Prezes Kiciuniek z wielkim wdziękiem pracuje nad wizerunkiem Fundacji i poświęca się wychowaniu młodego pokolenia, czego dowody mamy na zdjęciu. Dowody odjechały już do swoich domków, biedny Prezes może odpocząć, a my mamy okazję do uporządkowania tematów, które poruszyła Ori po śmierci Smuteczka. Samą Ori może też wyjątkowo odeślemy do smażenia konfitur, bo na nic dzisiaj jej skłonność do poetyckiego widzenia rzeczywistości, więc pozwolicie, że posłużę się prostszą formą wyrażania myśli.
Najpierw słów kilka o Rachowie, szczególnie dla nowych Czytelników, którzy - chwalić Boga - jeszcze się tu pojawiają.
Przytulisko w Rachowie Starym (gmina Annopol) nie jest schroniskiem w sensie "prawa".
Według urzędników, psy są "prywatną własnością" zgromadzoną na prywatnej posesji pani Stanisławy Olszewskiej, a po jej śmierci w marcu tego roku - "własnością" jej córki Renaty.
Prywatna własność jest, jak wiadomo, prywatnym zmartwieniem własciciela, dlatego zarówno kiedyś pani Stanisława, jak i obecnie pani Renata wszelką pomoc od gminy musiały wybłagiwać i wyżebrywać i od czasu do czasu jakiś łaskawy ochłap otrzymywały.
Równocześnie owa "prywatność" jest błogosławieństwem dla psów, bo dzięki niej żaden dureń z pieczątką nie może wydać na schronisko wyroku śmierci (a zakusy są!)
Każdy, kto interesuje się losem bezdomnych zwierząt w Polsce, wie, co dzieje się ostatnio ze schroniskami, są zamykane, a psy masowo skazywane na zagładę, ponieważ z okazji wielkiego święta piłki kopanej w przyszłym roku będziemy udawać kraj cywilizowany, a w takim bezdomne psy na ulicach i ogromne przepełnione nędzne schroniska brzydko się prezentują.
W Rachowie po śmierci pani Stanisławy było prawie 200 psów, obecnie dzięki pracy wolontariuszy kilku fundacji jest ich 153. Sześć jest w hotelikach pod opieką Domu Tymianka.
O tym, jak powstawało przytulisko i kim była pani Stanisława, napiszę osobno, ponieważ była to osoba,
która zasłużyła na nasz szacunek, pamięć i wielką wdzięczność za wszystko, co zrobiła dla naszych braci mniejszych najnędzniejszych z nędznych.
Kilka lat temu fundacja Dar Serca wybudowała kojce dla części psów, doprowadziła wodę i do tej pory finansuje częściowo karmę dla psów. Około 50 psów jest jeszcze na łańcuchach (chyba się szczęśliwie pomyliłam, pisząc, że 60). W większości są to właśnie psie staruszki...
Niektóre są uwiązane nawet w prymitywnych zagrodach z siatki lub desek, ponieważ gryzą się z sąsiadem. Wiele łańcuchowych staruszków jest niewidomych, większość cierpi na chore stawy, bo leżenie na mokrym i zimnym piasku czy śniegu bez możliwości wybiegania się musi się kończyć chorobą i bólem.
Budy są klecone,z czego się da i jeśli w okolicy znajdzie się deska, listewka czy drzazga zdatna do użytku, jest natychmiast przetwarzana na budę przez pana Waldka, który jest partnerem i pomocnikiem pani Renaty. Niedawno zbudował 6 nowych bud i remontuje stare przed zimą.
Pani Renata powiedziała mi wczoraj, że pilnie potrzeba jeszcze PIĘCIU ciepłych bud.
Teraz kwestia, która mi najbardziej leży na sercu, czyli KOJCE.
Kojec to duże pudło, które ma drewnianą PODŁOGĘ i DACH.
Do kojca wstawia się ocieplaną budę. Staruszek po wyjściu z budy nie grzęźnie w błocie czy śniegu, tylko kładzie się na suchej, ciepłej podłodze. Tylko kojce dają możliwość zrzucenia łańcuchów!!
Kojce są upiornie drogie, ale są jedyną szansą na zapewnienie staruszkom godziwych warunków tej malutkiej reszty życia, jaka im została. Niektóre staruszki są już zbyt słabe i zniedołężniałe, żeby zmieniać miejsce pobytu, poza tym szanse znalezienia domów dla wszystkich są zbliżone do zera.
Dom Tymianka powstał między innymi po to, by zbudować mały azyl dla psich staruszków, a właściwie nie azyl, tylko dom. Mamy miejsce i budynek, który trzeba gruntownie wyremontować, dlatego jest to kwestia nie najbliższej przysżłości. Staruszki z Rachowa nie mają czasu.
Dlatego przynajmniej kilka z nich chciałbym zaprosić do naszego domu, żeby nacieszyć się ich obecnością i przemianą smutnych psów schroniskowych w roześmiane i rozpieszczane stwory, tak, jak dane mi to było z Sabą, Tarą, Kiciuńkiem i innymi.
