Wzruszacze w kształcie podkowy.
I podkowy w kształcie podkowy:
Podkowy na szczęście! To nie są podkowy zdjęte po prostu z końskich kopyt - to są podkowy z Jaśniekopyt Jagusiowych!
Wszyscy wiedzą, że podkowy zdjęte z końskich kopyt służą później ludziom do przynoszenia szczęścia, ale mało kto wie, że podkowy z kopyt konia, który jest bardzo kochany, przynoszą szczęście gigantyczne i trwałe.
A Jaguś (onże poniżej w aurze późnego grudniowego popołudnia) jest niewątpliwie najbardziej kochanym koniem w historii ludzkości i końskości.
Ori dostała w darze cały worek podków, jedną Pan Tymianka przybije nad drzwiami domu, a pozostałe zostają uroczyście umieszczone w Sklepiku Pod Orionem.
Ludzie, kupujcie podkowy ku szczęściu własnemu, Jagusiowemu i Podopiecznych "Domu Tymianka", czyli koniopsów!
Podkowa - Cegiełka na Szczęście Koniopsów kosztuje 25 zł łącznie z wysyłką.
Teraz P.S.
To miała być niespodzianka i miała wywołać zdumienie, niedowierzanie i zachwyt.
I guzik z tego! Przejrzeliście Ori na wylot!
Chodzi oczywiście o Bohunka, Emmę, Orionka, Lukasa i Elektrę, czyli psy skazane na wywiezienie do schroniska. Sporo osób - bez pytania nawet - zaczęło wpłacać na konto Domu Tymianka pieniądze "dla Emmy", "dla nowych podopiecznych", a nawet "dla nowych Wzruszaczy".
Skądinąd ciekawe, skąd ta wiara w dobry charakter Ori?
Skąd pewność, że nie porzucę psów nikczemnie i nie ucieknę z forsą na wyspy odległe?!
Trudno, zepsuliście niespodziankę, więc przynajmniej poudawajcie zdumienie i zachwyt, bo los psów jest zabezpieczony, przeszły pod opiekę "Domu Tymianka", zostaną nadal w hoteliku, chociaż oczywiście trwa gorąca batalia o prawdziwe domy dla nich (wyglądajcie wspaniałych nowin!)
Nowi Podopieczni to jednak znowu ogromne koszty utrzymania (400 zł od łebka puls karma i leczenie) i dlatego nadal bardzo proszę o wsparcie
i bardzo, przebardzo dziękuję wszystkim, którzy o Tymankach pamiętali i pamiętają!
Oj, dzielna Ori i dzielny cały Dom Tymianka :)!... Wzruszacze wzruszają, Jaguś jest koniem przepięknym, a podkowy na pewno mega magiczne :D.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna ta pierwsza podkowa :) I Jaguś przepiękny :)
OdpowiedzUsuńCiężko by było niezauważenie zbiec Ori z taką czeredą ;-)
OdpowiedzUsuńOri! Przykleiłaś te futra do posłania w kształt podkowy?! Zaklinaczka jakaś, no! :)
OdpowiedzUsuńUściski.
JolkaM
PS. A wiesz, że dopiero co, chyba wczoraj, o Jagusiu myślałam? Jakie szczęście, że jest taki kochany. :)
J.
gdzie te podkowy?
OdpowiedzUsuńOri, Ori, tak piszesz, jakbysmy cie nie znali... Ty jestes jako ta opoka i skala niewzruszona, jestes osoba, w ktora sie nie watpi. I juz. (sorry, nie naprawilam jeszcze klawiatury:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo
Mika
Uff....
OdpowiedzUsuńo jakie dobre wieści o poranku :)
OdpowiedzUsuńrazem z Krówką cieszymy się bardzo :)
i pięknie poprosimy o zaklepanie jednej podkowy dla nas!!! takiej najśliczniejszej ;)
Ori na prezydenta jako jedna z niewielu osób godnych zaufania publicznego, w odróżnieniu od miłościwie nam rządzących :D
OdpowiedzUsuńJakiej wielkości jest Emma? Wygląda na bardzo mikroskopijną... Wyobrażam ją sobie jako zestaw wielkich oczu i uszu na cienkich łapkach :)
Ogonek ma kosmaty czy gładki?
Poproszę zdjęcia!
Nieeeeeeeeeeeee??????????? Serio???????? Ale serio, zostają?????????? Czy moje zdumienie wypadło naturalnie? Ori, bardzo, bardzo się cieszę! Czekam na dobre wieści o podopiecznych, może znajdą się cudne domki!`
OdpowiedzUsuńBuziole dla was wszystkich!
"Czy zwykła podkowa lub uzda może wywołać kolejną falę wspomnień? I to niemal cały ocean. „Warszawianka”, „Łyska”, „Kuba”, „Baśka” - ale tylko ta ostatnia klacz nosiła taką uzdę z klapami na oczy. „Kuba” był chyba najspokojniejszym wałachem w okolicy? Ależ ja miałem 10 lat, kiedy prowadziłem go za uzdę, a on ciągnął wóz ze snopkami żyta. Nie wyobrażam sobie, aby któreś z moich dzieci w tym wieku podchodziło do konia".
OdpowiedzUsuńTo wycinek z mego artykułu, który "w okrojonej wersji" ukazał się na stronie Klubu Odkrywców Historii Regionu (KOHR), a w 100% będzie publikowany w wersji papierowej w lutym 2013 r. Twój wpis o koniu i podkowach jest jak promyk słońca w ten mroźny dzień (tu, w Bydgoszczy było nawet - 16 stopni Celsjusza!). Koń ponoć, jaki jest każdy widzi, ale ilu z nas miało to szczęście "dotknąć" jego duszy? Nie zapomnę, jak "Kuba", kiedy już będąc "u obcych" na dźwięk zawołanego swego imienia podbiegał i radośnie rżał. A "Łyska" stająca dęba! Niemal, jak w czołówce z serialu o... dzielnym Zorro. To straszne, jeśli po latach ciężkiej pracy koń traktowany jest, jak zbyteczny balast. To wspaniałe, że są ludzie, którzy tworzą im "drugi dom" i pozwalają osłodzić im "lata ostatnie". Wszystkiego świątecznego!