Psu zawsze można coś szepnąć do ucha. Za plotki podziękuje liźnięciem po buzi, sekrety zamiecie pod budę i nikt ich tam nie odkryje...Nastawi ucho na dalszy ciąg historii i nic go nie zdziwi, nawet to, że Ala próbowała wyprać w pralce małe kotki, żeby oszczędzić pracy ich mamie. Kotki uratował pies, dzielny mały beżowy Borysek, który wezwał natychmiast na pomoc dorosłych.
Gdy Ori o tym usłyszała, poleciała gromić trzyletnią sąsiadkę za jej niecne czyny, a w odpowiedzi na swe wzniosłe kazanie usłyszała:
- Ciociu, ale ja jestem bezsilna wobec swoich pomysłów!
O ludziska, dobrze że Borysek uratował te kotki.Kocham dzieci, ale niekiedy ich pomysły przyprawiają mnie o palpitację serca. Ale na zdjęciu to nie jest chyba ten bohater? Wydaje się duży>
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Ależ historia...ale zakończenie na szczęście pomyślne! Pozdrawiam ciepło z zimnego Wrocławia.
OdpowiedzUsuńz ulgą odetchnęłam i cieszę sie , że ta historia dobrze sie skończyła ...a poza tym swietne zdjęcie :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOj uśmiałam się do łez z tłumaczeń Ali. I jak tu się gniewać na takiego szkraba? Całe szczęście , że udało się uniknąć kociej tragedii.
OdpowiedzUsuńA psu zawsze można się zwierzyć, wypłakać. A one pociesz, przytulą... I patrzą z takim zrozumieniem w ślepiach. Kochane futra...
Pozdrawiam serdecznie