poniedziałek, 14 stycznia 2013

Szara, smutna, mała... Daszka







Mała Daszka nie mogła dostać innego imienia, ponieważ wygląda jak miniaturka Dużej Daszy - szarej, smutnej, zagłodzonej prawie na śmierć Daszy, którą Dom Tymianka miał zaszczyt wziąć pod opiekę ponad dwa lata temu. (Dasza już od dawna mieszka we własnym domu i zdjęcia przesyłane Ori od czasu do czasu przez miłego Pana Daszy świadczą dobitnie o tym, że nie głodzą jej tam, oj, nie głodzą!)






Mała Daszka z Glinna jest na razie wychudzonym, przerażonym, ale już ciekawym świata, niezwykle ruchliwym stworzonkiem. Próby utrzymania jej w bezruchu nie były zbyt owocne, Daszka bowiem w szalonym tempie obskakiwała i lizała Ori, rzucała się na ziemię ze strachu przed aparatem i w ogóle
miała bardzo dużo do zrobienia!









W Glinnie na pomoc czeka ostatnich dziesięć psów.

Każdy nowy Podopieczny Domu Tymianka zostanie osobno przedstawiony z należytym ceremoniałem.

czwartek, 10 stycznia 2013

Szczególny dzień w domu Tymianka



Szczególny szczęśliwy dzień w domu Tymianka oczekiwany z niedowierzaniem, niepokojem
i radością niczym na chwilę rozpakowania wymarzonych prezentów pod choinką.
Nusia jest tutaj już rok. Cały rok. ROK. CAŁY ROK. PRADZIWY ROK!




Kto zna historię Nusi, ten wie, dlaczego radość jest taka szczególna.
Kto nie wie, niech przeczyta ku pokrzepieniu serca/ ku nauce/ ku przestrodze, by zbyt pochopnie nie rezygnować z doświadczania cudów.



Ori zobaczyła Nusię w schronisku w Korabiewicach, kiedy pojechała po wcześniej upatrzone, stare lub chore psy. Był przenikliwie zimny, deszczowy, paskudny dzień.
Kiedy psy były już spakowane, a Ori podpisywała u kierownika schroniska papiery adopcyjne
(było to mniej więcej miesiąc wcześniej, zanim schronisko objęła opieką fundacja Viva),
ktoś zapytał, czy nie znalazłoby się miejsce dla bardzo chorej suczki.
Ori miejsc żadnych już nie miała, poszła jednak zobaczyć suczkę.
I - już nigdy więcej nie chce sobie przypominać bezmiaru w bólu w oczach skulonego stworzonka, więc ta część opowieści zostanie Wam oszczędzona.

 


Druga część to diagnoza lekarska poparta rentgenem i innymi tego rodzaju utynsyliami:
suczka jest sparaliżowana od połowy, nie ma szans na podniesienie się na łapki, kręgosłup i stawy są w takim stanie, że naprawdę nie wiadomo, jakim cudem pies występuje jeszcze w jednym kawałku. Wiek - co najmniej 17 lat. Ślady po wielu porodach.
Szanse na przeżycie kolejnej doby - średnie.
Szanse na przeżycie kolejnych dób - praktycznie żadne.

Nusia została zaopatrzona w zastrzyki przeciwbólowe i zabrana do domu.
Ori uparła się, że skoro Nusia miała tak koszmarne życie, to przynajmniej śmierć przyjdzie do niej, gdy zdąży być kochaną, zaopiekowaną i ważną dla kogoś.

Kiedy Nusia poczuła, jak dobrze jest być kochaną, wyspaną na poduszce, noszoną na rękach istotą, zrezygnowała z umierania.
Po trzech dniach uniosła się na przednie łapki i zaczęła przesuwać się siedzeniem po podłodze.
Po następnych kilku stanęła chwiejnie na tylnych łapach i utykając, uczyła się na nowo chodzić.