Ponieważ psy z domu Tymianka absolutnie nie podzielają moich zapędów do ratowania staruszków i wszelkim "intruzom" szczekają: NIE!, nowe staruszki muszą mieć odpowiednio przygotowany teren, aby spokojnie i bezpiecznie mogły zagospodarować się w nowym miejscu.
Wracamy więc do punktu wyjścia, który nazywa się KOJCE.
Fundacja, która uparcie zbiera pieniądze na kojce, musi równocześnie utrzymywać Podopiecznych w hotelikach i chce jak największą liczbę młodszych psów z Rachowa ulokować w hotelikach, by dać im szansę na znalezienie domu. Hoteliki są kosztownym, lecz najlepszym rozwiązaniem, ponieważ psy są tam uczone dobrych manier, chodzenia na smyczy, obserwowane przez opiekunów, a z doświadczenia wiem, że ludzie o wiele chętniej adoptują psy z hoteliku niż bezpośrednio ze schroniska.
I to by było na tyle, jak mawiał profesor Stanisławski, kończąc wykłady o wyższości Świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia.
Kto czuje wyższość psiego staruszka szczęśliwego i sytego nad staruszkiem umierającym w piaskowym dołku, niech włączy się do ratowania staruszków tak, jak chce i potrafi.
Tylko błagam - nie wszczynajcie akcji "Ciepła buda dla Ori"!
Pomimo przeogromnej miłości do zwierząt jeszcze jestem kobietą...
A tak wygladają kojce i tak mniej więcej (koszmarnie) kosztują:
Ori kawał roboty zrobiłaś , co prawda widzę ,że przy wydajnym udziale Prezesa ..
OdpowiedzUsuńPrzezesostwo nie jest usłane samymi różami :))
a ja utknełam między sianem a kaszą ...
ucałowania !! i proszę pocałować Kiciunia w łapulkę
Ktoś napisał w komentarzu do poprzedniego wpisu, że ten blog ma już 187 obserwatorów. Gdyby tylko co drugi z nich wpłacił jednorazowo, niezależnie od ewentualnych, stałych comiesięcznych wpłat 50 zł, mielibyśmy 9350 zł. Czyli 3 kojce od ręki. Deklaruję, że moja najbliższa miesięczna wpłata przeznaczona na pomoc zwierzętom znajdującym się pod opieką tej fundacji zostanie powiększona o kwotę na kojce. Kto następny?
OdpowiedzUsuńDokładam się oczywiście i namawiam pozostałych.
OdpowiedzUsuńRobiąc tak niewiele, możemy zrobić tak wiele!!!
Buziaki przesyłam:)))
Ja też deklaruję dodatkową kwotę wpłaty. Ale cały czas myślę sobie, czy tych kojców nie da się jakoś taniej wyprodukować? Może hurtem, może z osobnych części - osobno (w zakładzie stolarskim) zamówić podesty, osobno budy i osobno metalowe ogrodzenie? Nie znam się, ale może ktoś coś podpowie?
OdpowiedzUsuńŁOŻESZ ..A FAKTYCZNIE CENY POWALAJĄCE....I NIESTETY MYSLĘ,ŻE CENA JEST WYSSANA...ALE TAKI ŚWIAT...KAŻDY CHCE ZAROBIĆ!!!CAŁUSKI DLA PIESKÓW:))TRZA TA PRZEMYSLEĆ..I SIĘGNĄC DO PORTFELIKA:)))
OdpowiedzUsuńWitaj Ori
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ceny są zabójcze...szukaliście gdzieś tańszych?Może ktoś wie gdzie można zakupić taniej takie kojce???
Oczywiście coś dorzucę w najbliższym czasie:)
Pozdrawiam cieplutko
Cena kojców mnie powaliła ;(. Może rzeczywiście trzeba poszukać jeszcze u innych producentów. Ta wiadomość trochę przerosła mnie ;( Na razie będzie wpłata na konto. Ale popytam wśród znajomych. Im więcej uszu i języków, tym więcej szans na pozytywne rozwiązanie. Ściskam Opiekunki i psie, i kocie łapki.
OdpowiedzUsuńOri, pomagam jak zawsze. Mam też na oku firmy, do których uderzę o pomoc. I tutaj prośba do odwiedzających bloga. Moze znacie firmy, które stoją dobrze finansowo i mogłyby wesprzeć od czasu do czasu. Pomyślcie, taka pomoc byłaby super!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,DorotaC
Mnie tez ceny kojcow zaszkowaly, szkoda, ze az takie drogie, no nic to zaraz lece szukac konta fundacji, zeby swoja cegielke dlozyc jak tylko wyplate dostane... a na swoim blogu dam link do Ciebie, zeby ludziska poczytali. Moze sie ktos dolozy!
OdpowiedzUsuńGlaski dla wszystkich futrzakow :)