Jest pięknie,kojąco, intrygująco.
"Nadgryziony zębem czasu dzbanek Ciotki M."
Dla samego tytułu warto kupić ten obrazek, nieprawdaż?
Poza tym warto dla jego wyjątkowej urody.
Jest to - cytując Autorkę - suchy pastel na papierze utrwalony werniksem o wymiarach 42 x 32 cm bez passe-partout.
Normalny człowiek nie rozumie, co to jest "suchy pastel", ale przy odrobinie samozaparcia nauczy się tego zwrotu na pamięć i będzie się chwalił gościom bez zająknienia.
Trzeci powód, dla którego warto kupić suchy pastel nadgryziony zębem, to Tymianki.
Dla nich bowiem jest przeznaczony dochód ze sprzedaży obrazka.
Autorką i ofiarodawczynią jest Ewa-Hana, znana jako... hm, Dzika Kura w pastelowym kurniku:
http://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/
Hana na swoim blogu wystawiła na aukcję inny swój obrazek, bez Ciotki wprawdzie i nienadgryziony zębem, ale równie uroczy, więc zaglądajcie tam, Czytelnicy, bo to też suchy pastel jest!
A teraz młotek w ruch i licytujemy Dzbanek!
Cena wywoławcza: 100 zł!
Kto da więcej Tymiankom? - pyta Luno z uchem optymistycznie uniesionym
Teraz będzie niepięknie, niekojąco i nieoptymistycznie.
Nasuwa się bowiem pytanie, które można wyrazić następująco: dlaczego, po co, po jaką cholerę?
Dlaczego i po co człowiek (czy wręcz kobieta), typu Ori, zamiast oddawać się słodyczom życia rodzinnego, trudom i owocom pracy zawodowej, rozkoszom pisania tudzież wszelakim innym, ugania się wiecznie za bezdomnymi psami. Kaprys jakiś?
Otóż nie, nie kaprys. To KONIECZNOŚĆ.
Przeczytajcie fragmenty tekstu Tadeusza Wypycha z Fundacji ARGOS
(całość tutaj: http://blog.boz.org.pl/hyc_weterynarze.htm)
Weterynarze schodzą na psy
Zamiast umów ze schroniskami, gminy zawierają umowy o pozbywanie się bezdomnych zwierząt z lekarzami weterynarii. Tych zaś nikt nie nadzoruje i nie pyta, co zrobili z bezdomnymi psami. To nowy, szybko upowszechniający się w Polsce sposób uprawiania hyclostwa. (...)
Zdarzały się też przypadki, że lekarze po prostu regularnie uśmiercali wyłapywane zwierzęta. Najbardziej ostentacyjne łamanie ustawy o ochronie zwierząt, potwierdzone w postępowaniu karnym, to przypadek lek. wet. Lecha Błacha, który regularnie likwidował bezdomne psy z kilku gmin woj. świętokrzyskiego, czy też lek. wet. Władysława Krzemińskiego z Baranowa Sandomierskiego. Przypadków takich było więcej, ale dotyczyły przeważnie lokalnych działań w małej skali. (...)
Rozwijają się szybko przedsiębiorstwa lekarzy weterynarii, nastawionych na hyclostwo jako główny przedmiot działalności, wypierając z rynku lokalnych hycli i schroniska.
Dobrym tego przykładem jest przedsiębiorczość rodziny Kowalczyków, czwórki lekarzy weterynarii, działających jako trzy zakłady lecznicze i jedna spółka z o.o. Przez trzy lata (2011-2013) odebrali z sześciu mazowieckich gmin ok. 750 psów za kwotę ok. 800 tys. złotych. W zagródce na tyłach zakładu leczniczego w Wągrodnie k/Prażmowa rozwiązują problem bezdomnych zwierząt wypróbowanym przez hycli sposobem, polegającym na stłoczeniu zwierząt w prymitywnych warunkach i zaniechaniu opieki. Nie chodzi tu więc o stary grzech lekarzy weterynarii nieuzasadnionego uśmiercania zwierząt, ale o przejęcie biznesu hyclowskiego napędzanego pieniędzmi na rzekomo bezterminową opiekę nad zwierzętami."
