wtorek, 9 listopada 2010
poniedziałek, 8 listopada 2010
niedziela, 7 listopada 2010
Milusia
Milusia przyjechała razem z Daszą.
Jest malutka i waży tyle co kłębek kurzu.
Milusia jest chora na padaczkę.
Ten zwitek zmierzwionego futerka i cienkich jak u kurczaczka kosteczek tkwił przytroczony do ciężkiego krowiego łańcucha.
Milusia chce być szczęśliwa.
czwartek, 4 listopada 2010
Dasza błaga o życie!
Trudno jest wiarygodnie opisywać głód osobie, która prowadzi względnie normalne życie, ma troskliwych rodziców, męża, jakąś pracę, przyjaciół i dom, w którym na chlebie bywa raz mniej, a raz więcej masła, ale zawsze kawałek chleba się znajdzie. Ori nie potrafi więc opisać uczucia prawdziwego głodu.
Dasza także o nim nie opowie, bo Dasza nie umie mowić.
Dasza z głodu zjadła własne dzieci.
Dasza jest psem wielkości doga ważącym niewiele ponad 20 kg.
Nie była psem bezdomnym, który porzucony w lesie odżywiał się trawą i swoimi odchodami.
Miała "właściciela".
We wsi pod Koninem.
Jako że Opatrzność niekiedy lituje się nad umierającymi z głodu na łańcuchach psami, ktoś zauważył psa, który nie miał już siły stanąć na łapy. Ktoś zadzwonił do Ori z pytaniem: "Weźmiesz ją?"
Ktoś podjął się zawiezienia psa do Łodzi, ktoś zaczął gorączkowo szukać osoby z Warszawy, która przypadkiem tego dnia jechałaby do Łodzi, znalazła się klinika, która udzieliła pierwszej pomocy, bez której wycieńczona Dasza może nie dojechałaby do Warszawy.
Dzięki wielkim sercom i wysiłkowi wielu osób Daszka żyje i powoli odzyskuje siły w hoteliku.
Zamieszkała w kojcu z Bono i Dorianem i bardzo sobie ceni nowych przyjaciół.
Jest śliczna, delikatna i bardzo ufna. Potrafi "rozwalić" spojrzeniem największego twardziela (za jakiego uważa się Pan Tymianka).
Wcześniejsze dotychczasowe życie zostawiło jednak poważne ślady na zdrowiu Daszy. Będzie potrzebowała jeszcze wielu badań, lekarstw, a przede wszystkim gigantycznych ilości dobrej, wysokokalorycznej karmy.
Dom Tymianka bardzo prosi o pomoc dla Daszy i dla pozostałych Podopiecznych!
Wasza pomoc oznacza życie dla Daszy. Po prostu.
Ogromne podziękowania dla pani Katarzyny, która zawiozła Daszę do Łodzi, dla Moniki, która na psim forum błyskawicznie znalazła kolejne oczko w łańcuszku transportowym, dla Magdy, która Daszę przywiozła z Łodzi i którą przenocowała... we własnym łóżku, dla Małgosi, która przejęła trud codziennej opieki w hoteliku oraz dla wspaniałej Kliniki Weterynaryjnej z ulicy Gdańskiej w Łodzi, która bez wahania przyjęła sukę na cały dzień i udzieliła bezcennej pomocy, mając tylko zapewnienie Ori, że rachunek zostanie uregulowany przelewem (i został, a jakże)
A już w trakcie tej psiej operacji, mianowicie z maila kliniki Ori dowiedziała się, że suki są DWIE...
O czym jutro...
Jeszcze istotny P.S.
Dom Tymianka ma profil na Facebooku. Ori kompletnie nie rozumie, co to jest Facebook, ale Ania zwana sekutnicą przykazała tak zrobić, a to mądra osoba i Ori jej ufa.
Sekutnica nakazała surowo poprosić tych z Was, którzy także swoje profile tamże posiadają, żeby zechcieli dodawać Dom Tymianka do grona swoich znajomych i tym samym krzewili wszem i wobec tymiankowe idee.
wtorek, 2 listopada 2010
Melancholia
Obowiązkowe składniki melancholii:
Jesień.
Dawno temu.
Było pięknie.
To nie wróci.
Łezka wieńcząca wszystko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)