Sobota od rana nie mogła się zdecydować, czy chce być pochmurna czy słoneczna.
Ori też nie. Planowany wyjazd do świeżutkich Podopiecznych nie mógł się odbyć z powodu pilnych zajęć Pana Tymianka, więc Ori była zła, rożżalona i zupełnie niesłoneczna.
Pstanowiła zatem "rzucić to wszystko" i wyjechać gdzieś daleko, na przykład do kurortu pełnego wód mineralnych i górskich zefirków.
Żeby wreszcie odpocząć i się nie martwić.
A dla kogoś, kto ma w domu trzynaście pyszczków nieustannie domagających się jedzenia/picia/wyjścia/wejścia/sikania/głaskania/przytulania, wyjazd do kurortu oznacza posiedzenie sobie w ogrodzie z książką w spokoju przez, powiedzmy, dwie godziny.
Ori siedziała zatem i czytała, a pyszczki kłębiły się wokół, lekko zawiedzione, bo Ori w ramach obrazy na cały świat nie upiekła im nawet malutkiego ciasta.
Prawie wszystkie psy przy okazji się sfotografowały, pozowania odmówiły jedynie Miłek i Karinka.
Szkoda, bo też miałyby pamiątkę z kurortu!
Dobre pieski wykopały natomiast dziurkę przy bramie, żeby Panu Tymianka przyjemniej się wjeżdżało samochodem.
Ori proponuje konkurs: kto najtrafniej odgadnie ciąg wyrazów, jakich użyje Pan Tymianka, gdy trafi kołem w dołek?