I kolejny artykuł zilustrowany zdjęciem z polskiego SCHRONISKA
http://wpolityce.pl/artykuly/72060-horror-w-polskich-schroniskach-to-nie-tylko-skutek-ludzkiego-okrucienstwa-i-braku-kontroli-samorzadow-ale-tez-bezmyslnego-rozmnazania-zwierzat
Fragment:
"Przepełnione boksy, bród, smród, agresja wywołana zatłoczeniem, choroby, a nieraz i głód. Bo większość gmin przekazuje pieniądze na odłowione zwierzę, ale dalej jego los zależy tylko od dobrej woli prowadzącego schronisko. I nikt się nim nie interesuje. Chciałoby się powiedzieć pies z kulawą nogą, choć taka metafora w tym przypadku byłaby wyjątkowo nietrafiona...
Oczywiście patologie mogą zdarzyć się wszędzie. Jednak skala zjawiska opisana przez NIK pokazuje, że wyjątkiem są raczej te placówki, które pracują prawidłowo...
Aż w 86 proc. skontrolowanych przez NIK miejsc przetrzymywania psów i kotów nie zapewniono im właściwych warunków
- czytamy w raporcie.
I to już jest zgroza. Samorządy idą po najmniejszej linii oporu i aby pozbyć się niewygodnego problemu (odławianie bezdomnych psów jest ich obowiązkiem) powierzają to zadanie niemal każdemu, kto zadeklaruje taką gotowość. Często w ogóle nie sprawdzają czy kontrahent ma odpowiednie kwalifikacje... Przecież psy skargi na niego nie złożą.
I potem zdarzają się takie horrory jak sprawa Anny K. z Krakowa, skazanej za zaniedbywanie zwierząt, a mimo to bez problemu podpisującej umowy z kolejnymi samorządami. W rezultacie na jej posesji znaleziono kilkadziesiąt uśmierconych zwierząt... Zwierząt za opiekę, nad którymi jej płacono."
Teraz powrót do spraw tymiankowych.
Gmina, z której pochodzą Karmelka, Rubik, Luno, w styczniu 2014 roku podpisała genialną umowę o "opiekę nad bezdomnymi psami" z pewnym weterynarzem. Doktur ów - pisownia zamierzona, bo taki typ nie zasługuje na ó zamknięte - to znana obrońcom zwierząt postać łącząca okrucieństwo i chciwość z głupotą.
Przedostatnim czynem Doktura było zabranie z "punktu przetryzmań" dwu suczek w celu ich wysterylizowania (jak nakazuje umowa). Doktur zabrał suczki rzekomo do własnego domu i wysyłał wolontariuszkom maile z opisami doskonałego samopoczucia suczek. W tym czasie suczki zostały rozpoznane w... warszawskim schronisku Na Paluchu. Po stosownych aferach i dochodzeniach ustalono, że Doktur wypuścił suczki na swojej ulicy i wezwał Straż Miejską, by zabrała "szwendające się bezdomne psy do schroniska". Dla zmylenia śladów wydłubał sukom chipy.
Suki wróciły do "punktu przetrzymań", wkroczyły stosowne czynniki i kontrole, pisma i orzeczenia, które nic nie pomogą, ponieważ gminni intelektualiści odpowiedzialni za los bezdomnych psów nie widzą w postępowaniu Doktura niczego niewłaściwego.
Jedna z odzyskanych suczek znalazła dom tymczasowy, a druga przyjechała dzisiaj do hoteliku jako Podopieczna "Domu Tymianka". Jutro będzie miała piękną sesję zdjęciową.
Ostatnim wielkim czynem Doktura było uśmiercenie dwojga szczeniąt.
Czarne Kruszynki, które miały przyjechać do Domu Tymianka, z powodu afery sukowo-schroniskowej zostały zaaresztowane i w największe mrozy tkwiły w "punkcie przetrzymań" jako "dowody w sprawie" razem z pozostałymi psami. Przetrwały ten eksperyment i rozjechały się prosto do znalezionych w międzyczasie domów (wyjechały chore, trzymajcie za nie kciuki).
"Dom Tymianka" wziął pod opiekę trzy kolejne szczeniaczki, którymi nie zdążył zająć się Doktur. Pojechały do zaufanego szpitala i zostaną tam przez nieokreślony czas, ponieważ istnieje poważna obawa, że są zarażone śmiertelną chorobą - parwowirozą.