Po trzech lub czterech tygodniach trzymania Nusi w bezwzględnym reżimie ciepła i suchości
(podkłady jednorazowe, prześcieradełka, oj, było tego, było!), Ori w ciepły i słoneczny dzień wyniosła ją na krótki spacerek.

A potem... potem była mufkoterapia, pierwszy skok na kanapę, pierwszy BIEG do siatki za kurą sąsiada.

Nusia - największa duma Ori, rozkapryszona jaśniepani, zasłużyła wkrótce na drugie imię:
Dzióbosława.
Imię ta szacowna staruszka zawdzięcza charakterystycznej minie i brzydkiemu zwyczajowi dziobania innych psów, gdy te mają czelność zanadto zbliżyć się do JEJ Ori.
Kiedy Ori zapomni się i ośmieli pochylić nad innym psem, Dzióbosława natychmiast leci i interweniuje. Bierze udział w najgłupszych sprawkach szczeniąt i bywa tak nieznośna, że Ori posuwa się do ostatecznej groźby:
- Gdybyś nie była Nusią, to byś dostała klapsa!

 








Szczęśliwy Bombik, czyli sens tego, co się tutaj wyprawia





Z pewnych źródeł wiadomo, że Pan Bóg zlecił stworzenie Bombika jakiemuś mało rozgarniętemu aniołowi. Dlatego Bombik składa się z dość fantazyjnie dobranych części składowych.





Bombik z lotu ptaka.

 




Bombik, zachwycająca kulka na krzywych łapach, miał widocznie w schronisku tajemne metody dożywiania się. Poruszał się podobno swobodnie po całym terenie, co nie zawsze wychodziło mu na dobre, ponieważ przyjechał ze spuchniętym, zakrwawionym pyszczkiem, który powoli się goi.






                      A to firmowy uśmiech Bombika skierowany uprzejmie w stronę Ori.
Uśmiech przekazany Wam wszystkim, którzy z niezwykłym zaangażowaniem pomagają "Domowi Tymianka" wyciągać kolejne psy ze schroniska, jako pierwszy dowód na to, że nagroda za to jest
                                                                      BEZCENNA!





Liczba psów z Glinna przygarniętych przez "Dom Tymianka" zatrzymała się na 20.
W schronisku na pomoc czeka jeszcze 12 dorosłych psów i pięć szczeniaczków.

wtorek, 8 stycznia 2013

Szczęśliwy Bombik i dwanaście smutków

Tytuł może się Wam wydać bezsensowny, ponieważ to będzie dziwny wpis. Dziwność jest wynikiem brzydkiego zachowania laptopa, który od kilku dni odmawia załadowania zdjęć na blog.
Ponieważ wiele osób czeka na informacje o schronisku, przestałam się wykłócać z laptopem o zdjęcia i ślicznego Bombika i resztę nowych Podopiecznych zobaczycie, kiedy to wredne bydlę się naprawi.

Nadal nie mamy złotego medalu.
W schronisku - jeśli dobrze liczę - czeka na pomoc jeszcze 12 psów.
Nie jestem pewna tej liczby, ponieważ panuje lekki bałagan informacyjny, jak to zwykle bywa przy tak dużych przedsięzięciach. Kiedy pisałam o 22 psach w potrzebie, było ich w istocie ponad 40, jak się później okazało, bo jakaś część była poupychana w kątach i pojawiło się kilka nowych.
Od razu uprzedzam, że stosunki między schroniskiem, gminą a miejscowym stowarzyszeniem prozwierzęcym nie są mi znane i proszę mnie nie pytać, dlaczego psy nadal przebywają w zamkniętym już przybytku, kto je karmi i dlaczego pojawiają się nowe - bo po prostu tego nie wiem.
Jasne jest jedno - wszystkie muszą zniknąć z tego przeklętego miejsca.

