środa, 23 września 2009

Jak dobrze mieć Nukę...


























































Jak Ori dałaby sobie radę bez Nuki? Nuka wychowuje małe kotki, pilnuje stołu nakrytego do śniadania, a kiedy Ori wytaszczy do ogrodu kosze pełne owoców i warzyw (przeznaczone na przetwory jesienne, ale najpierw muszą nacieszyć oczy!), nie dopuści do nich nikogo.
Sama, owszem, wyciągnie z wiadra kilka jabłek, ale głównemu wrogowi - Fetce - potrafi pokazać zestaw min, przed którymi drżą wszystkie psy! Szczególnie Orion, który jest takim małym misiem...
Ori kupiła mnóstwo jabłek, pomidorów, buraków, papryki, cebuli i... spotkało ją niemiłe zaskoczenie. Otóż ani owoce ani warzywa nie chciały się same przetworzyć! Dlatego Ori, zamiast robić to, co jej najlepiej wychodzi, czyli siedzieć w ogrodzie i nie wadzić nikomu, spędza długie godziny nad parującymi wielkimi garnkami, miesza, doprawia i odprawia tajemne ceremonie, dzierżąc w jednej dłoni drewnianą łyżkę, w drugiej szklaną pokrywkę, trzecią grzebie w stosie karteczek z przepisami, czwartą łapie w locie Groszka, który zamierzał wylądować w przecierze pomidorowym, piątą odgania Fetkę, bo jej długi nos już za moment zamieszałby w garnku, szóstą... i tak dalej.
Skutkiem ubocznym uwiązania Ori w kuchni jest to, że dla wzmocnienia swego kuchennego ducha szuka w internecie ciekawych przepisów, które zapisuje na niezliczonych karteczkach.
Na jedną z nich natknął się po powrocie do domu Pan Tymianka. Miły jego oczom napis "Kotlet" wywołał uśmiech zadowolenia. Na krótko.
-Co??? Kotlet z fasoli? - zawołał z przerażeniem. Ori szybko wyrwała mu kartkę z ręki i odwróciła jego uwagę świeżym ciastem śliwkowym. Nie należy drażnić głodnego mężczyzny.
Tylko Nuka ma nieograniczoną cierpliwość wobec Ori, która jest jej najukochańszym dzieckiem i której wybaczyłaby nawet kotlety z fasoli na obiad. Jak dobrze mieć Nukę...









8 komentarzy:

  1. No to masz 'ochroniarza'...cudna suczka...całusy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze mieć Ori...która tak ciekawie potrafi opowiadać i robić takie piękne fotorelacje tychże opowiadań.Jak dobrze mieć Ori...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo pies jest dobry na smutki. Ah Ci mężczyźni i "Kotlet" jako obiad podstawowy, najlepszy, ulubiony...

    ps. na ostatnich zdjęciach Nuka wygląda jakby się śmiała - no może trochę złośliwie

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny ochroniarz, ja też mam taką sunie, i ile jest ubawu jak inne psy ją próbują "wyprowadzić w pole".
    Całusek dla Nuki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No pięknie to wszystko wygląda, koniec lata u Ciebie musi być piękny, Nuka pilnuje, Ori biega z aparatem, dojrzałe owoce w koszach, słowem raj.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie ;)) Co Ori zrobiłaby bez Nuki i bez kilku-kilkunastu par rąk?

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pracowita i pomyslowa Ori, tyle przetworow narobic, podziwiam no i trzeba miec szczescie do takich wspanialych zwierzaczkow, Nuka - pomocnica i lagodna Feta, toz to skarby :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ori, wszystkie nasze zwierzaki mają kulinarne upodobania zbliżone do Pana Tymiankowych; Kotlet? - Tak!
    Fasola? - Obrzydliwość!
    Naleśniki? - Ohyda!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń