkniał. Dzięki temu, że nigdy nie osiąga pełnej fazy zgorzknienia, zachowuje miły sposób bycia, czym raduje otoczenie." (wstęp do "Wielkiego Słownika Artystów Fotymiankowych")
Ori zaprasza do oglądania efektów fotymiankowania pośród gąszczu psich pyszczków na blogi fotograficzne www.blogjablkowy.blogspot.com i www.fotymianki.blogspot.com
i serdecznie poleca fotymiankowanie czynne i bierne. Które, oczywiście, nie musi się tak głupio u Was naywać, a u Ori musi.












niedziela, 7 lutego 2010

piątek, 5 lutego 2010

W domowej apteczce - Malkontent w czapeczce































































































Gdyby Ori miała wpływ na Stwórcę w chwili, gdy tworzył On pory roku i dwanaście miesięcy, na pewno prosiłaby Go, aby pominął luty! W lutym zima jest już zmęczona, śnieżny blask stycznia szarzeje, rozpływa się w kałużach, sople zwieszają z dachów mokre nosy... Ori najchętniej schowałaby się głęboko w domowej apteczce pełnej książek, zdjęć i kawy z ciastkami, żeby podleczyć smuteczki, ale i tam nie znajdzie spokoju!
Na blogach zapanowało szaleństwo! Wysyp niemowląt płci przeważnie przyszłej żeńskiej, ale i jeden blogowy kolega też się nie ustrzegł - a wydawało się, że człek poważny! - i zaprezentował się we wczesnym wcieleniu chusteczkowo - kombinezonkowym. Do tego misie, małpki, pieski pluszowe. Oczywisty znak, że wiosna powinna przyjść jak najprędzej i skierować kobiece myśli w stronę nowych płaszczyków, apaszek i zwiewnych pantofelków.
A na koniec Ori na zdjęciu z serii "Malkontent w czapeczce". Jest to klasyczne popiersie, czyli ujęcie uwieczniające wielu twórców i myślicieli. Niestety, skaner nie wytrzymał tego widoku, obciął Ori popiersie i została część zasadnicza, czyli skupione oblicze twórczyni nurtu filozoficznego "Jem, więc jestem". Oblicze na zdjęciu wyraźnie zafrasowane. Przypuszczalnie Ori od pół godziny niczego nie jadła!
Wiosno, wróć, zanim dorosła Ori pochłonie kolejną porcję ciastek - pocieszanek i upodobni się do malkontenta w czapeczce!