piątek, 18 marca 2011
wtorek, 15 marca 2011
Projektanci ogrodów rozpoczęli sezon
Zespół twórczych, niezmordowanych architektów krajobrazu z zapałem zabrał się za wiosenne porządki w ogrodzie Tymianka. Nosy i łapy wypoczęte po zimie grzebią, wygrzebują, podkopują i przekopują ścieżki i placyki między drzewami. Żeby żadnemu głupiemu pierwiosnkowi nie przyszło do głowy wyrosnąć
na tej ziemi! Kaliny i pęcherznice trzeba obgryźć według własnych projektów, a szczególnie sumiennie należy wykopywać dołki na głównej ścieżce, żeby Ori nie nudziło się w czasie chodzenia.
Kiedy Ori wpada w taki dołek, mówi różne śmieszne rzeczy, a jeszcze śmieszniej jest, gdy Pan Tymianka utknie w dołku z wyładowanymi taczkami. Którymi zresztą i tak zbyt daleko nie pojedzie, bo Miłek w czasie jazdy napada na gumowe koło.
poniedziałek, 14 marca 2011
Foksik znowu szuka domu!
Mały Foksik, najbardziej przebojowy piesek z "sześciopaku" szczeniaczków przywiezionych we wrześniu ze Starachowic, po sześciu miesiącach pobytu w nowym domu, wraca do hoteliku.
Zaczyna ósmy miesiąc życia i najwyraźniej przestał cieszyć opiekunów.
Nieporadnej słodkiej kulce rosną łapy i uszy, nie siedzi grzecznie na kanapie, tylko domaga się długich spacerów, a buty czy kable zostawione w zasięgu zachłannego pyszczka kończą prędko żywot.
Ulga i radość, że wbijana opiekunom przy adopcji formułka "Jeśli coś się zmieni, nie będą państwo mogli/chcieli opiekować się pieskiem, proszę zadzwonić, nie wyrzucać umowy adopcyjnej z numerem telefonu itd." przekrzykiwana zapewnieniami "Ależ skąd, my nigdy, my na zawsze!!!" zapada jednak w pamięć i szczeniak nie ląduje na ulicy ani w schronisku.
Swoją drogą, to niesprawiedliwość: z Panem Tymianka nikt nie podpisywał umowy adopcyjnej na Ori, dostał przed laty uroczą i subtelną blondynkę w zwiewnych sukienkach i pantofelkach na obcasie, a teraz ma zrzędzącego babiszona ustrojonego w polarki i gumiaki. I co? Żaden hotelik, a nawet schronisko jej nie przyjmie. Na szczęście, Ori nie gryzie kabli, to jedna z jej ostatnich zalet.
Podopieczni Domu Tymianka bardzo proszą o wsparcie finansowe. W styczniu i lutym miały bardzo niewiele wpłat, taka już jest tajemnica natury ludzkiej, że reaguje najmocniej na świeże
- wybaczcie wyrażenie - efektowne nieszczęście, a psy, które są bezpieczne i zaopiekowane w hoteliku, jakoś wypadają z pamięci. A one nadal potrzebują opłacania hotelu, karmy, leczenia.
P.S. Zdjęcia Foksika robione były we wrześniu, jeszcze nie ma aktualnych.
niedziela, 13 marca 2011
Akademia Filmowa ma zaszczyt...
... a raczej nie doznała jeszcze zaszczytu obejrzenia tego przeuroczego filmiku.
Autorką jest Marysia Matyjasik i doprawdy, to bardzo denerwujące, że w tak młodym wieku już ma taki talent! Zaledwie I klasa liceum i bezczelna mieszanka talentu i poczucia humoru!
Filmik powstał na potrzeby akcji wspierającej Dom Tymianka, zorganizowanej przez uczniów klasy If liceum Hoffmanowej w Warszawie.
Film wzrusza Ori ze zrozumiałych względów, ale również zastanawia ją głęboko, jakim cudem Autorka tak trafnie oddała jej charakter?!
