Ważne święto, które w dodatku przydarza się w listopadzie, miesiącu wirujących na wietrze myśli, nakłania do splatania tychże ulotnych myśli w misterne przemyślenia.
Bo i jak się tu w dzień taki nie zamyślić nad sensem słowa "patriotyzm"?
Kiedy Ori była bardzo początkującą nastolatką, z wielkim żalem myślała o tym, że urodziła się w banalnych czasach, co to ani wojen ani powstań ze sobą nie niosły, bez widoków na bohaterskie czyny, do których przecież została stworzona!
Kiedy nieco dorosła i (bardzo nieco) zmądrzała, poczuła wdzięczność do Losu, który jej owych wytęsknionych czynów bohaterskich oszczędził. I w ramach tej wdzięczności przekuła marzenia o ratowaniu rannych żołnierzy z pól bitewnych na planowanie czynów równie wielkich (ba, wiekopomnych!), aczkolwiek pokojowych.
Jako zupełnie dorosła osoba, Ori musiała spojrzeć w oczy gorzkiej prawdzie: z pokojowych wielkich czynów też nici! Nie miała czasu czy co? A teraz nie ma już najmniejszych szans - zajęta sprawami okołowzruszaczowymi na pewno nie przywróci pokoju ani nie zlikwiduje głodu na świecie (a miała w planach, miała!).
Dumając nad tym, Ori przyjrzała się stadku swoich "wielkich czynów". które snuło się kolorową ławicą za Panem Tymianka po ogrodzie. Zatrzymała melancholijnie wzrok na kubełku psich kupek wygrzebanych łopatką z bezkresnego dywanu opadłych brzozowych listków i urządziła uroczysty pogrzeb dziecinnym marzeniom.
Po czym - w ramach likwidowania głodu na planecie - usmażyła Wzruszaczom wielkie, pulchne naleśniki.
Ten patriotyczny uczynek został wynagrodzony nieprawdopodobnym widokiem: otóż malutki, kruchy jak opłatek staruszek Tymuś wyrwał Mufce jej naleśnik i połknął go prawie bez gryzienia!
Niestety, Ori miała w domu tylko 3 litry mleka, wyszło po jednym naleśniku na Wzruszacza, Pan Tymianka dostał dwa, a Ori się nie załapała.
Następnie Ori zajęła się kolejnym czynem patriotycznym: nastawiła gar psiego rosołku na jutro.
Ostatnim dzisiejszym czynem patriotycznym będzie upieczenie babeczek dla Pana Tymianka.
Moja droga dokonujesz każdego dnia tak wielkich czynów o jakich wielu osobom,które tu zaglądają nie mają zielonego pojęcia,więc myślę że Twoje marzenia o ratowaniu i likwidowaniu głodu na pewno ma ogromne znaczenie choć może nie na skalę światową jednak zawsze.Oby ięcej takich ludzi było dopiero świat byłby szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńOri, cudnie piszesz. A czyny wielkie dokonujesz każdego dnia walcząc o biedne, skrzywdzone zwierzaczki.
OdpowiedzUsuńMój słodziak Tymuś pokazał charakterek. I dobrze.
Uściski dla Ciebie i całej Twojej gromadki, Danka
Kochana ORI, mysle, ze TY robisz WIELKIE RZECZY, walczysz o zwierzeta,psy i koty, " wyzwalasz je od zlych ludzi, karmisz je, znajdujesz im nowe domy, dajesz im nowe zycie, nowa milosc, nadzieje na lepsze zycie, pozdrawiam Cie serdecznie, pa, ania
OdpowiedzUsuńSutuacje, które zastajemy. Wybory, których musimy dokonać. Drogi, które sami musimy znależć... Poletka, z góry nam przydzielone, które własnymi rekami, mozolnie i cierpliwie uprawić powinniśmy. Taki nasz los... Szczęśliwi szczęściem dnia codziennego. Szukamy małej iskierki w mroku. Dając dobro, w miarę naszych możliwosci i ciesząc się z każdego kolejnego mniej bolesnego dnia...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię Ori :) Serdecznie pozdrawiam. Dorota
W życiu psów jest tak jak w życiu ludzi... Też nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. Twoje psy miały wielkie szczęście, że trafiły właśnie na Ciebie:))
OdpowiedzUsuńWyciągnięte języki mówią same za siebie.
OdpowiedzUsuńWe wprowadzaniu pokoju i ogólnego szczęścia na świecie masz udział wielki. No może nie na całym świecie, a tylko w jego części, którą ogarniasz, choćby w Ruskiej Wsi, pod sklepem, przy drodze i obok Urzędu Gminnego. Czy gdzieś jest napisane, że trzeba uszczęśliwiać i obdarzać pokojem tylko dwunożny gatunek?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię, Ori. Początek notki czytałam, jakbym czytała o sobie, może dlatego chce mi się płakac, jak patrzę na to, co się dzieje.
OdpowiedzUsuńAle Twój blog jest dla mnie zawsze takim światełkiem w tunelu. Znakiem, że są ludzie, którzy są zdolni do wspaniałych rzeczy. Naprawdę potrzebnych i wartościowych. Jesteś bohaterką dla każdego uratowanego przez Ciebie zwierzaka i dla ludzi, którzy o tym wiedzą.
I jeszcze potrafisz o tym wszystkim tak cudownie pisać.
Dziękuję Wam bardzo za te przemiłe słowa, ale nie chciałam wyduszać z Was komplementów. To żartobliwy tekst, bo moja dziecięca mania wielkości bardzo śmiesznie wygląda "w obliczu" kubełka pełnego psich kupek.
OdpowiedzUsuńAle... nie będę dalej odpowiadać, bo mnie zainspirowałyście do napisania kolejnego tekściku z rozwinięciem rozważań o wielkich czynach.
Do poczytania! Pozdrawiam wszystkich najgoręcej
:)) Jak ten Pan Tymianka to znosi? Może dzięki tym dwom naleśnikom...
OdpowiedzUsuń:))
Renatko
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na całą górę naleśników!!!!
Aśkowska
Można uratować czyjś świat za pomocą naleśników? Oczywiście, że tak!
OdpowiedzUsuńŚciskam czule ;)
Ori, Ty zbawiasz kawałek świata skuteczniej niż UNESCO i ONZ.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa!
UsuńTylko... głodna sie przez Ciebe zrobiam, Ori ;)
Uściski i głaski - tradycyjnie :*
Ori, wiem, że nie o komplementa ci chodziło, ale bez nich się nie obejdzie. Tyle dobra, ile ty rozsiewasz wokół siebie i realizujesz w praktyce, to coś zupełnie niezwykłego. Gratuluję Tymusiowi refleksu!
OdpowiedzUsuńBuziaki i drapanka za uszami