Na ile jest one przeklęte, mogłam ocenić dopiero, gdy zobaczyłam psy, które już przyjechały.
Są w fatalnym stanie fizycznym, bardzo wylęknione, jedna suczka jest po prostu szkieletem obciągniętym szarym futerkiem. Kilka z nich ma bardzo poważne problemy zdrowotne i okoliczne lecznice będą miały robotę na długi czas.
Myślałam, że już nie może być gorzej niż w słynnej Ruskiej Wsi, a tu proszę, jednak tak.

Ilość psów przyjętych do "Domu Tymianka" długo była trudna do ustalenia ze względu na dramatyczne zwroty akcji. Na przykład, trzy pieski przeznaczone dla "Domu Tymianka" zostały przez pomyłkę zabrane przez TOZ do przytulska w Swarzędzu.
Później zdarzyła się rzecz najtragiczniejsza - umarło 7 szczeniąt, które miały przyjechać z matką. Bardzo proszę, aby nie komentować tego faktu i nie pytać o przyczyny - opłakałam to i nie chcę rozdrapywać ran, bo to niczego nie zmieni.

Ostateczna (chyba jednak ostateczna) liczba psów zabranych przez "Dom Tymianka" to 18.

12 już przyjechało, pozostałe czekają na transport i powinny dojechać do końca tygodnia.

Żeby przyjąć tak dużą liczbę nowych Podopiecznych, musiałam kupić cztery nowe kojce i budy,
bo w hotelikach po prostu nie ma już miejsc.

Dziękuję Wszystkim, którzy zareagowali na prośbę o pomoc. Zebraliśmy ok. 16. tys. złotych.
Nie ma już po nich śladu:-)
Kojce (każdy 1200 zł), budy, lecznice (pchły, robaki, jedna sterylizacja) i prawie 600 kg suchej karmy, opłaciłam też drobną część hotelików.
Żeby nie było monotonnie, zachorowała staruszka Prima, zdiagnozowano raka sutka, błyskawiczna operacja (odpukać!) udała się i suczka czuje się dobrze.
Zachorował też ciężko staruszek Dżek, jest także groźba nowotworu, jest teraz diagnozowany i kroplówkowany.

To był modny teraz w mediach "skrót wiadomości"

UWAGA TECHNICZNA: jeśli ktoś chce wysłać psom karmę, to proszę o kontakt mailowy, podam adres bezpośrednio do hotelu. I proszę pamiętać, że lepiej wysłać większy worek tańszej karmy niż mały jakiejś luksusowej. Zamawiam dla nich karmę Bosch My Friend, ta się sprawdza najlepiej i jest w miarę tania (ok. 130 zł za 40 kg)
20 kg to jest JEDEN posiłek dla kilkunastu psów w jednym hoteliku!

wtorek, 1 stycznia 2013

Ostatni niech będą pierwszymi!


Ten słodki zamyślony pyszczek należy do jednego z 22 (DWUDZIESTU DWÓCH!)
psów ze schroniska w Glinnie, które JESZCZE czekają na ratunek.
88 tych, które miały szczęście, już wyjechało lub czeka na transport do własnych domów lub pod opiekę różnych stowarzyszeń i fundacji.
Dla ostatnich 22 mamy jeszcze ostatnie dni, a raczej ostatnie godziny, zanim zostaną zabrane do najtańszych mordowni, jakie udało się znaleźć gminnym urzędnikom.





Dołączcie do walki o ich życie!
Potrzebne są DOMY lub deklaracje finansowe, które pozwolą którejś z zaangażowanych fundacji umieścić psy w hotelikach.
Cuda zdarzają się nieustannie, na przykład, wczoraj napisała do mnie wspaniała Pani Barbara i ofiarowała dom jednemu z psów, w dodatku zażyczyła sobie "największej biedy".
I pewna cudowna, łaciata "bieda" za dwa dni będzie biegać po własnym ogrodzie i tulić się do własnej Pani.




Uratujmy je WSZYSTKIE!!!




































Uratować CAŁE SCHRONSKO to więcej niż dostać złoty medal na olimpiadzie.
Dotąd nikomu się to jeszcze nie udało.
Możemy być pierwszą taką drużyną!