czwartek, 12 marca 2009

Bartek







O Bartku nikt nigdy nie napisał wiersza. Był małym, niepozornym wiejskim kundelkiem, którego tylko Ori nazywała ładnym pieskiem. Nie był też psem nieszczęśliwym - Ori widywała go często, jak biegał niezmordowanie za swoim panem, towarzyszył mu przy pracy w polu i w drodze do sklepu po piwo. Dopiero od Ori dowiedział się jednak, że ludzka ręka wyciągnięta w jego stronę może oznaczać czułe pogłaskanie po łebku... Kiedy Bartek był już bardzo stary, zachorował na dziwną chorobę: zaczął tracic sierść, a jego skóra pokryła się brzydkimi liszajami. Pan Bartka postanowił "wyleczyć" go radykalnie, ale zwierzył się z tego pomysłu Ori. Wtedy cicha, delikatna Ori wypuściła z siebie taki ciąg związków frazeologicznych, że sąsiad skurczył się z szacunku i zapewnił ją, że nie tknie Bartka nawet końcem palca. Ori sprowadziła natychmiast lekarza, który zaaplikował pieskowy zastrzyk i maść i zapewnił, że staruszek nie cierpi, ale jego organizm nie ma już siły walczyć z grzybicą. Był ciepły, słoneczny październik, Ori codziennie zastawała Bartka wygrzewającego się pod ścianą domu. Umarł po kilku dniach, ale chyba szczęśliwy, bo w ostatnich miesiącach swojego biednego życia czuł się kochany.



Sąsiad po śmierci Bartka podziękował Ori, że dzięki niej "ma czyste sumienie" i był bardzo smutny.

6 komentarzy:

  1. Piękny ten Bartek. Dziękuję Ori!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto o wielkim sercu! Bartek czeka i na Ciebie za Tęczowym Mostem!
    Ryczę jak głupia!
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakże mnie wzruszaja takie psie opowieści...
    Jesteś wspaniałą dziewczyną!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Własciwie to brakuje mi teraz słów...Bartek jest śliczny.
    Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś wielka ! Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też płaczę...
    Jak dobrze, że są jeszcze takie osoby jak Ty!
    Bartek miał szczęście, że Cię spotkał.

    OdpowiedzUsuń