Prawie każdą historię mieszkańca domu Tymianka można by rozpocząć od słów: pewnego dnia na drodze Ori pojawił się... I tak pewnego majowego dnia na zakurzonej wiejskiej drodze pojawił się przerażony brązowy pies w czerwonej obroży, przypominający z wyglądu boksera. Był to dla Ori rok "psiej obfitości", jej stan psiego posiadania został akurat świeżo wzbogacony o Fafkę z ruchliwym potomstwem oraz łaciatą Pysię i nowy pies był jednym z ostatnich marzeń, jakie wtedy snuła. Postanowiła nakarmić psa i z bólem serca nie przyjąć go pod swój dach (którego zresztą wówczas nie miała). Wyjątkowo trudna sytuacja życiowa w pełni usprawiedliwiała tę decyzję. Jak Ori postanowiła, tak też uczyniła - nakarmiła psa i nazwała go Bursztynem. Wyjatkowo piękny odcień brązowej sierści w pełni usprawiedliwiał ten wybór imienia. Pozostałe psy były tak zaskoczone bezczelnym uczynkiem Ori, że przyjęły Bursztynka życzliwie do stada, podobno zresztą psy nie potrafią liczyć. Bursztyn zachowywał się taktownie, okazywał szacunek starszym braciom, a wesoło bawił się z młodszymi i psy pośród bujnej majowej zieleni biegały szczęśliwe jak pierwsze stworzenia w Raju.
Pojawił się wszakże wąż, który ukąsił w serce Pufiego, pieska mającego przez lata pozycję w stadzie tak nikczemną, że psy z pewnością posyłałyby go po piwo, gdyby Ori nie wymagała od nich bezwzględnej abstynencji. Wąż ów podszepnął miłemu dotąd i łagodnemu Pufiemu, że oto nadarza się okazja, by wspiąć się w hierarchii o szczebelek wyżej, wystarczy tylko stąpnąć po karku Bursztyna. Pufi zaczął wspinaczkę, bezwzględnie dręcząc Bursztyna, gryząc go i maltertując z coraz większą przyjemnością. Ori próbowała wszelkich metod perswazji i ratunku, szukała dla Bursztyna nowego domu - z oczywistym rezultatem! - zapraszała do mediacji psiego trenera, nic nie było w stanie zmienić postawy Pufiego. Pozostało jedno - rozdzielić psy. I wtedy Ori zetknęła się z zadziwiającą dla niej zagadką pisch uczuć: szczęśliwy na początku, pieszczony i hołubiony Bursztyn zaczynał szybko tęsknić za Pufim...
Po dwóch latach tej dziwnej przyjaźni psy są nierozłączne, Pufi złagodniał, gryzie Bursztyna od niechcenia i przypomina to pocałunki na do widzenia u mocno znudzonego sobą małżeństwa.
Po każdym gryźnięciu starannie i czule wylizuje Bursztynka, który poddaje się tym zabiegom bez sprzeciwu. Ori nie wie, czy z przyjemnością, ponieważ Bursztyn ma przy tym bardzo zagadkową minę.
oj, piekna historia. pamietasz kiedy mowilam Ci, ze mialam kiedys tutaj dwa koty, rodzenstwo- Elwisa i Majzi. niestety chlopa bylo trzeba oddac dobrym ludziom, a ryczalam przy tym jak bobr. dziewczynka zostala, ale i tak nie jest juz moja. dobrze, ze u Was zakonczylo sie wszystko pomyslnie dla stworzen. caluje :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze przepięknie piszesz :)) Rzeczywiście mina Bursztyna jest zagadkowa, pewnie woli być wylizany a niżeli gryziony?:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piękna opowieść , uwielbiam czytać Twoje historie, zwierzaki mają wielkie szczęście , że trafiły pod Twój dach :-)
OdpowiedzUsuńOri, ubawiłaś mnie do łez.
OdpowiedzUsuńPozdrawam Was
Mina bursztyna mówi przecież wyraźnie :No dobra, jak już musisz to dawaj tych parę całusów, ale nie myśl, że ja będę tak samo> :))
OdpowiedzUsuńPiękna historia.Szkoda,że ludzie nie potrafią się tak dogadywać.Z nami mieszkają dwa psiaki:13-letni "niby"jamnik i sunia,którą jakiś"nie człowiek"wyrzucił z samochodu.Jest już z nami prawie trzy lata.To psiak z podwójnym ADHD ale za to chyba najbardziej ją kochamy.Z nią po prostu jest komedia.Nazywamy ją naszą terapeutką.Potrafi zawsze poprawić nam humor.Miłej niedzieli:)))
OdpowiedzUsuńNo piękna historia, przyjaźń ponad wszystko, fajne zdjęcia no i Ori powiedz co ten Bursztyn wyczynia z uszami, to tak ze szczęścia czy to Twoja ingerencja dla potrzeb fotograficznych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Ja myślę że Bursztyn jest trochę masochistą, skoro tęsknił za swoim 'oprawcą'... a mina Bursztyna świadczy o poddaniu ale też pewnwj niepewności czy aby te zabiegi nie przerodzą się w coś więcej... miałam podobną sytuację kiedyś, sprowadzony nowy psiak był początkowo rywalem, tłamszony wiecznie przez starszego, już zadomowionego psiaka, póżniej przerodziło się to wielka miłośc...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie pyszczki i Ciebie Ori!