Ori, przeczuwałam ze coś się stało niedobrego...przeczuwałam...już miałam napisac do Ciebie, pomyslałam jednak że pewno nie pomogę, może bedzie to nietakt w takim momencie...nie wiem dlaczego, przeczuwałam... Trzymaj się, niestety zwierzaki żyją krótko, stanowczo za krótko....
Ori Droga! Aksamitek miał wielkie, wielkie szczęście, że Ciebie spotkał na swojej drodze, z Tobą i przy Tobie życie spędził. To było bardzo dobre życie, bo przecież nie ma nic lepszego dla kota, niż być kochanym, podziwianym i uwielbianym. Przez Ciebie.
Wiem, że rozłąka bardzo boli. Wszystkie łzy trzeba wypłakać. Jednak to kiedyś minie. I zostanie tylko wspaniała pamięć o wspaniałym zwierzątku, o Aksamicie.
oj, zadne to pocieszenie, wiem. ale tak jak ktos napisal, zyl z Wami a to dla zwierzaka juz szczescie wielkie.odratowany pewnie z nedzy i niechcenia, mial piekne zycie.szczesciarz wielki.sciskam bardzo mocno Ori, bardzo.
Nie wiem co napisać, w takich sytuacjach,żadne słowo nie odda tego co się czuje. Jakoś dojść do siebie pozwala chyba tylko myśl, że odszedł za "tęczowy most" jako kotek kochany ...
Droga, Kochana Ori. Zaglądam do „Domu Tymianka” regularnie, odkąd go tylko odkryłam. Uwielbiam TO miejsce, działa na mnie wręcz jak najlepsze lekarstwo. Kochana Ori, (kochana, bo tylko człowiek, o TAAAKIM wielkim sercu może być tak określanym), czuję, że z nas pokrewne dusze jeśli chodzi o przeogromną miłość do naszych „młodszych braci”. Z tą „tylko” różnicą, że Ty masz doskonałe warunki, by móc cieszyć się tyloma dobrymi serduszkami, a ja jako kobieta dusząca się w mieszkanku blokowym o powierzchni 40m!!! mogę sobie jedynie pozwolić na jedno takie serduszko :( Wiele razy zaglądając do Ciebie szklą mi się oczka. Są to przeważnie łzy szczęścia, podziwu, zachwytu. Tym razem ryczałam... Pięknie opowiedziałaś fotkami o odejściu Aksamitka. Dwa ostatnie zdjęcia rozrywają moje chore serducho na pół. Od niedzieli nosiłam się z zamiarem, by napisać kilka słów. Ale, gdy tylko otwierałam ten post...nie mogłam, łzy uniemożliwiały pisanie. Wiem, że żadne słowa w takich chwilach nie są w stanie Was pocieszyć. Ból i łzy ustąpią z czasem miejsca pięknym wspomnieniom, które będziecie nosić w sercach do końca... Wiem też jak boli taka strata. Pożegnałam przed laty moją cudowną 18-letnią „wilczycę” Korę. Dziś w jej miejsce mam małego kundelka z ogromnym ADHD :)) Bardzo Ci współczuję, gorąco pozdrawiam i serdecznie przytulam: ALEXA http://black-lady.bloog.pl/
;-( Znowu się poryczałam. I jeszcze to ostatnie zdjęcie... na pewno odszedł tam, gdzie wszystkie koty mruczą ze szczęścia.
OdpowiedzUsuń:-(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Ori. Mocno ściskam.
OdpowiedzUsuńOri, przeczuwałam ze coś się stało niedobrego...przeczuwałam...już miałam napisac do Ciebie, pomyslałam jednak że pewno nie pomogę, może bedzie to nietakt w takim momencie...nie wiem dlaczego, przeczuwałam...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, niestety zwierzaki żyją krótko, stanowczo za krótko....
Strasznie mi przykro....
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno.
