poniedziałek, 8 czerwca 2009

Groszki ptysiowe i co z nich wyrosło













Ori przemycała już kilkakrotnie zdjęcia dzieci Fafki, ale ponieważ w dzieciństwie Lis i Róża były śliczne i okrąglutkie jak groszki ptysiowe, Ori nie może sobie odmówić przyjemności ponownego ich pokazania. Mała czarna Fafka była najlepszą, najtroskliwszą z matek, a szczenięta wyrastały na beztroskie, rozpieszczone, rozhulane bachory, które niewiele sobie robiły z wychowawczych prób Fafki. Zanim Fafka wzięła los swojej rodziny we własne łapy i przeprowadziła się do Ori, małego Lisa spotkało nieszczęście - samochód zmiażdżył mu łapkę. Kierowca zostawił piszczącego rozpaczliwie pieska na drodze i odjechał. Zrozpaczona sąsiadka zadzwoniła po Ori, której udało się zorganizować szybki transport i wspaniały chirurg poskładał połamaną łapkę. Po kilku tygodniach kuracji Lisek odzyskał sprawność i dobry nastrój, który szczęśliwie nie opuszcza go do dzisiaj. Ori przypuszcza, że Fafka właśnie wtedy uznała ją za osobę godną powierzenia jej swoich dzieci na stałe. Szczenięta z groszków ptysiowych szybko przeobraziły się w podlotki o zbyt długich łapach i za dużych uszach. Różyczka wyrosła na coś w rodzaju terriera i w wersji na mokro wygrywała konkursy na najbrzydszego psa świata, Lis natomiast wyrósł na... lisa. Róża przeprowadziła się wkrótce do willi z ogrodem, a jej nowi opiekunowie z zachwytem opowiadali Ori, ile par butów Róża już zdążyła pogryźć. Ori tęskni za Różą, ale zdążyła już zrozumieć, że nie zdoła pomieścić u siebie wszystkich psów świata. Ori udawała też, że szuka domu dla Lisa, ale na szczęście nikt nie udawał, że go chce przygarnąć. Lis może mieszkać tylko w Domu Tymianka.

sobota, 6 czerwca 2009

Kuchnia pełna Tymianka i jego przyjaciół
























































Kuchnia w Domu Tymianka jest miejscem szczególnym. Jak w każdym domu pełnym stworzeń do kochania i wykarmienia. Kuchnia jest miejscem, w którym najpiękniej fotografuje się koty. W swoim pierwszym domu Ori pomalowała ściany kuchni na takie kolory, które stanowiły najlepsze tło dla jej kotów. Dom Tymianka jest drewniany i na tle świerkowych bali koty prezentują się znakomicie. Ale nie tylko. Koty zawsze bardzo pomagały Ori w gotowaniu, pieczeniu i robieniu przetworów. Malutka Bianka uwielbiała kłaść się w pustych garnkach i wchodziła do każdej miski, jaką Ori postawiła na stole. Szczególnie chętnie pomagała przy kiszeniu ogórków. Maleńki Tymianek natomiast był najszczęśliwszy, kiedy mógł bawić się niezliczonymi ozdobnymi dyniami, których Ori przynosiła jesienią z targu całe kosze. Kiedy kuchnia była pełna śliwek i gruszek, koty prowadziły wojnę ze stadami złotych os i Ori biegała całymi dniami, łapiąc osy delikatnie w ręcznik i wypuszczając je na wolność. Psy też bardzo kochają kuchnię. Kładą się cichutko na podłodze i Ori z trudem znajduje miejsce, żeby postawić stopy. Kiedy Snupi pokazuje skaleczoną łapkę, Ori wie, że niezastąpionym lekarstwem będą grube, puszyste naleśniki, których trzeba usmażyć wysokie stosy, bo wszystkie psy mają jakieś smuteczki do zaleczenia, a i Pan Tymianka zawsze znajdzie się w pobliżu. Kuchnia jest także miejscem, gdzie można ukoić własne smutki, przeglądając ulubione książki kucharskie, albo pisząc wiersz. I miejscem, do którego kieruje się Pan Tymianka natychmiast po powrocie do domu ze słowami: "O, jak ładnie pachnie!"