Gorące podziękowania Pani Profesor Annie, Marysi, Oldze Wójcik - twórczyni pięknego plakatu oraz wszystkim młodym ludziom, którzy podzielili się swoją wrażliwością ze zwierzętami.
sobota, 12 marca 2011
Tropiąc przedwiośnie z Lisem
Kiedy na wiejskich drogach spod śniegu wychyla się kuszące błoto, a na wierzbach pojawiają się kosmate perełki, nadchodzi pora na poszukiwanie przedwiośnia.
Najlepiej zabrać ze sobą wytrawnego tropiciela śladów - Lisa. Spójrzcie na jego uszy: są stanowczo nastawione na wiosnę!
poniedziałek, 7 marca 2011
niedziela, 6 marca 2011
Czyżby nadeszło Jutro?
"Jutro" w pojęciu Ori to dość mityczne miesce, do którego się zmierza nieustannie, by coś w nim wreszcie zrobić, napisać, dokończyć. Jutro ma jednak brzydką umiejętność oddalania się i bardzo często Ori jakieś zamierzone Jutro osiąga po dwóch tygodniach.
Można zatem przyjąć, że chwilowo nastąpiło Jutro, którym zresztą Ori od tygodnia straszy, że się odniesie, skomentuje komentarze i w ogóle.
Sawana wróciła do Warszawy bardzo smutna, z pogryzionym (przez siebie) ogonkiem i w dużo gorszym stanie, niż ktokolwiek przypuszczał. Zamieszkała w domowym hoteliku, ale w jej przypadku tylko własny dom z kochającym MĄDRYM opiekunem jest szansą na powrót do psiej normalności.
Teraz nastąpią odniesienia i pęk złotych myśli.
Kilka osób zauważyło słusznie w komentarzach, że w Niemczech psom nie wolno szczekać w mieszkaniach. To prawda. Niemcy, Szwajcarzy, Austriacy i tego typu narody mają szczególny stosunek do hałasu. Ori spędziła trochę czasu w ich krainach i nigdy, ani w mieście ani na wsi nie spotkała szczekającego psa. Widziała natomiast przeurocze kurioza w ogródkach: sztuczne psy, które wydawały z siebie coś w rodzaju szczekania. Na baterie chyba?
"Opiekunowie" Sawany mieszkali w Niemczech od długiego czasu i doskonale znali wszelkie zasady
i przepisy. Sawa miała zaś prawo ich nie znać. Jest młodą, inteligentną suczką, wystarczyłoby więc kilka spotkań z behawiorystą, który podpowiedziałby, jak z nią postępować. No, ale to są koszty i czas trzeba tracić, a taniej i praktyczniej było zadzwonić do pani Magdy i pozbyć się problemu.
Kiedy Sawa już była w Polsce, jeden z członków tej sympatycznej rodziny był uprzejmy wypowiedzieć się na piśmie na psim forum, gdzie zarzucił suczce wielkie zbrodnie: jest STARA, próbowała pożreć mu dziecko, rzuca się na wszystkie żywe istoty okoliczne, a najpiękniejszy cytat Ori pozwoli sobie przytoczyć: "Sawa nie reflektowała chodzenia na smyczy".
Paskudna złośliwa duszyczka Ori doceniłaby trud umysłu, który spłodził tak eleganckie zdanie i radowałaby się nim niezmiernie, gdyby efektem tej musującej inteligencji nie był dramat psa.
Psy amstaffowate i bullowate należą do najbardziej skrzywdzonych przez, za przeproszeniem, człowieka, ras. Kilkanaście lat temu stały się szalenie modne w karkowych warstwach społeczeństwa,
więc fabrykowane w pseudohodowlach, fatalnie traktowane i porzucane jako groźne i niebezpieczne (a jaki niby ma być dręczony pies, "przyuczany" do walk na przykład?), teraz zapełniają schroniska.
Konieczna dygresja: bywa, że opiekunowie pomimo wszelkich starań nie są w stanie poradzić sobie z bardzo dominującym lub zbyt aktywnym psem - są różne charaktery i temperamenty psie i ludzkie - i wtedy najlepszym wyjściem jest znalezienie nowego domu. Fundacje czy hoteliki "wydające" psy do nowych domów zobowiązują się zresztą do pomocy, bezpłatnych konsultacji z behawiorystą i oczywiście do przyjęcia psa z powrotem, jeśli inne metody zawiodą.
