Ori nie potrafi malować, ale gdy ma pod ręką kota i trochę słońca do tego, zapomina o tej przypadłości i tworzy kocie portrety, które wprawdzie nigdy nie oddadzą w pełni urody modeli, ale bywają nierealne i tajemnicze jak kocia natura i są wyrazem ogromnej miłości, jaką Ori je darzy
Piękne obrazy... Pokażę mężowi, niech się nauczy fotografować koty :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia. Jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńKoty są cudne. Ile ty ich właściwie masz,bo widzę, że pojawiły się młodziaki.
Pozdrawiam :))
Ori, te Twoje psio-kocie portrety są po prostu urzekające! Na Twoim miejscu wytapetowałabym nimi chyba dom! Ten mały kiciuś, na pleckach z drugiego zdjęcia....boski!
OdpowiedzUsuńserdecznie Cię pozdrawiam
aaa...to jeszcze ja , mam cały czas potworne kłopoty z pocztą! Nie mogę wysyłać maili, jutro jadę do biura, więc odpiszę, bo tam mam nadzieję działa:)
OdpowiedzUsuńSłodkie te zwierzaki niesamowicie...a ten pyszczek - blondas z brzuszkiem jest szczególnie urzekający! Całusy dla Ciebie i Pyszczków małych i dużych!!!
OdpowiedzUsuńAle rozkoszniaczki :D Proszę wydrapać ode mnie wszystkie :D Piękne fotki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Całuję wszystkie pyszczki. I pozdrawiam- szczególnie Aksamitka! :)
OdpowiedzUsuńNie jeden artysta zzielenialby z zazdrosci ...Uwielbiam te Wasze cudne futrzaki , moglabym godzinami na nie patrzec ... pozdrawiam slonecznie
OdpowiedzUsuń