piątek, 5 czerwca 2009

Dalmatyńczyk Kobi


Może zagląda tu ktoś, kto nie bywa u Elizy i nie zna historii Kobiego? Kobi ma 8 lat, jest przemiłym, łagodnym dalmatyńczykiem i stracił swoją ukochaną panią. Jeśli nie znajdzie domu do końca czerwca, zostanie uśpiony. Szukamy przynajmniej DOMU TYMCZASOWEGO, gdyż Kobi ma szansę znaleźć dom w Niemczech, ale to może trochę potrwać, a ON NIE MA CZASU.
Psy z Domu Tymianka nie zaakceptują dorosłego psa, nie możemy go więc przygarnąć.
Zostanie dowieziony w dowolne miejsce w Polsce. Zdjęcie Kobiego zamieściła Eliza z Utkane z marzeń. BŁAGAMY O POMOC!!!!

czwartek, 4 czerwca 2009

Ziołowy ogródek Ori














































Ori jest wytrawną zielarką. Wytrawność owa polega na tym, że owoce jej trudów są gorzkie, a bardziej wytwornie ujmując - wytrawne. Ori każdego roku sadzi w glinianych doniczkach bazylię, tymianek, pietruszkę i zapomina o tym, że wkrótce nosy i łapki kotów będą upajająco pachniały tymiankiem i kolendrą, a pracowicie wykopane przez nie zioła zwiędną jak nadzieje Ori na pachnący ziołowy ogródek. Na początku roślinki wygladają bardzo bujnie, ale wróg już czai się zza krzaczka kolendry, udając zainteresowanie krajobrazem za oknem...

wtorek, 2 czerwca 2009

Przypadki kota Aksamita





































- Gdyby Aksamit był człowiekiem, na pewno pisałby wiersze - stwierdził Pan Tymianka, przyglądając się kotu drzemiącemu na ulubionym kawałku drewna na werandzie. Nawet w tej pozycji wyglądał dostojnie.








- Nie wiersze - powiedziała Ori - Aksamit pisałby eseje.








Minęło 15 lat, odkąd mały, wyrzucony na warszawskie osiedle kotek zdecydował się na wspólne życie z Ori i odtąd towarzyszył jej w nie zawsze spokojnych kolejach losu. Czy można jego decyzję nazwać świadomą, pozostaje kwestią wątpliwą. Po prostu z wdzięcznością ulokował się na rękach, które podniosły go, przestraszonego i bezradnego, z brudnego betonowego chodnika i uwił sobie w mieszkanku i sercu Ori trwałe gniazdo. Przyzwyczaił się zresztą do Ori jak, nie przymierzając, stary mąż i przywykł traktować ją jako napełniaczkę miseczek, otwieraczkę drzwi, dostarczycielkę poduszek, ewentualnie jako w miarę wygodny mebel, na którym można przysiąść i pozwolić podrapać się pod brodą. Miesiąc temu Aksamit ciężko zachorował, do połowy sparaliżowany spędził trzy dni w zwierzęcym szpitalu podłączony do kroplówki, a Ori wypłakała w tym czasie wszystkie łzy, jakimi dysponowała i schudła o kilka kilogramów, ale raczej nie poleca nikomu takiej metody odchudzania. Pan Bóg zlitował się tym razem nad Ori, Aksamitek po powrocie ze szpitala zaczął powoli odzyskiwać sprawność i siły, a ogrom tkliwości, jakiej w tym czasie doświadczył od Ori i od Pana Tymianka sprawił, że również zaczął okazywać im więcej serdeczności. Denerwuje go wprawdzie nadopiekuńczość Ori, bowiem należy ona do tego typu kobiet, które zawsze, ale to zawsze przed wyjściem ukochanego z domu zapytają, czy włożył czapkę, a to zmęczy każdego prawdziwego mężczyznę, a co dopiero prawdziwego kota. Aksamit traktuje jednak śmiesznostki Ori z wyrozumiałością i czasem wynagradza jej starania dobrym humorem: zjada całą miseczkę wątróbki, a nawet układa się w nocy na poduszce Ori, przytula niby mimochodem i cichutko mruczy...

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Szczęśliwe psy pod strugami deszczu
























































Psy Ori są najszczęśliwsze w czasie deszczu: mokre i brudne i bardzo zajęte rozkopywaniem miejsc, które na sucho są trudne do rozkopania. Po długiej ulewie przed domem pojawiła się ogromna kałuża, wymarzona przestrzeń do biegania, przewracania się, targania za uszy.






Ori nie wytrzymuje długo i pod pretekstem przywołania psów do porządku przyłącza się do zabawy...



Pod każdym psim nosem rozkwita wówczas uśmiech promienny jak tęcza po burzy.