To było tak:
w Wielki Piątek Ori zostawiła pod opieką Pana Tymianka Wzruszacze oraz czyściutki, pachnący pastą do podłogi dom i wyrastające w ciepłym miejscu drożdżowe baby (czyściutki dom i baby to fikcja literacka, ale to w końcu nieszkodliwe marzenie) i pojechała do płońskich psich sierotek.
Nie sama, oczywiście, tylko w towarzystwie prezesa zaprzyjaźnionej fundacji "Zielony Pies".
Celem podróży było zapoznanie się z sytuacją, zawiezienie karmy psom i ustalenie planu działania.
W samochodzie jechały przezornie psie podróżne transportery.
Podróż była przyjemna, bo prezes z prezesem mieli mnóstwo arcyważnych i ciekawych tematów do obgadania.
Prezes Kiciuniek jednak, wspomagany przez Tymusia, Miłego Psa, Nukę i całą tę niebiańską tymiankową bandę kazał Ori w pewnej chwili wyjrzeć przez szybę i pokazał jej sprytną niebiańską łapeczką oddaloną nieco od trasy żwirownię, na której wysokich, spadzistych zboczach biegały trzy psy.
- Mirek! - wrzasnęła Ori - Tam są psy!
To jest owo miejsce:
Dalszej części opowieści nie będzie, bo Ori musi wyjąć z piekarnika świąteczny sernik (tak, wieczorem drugiego dnia świąt! Czas w domu Tymianka biegnie po swojemu).
Rezultaty opowieści na zdjęciach powyżej i poniżej:
cudowny owczarek Dorian, malutka dzidzia Lulu i słodka Taffi.
Nasze maleńkie ZMARTWYCHWSTANIA,
które w Wielki Piątek otrzymały nowe życie.
Na relację z wizyty u płońskich sierotek Ori zaprasza jutro.
Dużo, dużo bardzo smutnych zdjęć
i dużo dobrych planów.
Jak to dobrze, że Kiciuniek i reszta tęczowo-niebiańskiej bandy czuwa!
OdpowiedzUsuńCzuwają, wiem, że zawsze mogę na nich liczyć!
UsuńU Ciebie 3 w piątek ,u mnie jeden w sobotę.Wkrótce i ja opiszę.Trzymaj się kochana .Pozdrawiam Ciebie Pana Tymianka i ukochaj całą resztę.
OdpowiedzUsuńCzytałam u Ciebie tę zapowiedź... Jutro zadzwonię, ściskam:-)
UsuńOri, jesteś wielka. Mam trzy psy i tyleż kotów. A, i jedno dziecko( zapomniałabym...). Czasami wrzeszczę niekontrolowanie, bo nie ogarniam towarzystwa. Tu nasrane( pardon), tam rozsypane, porozrzucane, rozmemłane, pogryzione, potłuczone. A, i lekcje nieodrobione. Sprzątam, podnoszę, układam myję... no i tych lekcji pilnuję. Niekontrolowanego wrzasku zawsze żałuję. Obiecuję wszystkim i każdemu z osobna, ze łzami w oczach, że już nigdy więcej. No i tak do następnego razu. Wielka Ori, Która Masz Na Głowie Milion Więcej Problemów, zrób mi przyjemność, napisz, że czasami też tak masz... Agnieszka
OdpowiedzUsuńAgnieszko droga, JAK ja TAK MAM! Ile razy wrzeszczę i miotam się w bezsile! Cudownie to ujęłaś i bardzo poprawiłaś mi nastrój - dziękuję! - bo padam na pysk (sic!) ze zmęczenia. Kiedyś opiszę to misterium życia;-) : sranko, wrzeszczenie, przepraszanie, bo to piękny temat w rzeczy samej!
UsuńDZIĘKUJĘ....
UsuńA.
Co tam porządek i baby, są ważniejsze rzeczy - już tak miałam napisać. Pomyślałam jednak, że każdy chciałby mieć i porządek i baby i jeszcze święty spokój, ale nie każdemu dane. Niektórym niebiosa zsyłają Wzruszające Potrzebujące Towarzystwo... I jak to dobrze, że jest Ori.
OdpowiedzUsuńŚciskam nowe łapki, no i Ori oczywiście też :)
P.S. Jaśnie Pan na drugim planie, taki jakiś smutno -obrażony...
Ależ Jaśnie Pan jest ZAWSZE na pierwszym planie, nawet gdy fotograficznie mógłby sprawiać wrażenie, że jest na drugim! Odściskuję serdecznie!
Usuńpiękności
OdpowiedzUsuń