wtorek, 19 maja 2009

O deszczowych dniach i stosunku psów do nowoczesnej psychologii






















Ori w chwili słabości kupiła miesięcznik przeznaczony dla kobiet dynamicznych, ekskluzywnych i tym podobnych. Po przebrnięciu przez lekturę, kąsana wyrzutami sumienia, że tak głupio wydała 8 złotych, poczęła zastanawiać się, jak przynajmniej spożytkować nabytą tą drogą wiedzę, skoro przyjemności z czytania nie zaznała. Informacja, że w tym sezonie obowiązkowa będzie torebka w kwiatki za dwa tysiące, jakoś nie wydawała jej się przydatna. Makijaż polegający na kamuflowaniu urody - tym bardziej, Ori aż tak złego zdania na swój temat nie ma. Odpadły rady dla młodych mężatek, bo tych Ori mogłaby sama udzielać, że ho, ho! Pozostały porady psychologiczne, po zastosowaniu których Ori będzie mogła realizować indywidualne pragnienia, jednocześnie wzbogacając swój związek. Należy tylko w odpowiedni sposób - asertywnie, bez agresji, acz stanowczo - zwrócić się do partnera i co chwilę wtrącać zwrot "dla dobra naszego związku". Ori pomyślała, że być może w ten sposób przekona Pana Tymianka do wzbogacenia ich związku o małego kotka, gdyż do tej pory wszystkie argumenty - łącznie z koronnym: "Eliza ma nawet zająca, a ja co?" - rozbijały się o uparte twierdzenie Pana Tymianka: "Kochanie, mamy już sześć kotów!"






Ponieważ Pana Tymianka nie było akurat pod ręką, Ori postanowiła poćwiczyć nową technikę perswazji na kimś innym. Okazja nadarzyła się natychmiast, ponieważ po deszczowych dniach psy ze wzmożoną energią pracowały w ogrodzie i Ori nakryła Oriona i Rafika, jak pogłębiały kopany od tygodni wąwóz. Z rozmowy z Orionem zrezygnowała od razu - wiadomo było, że wszystkie oracje Ori ma on tam, gdzie ogon zaczyna swą szlachetną nazwę. Ale Rafik, młody jeszcze i nie całkiem zepsuty, sprawiał wrażenie otwartego na propozycję rozmowy. Położył się przed Ori i wpatrzył się w nią ogromnymi czekoladowymi oczami.






-Rafik - zaczęła Ori - Dla dobra naszego związku chciałabym cię prosić, żebyś przestał kopać doły, bo codzienne ich zasypywanie ogranicza moją wolność osobistą i zmusza do rezygnacji z zajęć, które pozytywnie stymulowałyby mój rozwój!






Rafik pokazał kilka zębów w uśmiechu, który jako żywo przypomina uśmiech Retta Buttlera z "Przeminęło z wiatrem", a potem w geście rezygnacji zasłonił pyszczek łapą. Ori, zachęcona tym przejawem skruchy, przemawiała dalej, dopóki nie zauważyła, że to bezczelne zwierzę... po prostu zasnęło!






Ori uznała to za pewien rodzaj sukcesu - ostatecznie, śpiący pies nie kopie dołów... Z zastosowaniem metody na Panu Tymianka postanowiła się jednak wstrzymać do czasu jej udoskonalenia. Może w następnym numerze będą jakieś wskazówki?