W przypadku Sawany zabrakło chęci do odrobiny starań, a przede wszystkim klasy ludziom, którzy zdziwili się, że ich żywy pies nie zachowuje się jak pluszowa zabawka.
"Nie reflektowali" myślenia, ot co.
(Czytelniku, Który Dotrwałeś, zrób sobie przerwę na reklamy, czyli pokrzep się obiadem, kolacją, jogurtem niskotłuszczowym, ponieważ nastąpi część dalsza tekstu. Ori pokrzepi się tymczasem cukierkiem otrzymanym od Asiek: "Nie znam nikogo innego, kto potrafi tak elegancko nachlastać po gębie".
Asiek! To najpiękniejsze słowa, jakie może usłyszeć osoba tak miłująca ludzkość i słowo pisane jak Ori! Wielkie dzięki!)
Nieszczęśnicy od Sawany, nad którymi tak pastwi się Ori, nie są wcale wyjątkami.
Tacy "niereflektujący" śnią się po nocach osobom odpowiedzialnym za oddawane psy, bo nawet najstaranniejsze wybadanie intecji człowieka, wizyty przed- czy poadopcyjne nie gwarantują sukcesu.
To proste: pierwsze spotkanie jest jak pierwsza randka. Przyszły opiekun zakochuje się w psie i pokazuje się z najlepszej strony, obiecuje miłość dozgonną (i zapewne w nią wierzy), a ewentualna kanalia wyłazi z niego nieco później.
Ori ma własnych niereflektujących ulubieńców. Numerem Jeden jest Pani (bardzo wysokie wykształcenie, kultura, kurtuazja, koneksje), która powodowana porywem ogromnej miłości adoptowała Gabrysia. Wiele osób zna uśmiechnięty pyszczek Gabrysia z zaprzyjaźnionych blogów.
Gabryś to najradośniejsze, najsłoneczniejsze stworzenie na świecie.
Ori po długiej rozmowie telefonicznej z Panią była zachwycona i szalała z radości, opiekunka Gabrysia z fundacji Maja po wizycie i przekazaniu pieska takoż. Na drugi dzień pani Joanna otrzymała smsem polecenie zabrania psa z uzasadnieniem: "Jednak nie mogę go pokochać".
Numer Dwa to Pan, któremu Ori przed laty oddała znalezionego na ulicy szczeniaczka. Też było pięknie, urokliwa willa, przodkowie w Powstaniu, zachwyt nad pieskiem. Po tygodniu telefon i bardzo nieprzyjazny ton nakazujący natychmiastowe odebranie pieska, bo szczeniak JEST SMUTNY, a oni by chcieli wesołego. A jeśli nie zostanie odebrany, to - znowu cytat - WYRZUCIMY NA ULICĘ.
Ori popędziła na sygnale po pieska i właściwie jest kreaturze bardzo wdzięczna, bo Miłek jest z nią już 9 lat i jest jej wielkim szczęściem.
Częstym schorzeniem ludzi subtelnych uczuć jest alergia na sierść. Nasila się przed wakacjami, majowymi weekendami, albo kiedy szczeniaczek pogryzie kabel od telewizora.
Ludzie kulturalni nie rozumieją także, dlaczego szczeniak nie chodzi do toalety, nie spuszcza wody i nie korzysta z bidetu.
Na wszelki wypadek Ori zaznacza, że to wszystko nie dotyczy ludzi rozumnych, odpowiedzialnych, kochających swoje zwierzęta i że takich ludzi są ogromne rzesze i sama (odpukać) ma szczęście trafiać na takich prawie bez wyjątków.
Ilustracją do tego miłego tekstu są zdjęcia Pyszczków, które od wielu miesięcy czekają z nadzieją na własne domy. Są pod opieką fundacji Maja, a Ori poznała je podczas odwiedzin u swoich podopiecznych w hoteliku. Wszystkie są bardzo młode, urocze, stęsknione, pozbierane po ulicach, śmietnikach i lasach.
A jeśli ktoś z Was poczuł, że jest między nimi WASZ PIES?...
Subskrybuj:
Posty (Atom)