To jeden z maluchów sfotografowany jeszcze w "punkcie przetrzymań":
Suki wróciły do "punktu przetrzymań", wkroczyły stosowne czynniki i kontrole, pisma i orzeczenia, które nic nie pomogą, ponieważ gminni intelektualiści odpowiedzialni za los bezdomnych psów nie widzą w postępowaniu Doktura niczego niewłaściwego.
Jedna z odzyskanych suczek znalazła dom tymczasowy, a druga przyjechała dzisiaj do hoteliku jako Podopieczna "Domu Tymianka". Jutro będzie miała piękną sesję zdjęciową.
Ostatnim wielkim czynem Doktura było uśmiercenie dwojga szczeniąt.
Czarne Kruszynki, które miały przyjechać do Domu Tymianka, z powodu afery sukowo-schroniskowej zostały zaaresztowane i w największe mrozy tkwiły w "punkcie przetrzymań" jako "dowody w sprawie" razem z pozostałymi psami. Przetrwały ten eksperyment i rozjechały się prosto do znalezionych w międzyczasie domów (wyjechały chore, trzymajcie za nie kciuki).
"Dom Tymianka" wziął pod opiekę trzy kolejne szczeniaczki, którymi nie zdążył zająć się Doktur. Pojechały do zaufanego szpitala i zostaną tam przez nieokreślony czas, ponieważ istnieje poważna obawa, że są zarażone śmiertelną chorobą - parwowirozą.
To jeden z maluchów sfotografowany jeszcze w "punkcie przetrzymań":
Drodzy Przyjaciele Tymianków, jak widzicie, nie ma wyboru.
To wyścig ze złem, którego nie zamierzam przegrać pomimo minimalnych szans na zwycięstwo.
Proszę, zastosujcie Zasadę Trzech P:
Pomyślcie
Pomóżcie
Podajcie Dalej
To wyścig ze złem, którego nie zamierzam przegrać pomimo minimalnych szans na zwycięstwo.
Proszę, zastosujcie Zasadę Trzech P:
Pomyślcie
Pomóżcie
Podajcie Dalej
Jezu.
OdpowiedzUsuńŹle sformułowałam opis obrazka. On jest RAZEM z passe partout, miałam na myśli, że bez passe-partout to jest wymiar papieru.
OdpowiedzUsuń120
OdpowiedzUsuńCzy to tu licytuje
Tutaj, jak najbardziej. 120 po raz pierwszy!
UsuńA do kiedy licytacja będzietrwać???? Bo muszę się nastawić na śledzenie
UsuńNie pomyślałam o terminie. Niech będzie jak u Hany, do północy w niedzielę. 9 lutego
UsuńZawsze można przedłużyć, jakby co...
OdpowiedzUsuńNo to teraz działam na dwa fronty:)
OdpowiedzUsuńOMG!!!! Brak słów!
OdpowiedzUsuńU Hany moje kolczyki i broszka - licytujcie;))))
Krecie, już nie!
OdpowiedzUsuńTo znaczy tak! Co ja gadam. Chciałam powiedzieć, że wszystko się licytuje. Doszły torby od Złotego Kota, matko, jakie ładne! I filiżanka od Katarzyny.
OdpowiedzUsuńŚpią jeszcze, czy co? Heloł! Wstawać ludziska! Pieski czekają na śniadanie! Sztukę kupować, bo zaraz nie będzie!
OdpowiedzUsuńCiężko o tym czytać... Ori kochana, wystawiłam pudełko na aukcję, no i 1% oczywiście poleci do Domu Tymianka... na razie tylko tyle mogę. Ale najlepsze myśli przesyłam i ściskam ;)
OdpowiedzUsuńA teraz coś pozytywnego o weterynarzach. W Namysłowie jest lecznica weterynaryjna "Arka". Mają trzy kojce dla bezdomnych psów. Zwierzęta są leczone. Mają dobrą opiekę. Chodzą na spacery. Opiekuje się nimi młoda dziewczyna i chłopak. Szukają dla nich domów dając ogłoszenia. Dzięki nim psy trafiają do adopcji. Wszystkim bardzo dziękuję za dobre serce.
OdpowiedzUsuń