piątek, 15 maja 2009

O kanapie i dobrych manierach














































Kiedy wieczorem Ori i Pan Tymianka zasypiają, czule objęci i przywaleni stertą kotów, snują marzenia, że kiedy już będą bogaci, to wyrzucą drabinę prowadzącą na poddasze, zbudują prawdziwe schody i taką prawdziwą sypialnię z zamykanymi drzwiami i wtedy Ori będzie mogła pod kołdrą wyprostować nogi bez obawy, że podrapie ją zniecierpliwiona tym Malwinka. Dom Tymianka jest niewielki i kanapa w pomieszczeniu zwanym w projekcie "salonem" na noc przekształca się w całkiem wygodne łoże wymoszczone poduszkami i mięciutką kołdrą, a wiadomo, że takim atrakcjom nie oprze się żaden normalny pies. Nie wspominając o kotach, które cały dom traktują jak swoją osobistą przestrzeń, a gdy mają ochotę przespać się na głowie Ori, czynią to bez żadnego skrępowania. Dom Tymianka jednakże jest miejscem, w którym zwierzętom wpaja się dobre maniery - na przykład, nie karmi się ich przy stole, o czym wiedzą wytrwalsze czytelniczki. Psom nie wolno także wchodzić na kanapę, szczególnie, gdy przybiera ona swą postać łóżkową. Ori popiera ten zakaz całym sercem, ale owo surowe serce topnieje jej pod bursztynowym spojrzeniem Oriona, więc wymyśliła kruczek prawny: na kanapie wolno leżeć psom chorym lub ZMĘCZONYM!







Jakiś zmęczony pies zawsze się w Domu Tymianka znajdzie... Dla relaksu robi więc sobie okład z kota, a często kilka zmęczonych stworzeń tworzy taki zawiły węzełek, że trudno od razu odgadnąć, kto się w niego wplątał...

czwartek, 14 maja 2009

Kaliny i wspomnienia





































Kwitną kaliny, ukochane krzewy Ori. W Domu Tymianka, a raczej w ogrodzie pełnym czworołapnych architektów krajobrazu, młodziutki żywopłot z kalin, świdośliw, aronii i pęcherznic z trudem opiera się działaniom psiej gromady pełnej życiowej energii. Pan Tymianka stosuje malownicze zasieki z patyków, sznurka i drutów, dzięki którym lekko tylko zmasakrowane kaliny zakwitły dużymi białymi kulami na wiotkich łodyżkach. Ori przyłapała Rafika i Snupiego nad kontemplowaniem smaku kalinowych kwiatów, tak zwodniczo podobnych do nieosiągalnych kurczątek u sąsiada zza płotu, a tak rozczarowujących dla podniebienia!








Ori w oczekiwaniu na dorodność krzewów kalinowych pozostaje wspominać cudownie kwitnące kaliny w zaprzyjaźnionym godpodarstwie, w którym odwiedzała małego Bartka i grupkę kotów...

środa, 13 maja 2009

Koszyk pełen kota




























































































Ori od lat zapełnia dom i ogród koszykami, koszyczkami, skrzynkami z wikliny, w których usiłuje trzymać cebulę albo jabłka, albo sadzić pelargonie. Rzadko udaje jej się spełnić zamiary, gdyż koty zamieniają każdy koszyk w miejsce do spania, bez względu na jego wielkość i kształt.
Ori zresztą nie jest zupełnie bez winy - wkłada do koszyków poduszeczki, zapewne po to, by cebuli było miękko. Na ostatnią Wielkanoc kupiła koszyk, który spokojnie pomieściłby dorodne niemowlę i przed pójściem do święcenia był kłopot, jak wywabić z niego Daszeńkę. Pan Tymianka proponował już, żeby Daszkę zabrać w charakterze baranka, ale Ori uznała, że pręgowany i miauczący baran jest zbyt awangardowy dla naszego wiejskiego kościoła.













W każdym zakamarku kuchni, na parapetach, na tarasie lub w ogrodzie o każdej porze roku można więc natknąć się na koszyk pełen Tymianka albo Bianki, albo innego dowolnego kota.

piątek, 8 maja 2009

Malowanie światłem
























































Ori nie potrafi malować, ale gdy ma pod ręką kota i trochę słońca do tego, zapomina o tej przypadłości i tworzy kocie portrety, które wprawdzie nigdy nie oddadzą w pełni urody modeli, ale bywają nierealne i tajemnicze jak kocia natura i są wyrazem ogromnej miłości, jaką Ori je darzy

sobota, 2 maja 2009

Gospoda "Pod Orionem"






















W gospodzie "Pod Orionem"
przed zmierzchem czas jest złoty
jak masło roztopione,
jak jaskier albo motyl.
Orion ma złote oczy
jak zanurzone w miodzie.
Uśmiechu złoty kolczyk
migocze w nich na spodzie.

Czasem sygnałem krótkim
zadźwięczy smutku dzwonek,
lecz Orion wszystkie smutki
wymiata stąd ogonem