Kochana Ori,bardzo ,bardzo mi smutno,ściskam Cię serdecznie i przytulam.Co tu gadać...żył blisko Ciebie a to znaczy,że miał dobre i szczęśliwe życie.
OdpowiedzUsuńOri Droga!
OdpowiedzUsuńAksamitek miał wielkie, wielkie szczęście, że Ciebie spotkał na swojej drodze, z Tobą i przy Tobie życie spędził.
To było bardzo dobre życie, bo przecież nie ma nic lepszego dla kota, niż być kochanym, podziwianym i uwielbianym. Przez Ciebie.
Wiem, że rozłąka bardzo boli. Wszystkie łzy trzeba wypłakać. Jednak to kiedyś minie. I zostanie tylko wspaniała pamięć o wspaniałym zwierzątku, o Aksamicie.
oj, zadne to pocieszenie, wiem. ale tak jak ktos napisal, zyl z Wami a to dla zwierzaka juz szczescie wielkie.odratowany pewnie z nedzy i niechcenia, mial piekne zycie.szczesciarz wielki.sciskam bardzo mocno Ori, bardzo.
OdpowiedzUsuńOn na pewno tego nie chciał...
OdpowiedzUsuńAle by może Komuś był jeszcze potrzebny...
Nie ma słów pocieszenia, są tylko moje myśli przy Tobie
Tulę Cię mocno.
Ze wzruszenia i żalu odjęło mi mowę. Dla takich kotów musi istnieć jakieś kocie niebo.Ech!
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać, w takich sytuacjach,żadne słowo nie odda tego co się czuje. Jakoś dojść do siebie pozwala chyba tylko myśl, że odszedł za "tęczowy most" jako kotek kochany ...
OdpowiedzUsuńOri, ciężko pocieszyć........jak sama mądrze powiedziałaś - ból musi się wyboleć.... Ściskam.
OdpowiedzUsuń:( tak mi przykro...
OdpowiedzUsuńOgromnie mi przykro:((((Wiem co czujesz.
OdpowiedzUsuńOjej, jak smutno, przykro mi, przytulam mocno!
OdpowiedzUsuńNo i nam też jest niezwykle przykro.:(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Pozdrawiamy.
Bardzo, bardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńDroga, Kochana Ori.
OdpowiedzUsuńZaglądam do „Domu Tymianka” regularnie, odkąd go tylko odkryłam. Uwielbiam TO miejsce, działa na mnie wręcz jak najlepsze lekarstwo.
Kochana Ori, (kochana, bo tylko człowiek, o TAAAKIM wielkim sercu może być tak określanym), czuję, że z nas pokrewne dusze jeśli chodzi o przeogromną miłość do naszych „młodszych braci”. Z tą „tylko” różnicą, że Ty masz doskonałe warunki, by móc cieszyć się tyloma dobrymi serduszkami, a ja jako kobieta dusząca się w mieszkanku blokowym o powierzchni 40m!!! mogę sobie jedynie pozwolić na jedno takie serduszko :(
Wiele razy zaglądając do Ciebie szklą mi się oczka. Są to przeważnie łzy szczęścia, podziwu, zachwytu. Tym razem ryczałam... Pięknie opowiedziałaś fotkami o odejściu Aksamitka. Dwa ostatnie zdjęcia rozrywają moje chore serducho na pół. Od niedzieli nosiłam się z zamiarem, by napisać kilka słów. Ale, gdy tylko otwierałam ten post...nie mogłam, łzy uniemożliwiały pisanie.
Wiem, że żadne słowa w takich chwilach nie są w stanie Was pocieszyć. Ból i łzy ustąpią z czasem miejsca pięknym wspomnieniom, które będziecie nosić w sercach do końca...
Wiem też jak boli taka strata. Pożegnałam przed laty moją cudowną 18-letnią „wilczycę” Korę. Dziś w jej miejsce mam małego kundelka z ogromnym ADHD :))
Bardzo Ci współczuję, gorąco pozdrawiam i serdecznie przytulam:
ALEXA
http://black-lady.bloog.pl/