wtorek, 22 września 2009
niedziela, 20 września 2009
czwartek, 10 września 2009
Tropiąc wiejskie obrazki...
Coraz trudniej na ziemi umiłowanej przez Józefa Chełmońskiego spotkać zaorane pola, koty na krzywych płotach, stare sady sypiące antonówkami, dróżki zarośnięte pokrzywami i dzikim bzem.
Spłoszyły je tablice z napisami "Sprzedam działkie" (pisownia oryginalna). Snują się wprawdzie po zakurzonych drogach kobiety miejscowe, które jakby zeszły z obrazu "Babie lato", a i chłopina wątły, znużony przymusem codziennego obcowania z niedrogim trunkiem, trafia się często. Ale Ori ma taki gust, że woli fotografować koty. I jest najszczęśliwsza, gdy uda jej się prawdziwe wiejskie koty czasem wytropić. Zobaczcie - takie obrazki są już bardzo rzadkie!
Jedna w tym pociecha - może Ori stanie się kiedyś klasykiem ?
Jedna w tym pociecha - może Ori stanie się kiedyś klasykiem ?
P.S. Drogie Czytelniczki! Jesteście dla Ori okrutne - Ori nadyma cały swój potencjał artystyczny, żeby zrobić jak najlepsze zdjęcia, a wystarczy, że Nuka wsadzi swój błyszczący nos w śliwkę i od razu staje się gwiazdą! I gdzie tu sprawiedliwość?!
wtorek, 8 września 2009
Dzień w kolorze śliwkowym
Po czerni jeżyny, po liściu kaliny jesień, jesień już!
Po ciszy na stawie, po krzyku żurawi jesień, jesień już!
Po astrach, po ostach to widać, to proste - jesień, jesień już!
I po tym, że wcześnie noc ciągnie ze zmierzchem - jesień, jesień już...
Ach, ten dzien w kolorze śliwkowym
berberysu i głogu ma smak,
stawia drzewom pieczątki, zeby było w porządku,
że już pora, że trzeba iść spać.
A my tak po kieliszku, po troszeczku
popijamy calutki ten dzień,
próbujemy nalewki z dzikiej róży, z porzeczki,
żeby sprawdzić, czy zimą to wypić się da.
To się w głowie nie mieści, że tak szumi, szeleści,
tak bliziutko o krok, prawie tuż!
Głębokimi rzekami, pachnącymi szuwarami
idzie jesień prosto w nasz próg.
Ale co tam, przecież taka jesień złota nie jest zła!
Ale co tam, przecież taka jesień złota niechaj trwa...
Leszek Długosz
sobota, 5 września 2009
Bursztyn i zagadka psich uczuć
Prawie każdą historię mieszkańca domu Tymianka można by rozpocząć od słów: pewnego dnia na drodze Ori pojawił się... I tak pewnego majowego dnia na zakurzonej wiejskiej drodze pojawił się przerażony brązowy pies w czerwonej obroży, przypominający z wyglądu boksera. Był to dla Ori rok "psiej obfitości", jej stan psiego posiadania został akurat świeżo wzbogacony o Fafkę z ruchliwym potomstwem oraz łaciatą Pysię i nowy pies był jednym z ostatnich marzeń, jakie wtedy snuła. Postanowiła nakarmić psa i z bólem serca nie przyjąć go pod swój dach (którego zresztą wówczas nie miała). Wyjątkowo trudna sytuacja życiowa w pełni usprawiedliwiała tę decyzję. Jak Ori postanowiła, tak też uczyniła - nakarmiła psa i nazwała go Bursztynem. Wyjatkowo piękny odcień brązowej sierści w pełni usprawiedliwiał ten wybór imienia. Pozostałe psy były tak zaskoczone bezczelnym uczynkiem Ori, że przyjęły Bursztynka życzliwie do stada, podobno zresztą psy nie potrafią liczyć. Bursztyn zachowywał się taktownie, okazywał szacunek starszym braciom, a wesoło bawił się z młodszymi i psy pośród bujnej majowej zieleni biegały szczęśliwe jak pierwsze stworzenia w Raju.
Pojawił się wszakże wąż, który ukąsił w serce Pufiego, pieska mającego przez lata pozycję w stadzie tak nikczemną, że psy z pewnością posyłałyby go po piwo, gdyby Ori nie wymagała od nich bezwzględnej abstynencji. Wąż ów podszepnął miłemu dotąd i łagodnemu Pufiemu, że oto nadarza się okazja, by wspiąć się w hierarchii o szczebelek wyżej, wystarczy tylko stąpnąć po karku Bursztyna. Pufi zaczął wspinaczkę, bezwzględnie dręcząc Bursztyna, gryząc go i maltertując z coraz większą przyjemnością. Ori próbowała wszelkich metod perswazji i ratunku, szukała dla Bursztyna nowego domu - z oczywistym rezultatem! - zapraszała do mediacji psiego trenera, nic nie było w stanie zmienić postawy Pufiego. Pozostało jedno - rozdzielić psy. I wtedy Ori zetknęła się z zadziwiającą dla niej zagadką pisch uczuć: szczęśliwy na początku, pieszczony i hołubiony Bursztyn zaczynał szybko tęsknić za Pufim...
Po dwóch latach tej dziwnej przyjaźni psy są nierozłączne, Pufi złagodniał, gryzie Bursztyna od niechcenia i przypomina to pocałunki na do widzenia u mocno znudzonego sobą małżeństwa.
Po każdym gryźnięciu starannie i czule wylizuje Bursztynka, który poddaje się tym zabiegom bez sprzeciwu. Ori nie wie, czy z przyjemnością, ponieważ Bursztyn ma przy tym bardzo zagadkową minę.
czwartek, 3 września 2009
A Nuce dzieci rosną...
Odkąd Dymek z burym braciszkiem bawi w nowym domu ( a obaj, według doniesień, bawią się znakomicie), pod czujnym nosem Nuki zostały tylko dwa kotki, ale Ori nie umie się powstrzymać od rozrzewnionych spojrzeń na fotografie robione kilka tygodni wcześniej. Groszek i Melisa rosną jak bułeczki drożdżowe, czego Ori skrycie bardzo żałuje... Nuka jest zwolenniczką zasady, że matka jest tylko jedna i Fetce już nieźle oberwało się za próbę zabawy z kociętami. Ori ma jednak pewne względy u Nuki i wolno jej czasem poprzytulać maleństwa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)