U Ciebie mam możliwość oglądania najlepszych kocich portretów spośród wszystkich, które kiedykolwiek i gdziekolwiek widziałam. To kotograficzne mistrzostwo świata. Różowe poduszeczki plus kwiatek plus łapka są jak kocia mruczanka, jak wierszyk i jak ciasteczko z wisienką (chociaż z truskawką):)))Pozdrawiam zauroczona:)
Uwielbiam tego bloga, wspaniałe zdjęcia i wzruszające teksty.... ale dziś miałam przeżycia....jechałam z siostrą rowerem do lasu i koło kościoła przy parkingu w lesie widziałam kota i zawołałam kici kici i koniec kot już był przy nodze i miauczał no to wróciłam do domu i kota wpakowałyśmy do transportera i do weterynarza i teraz kot już po zastrzykach siedzi na kwarantannie u sąsiadów, ale jak tylko kwarantanna minie zabieram do siebie... jedzonko trzeba mu dawać małymi porcjami, bo jest strasznie wygłodzony... jest to kocur, wychudzony i głodny i mocno pobity i bez zębów, masakra jak można tak zmaltretowac kota....... biedny kotek.... ach... życie ....
O nie Ori! Ty chyba robisz to specjalnie ;) toż to jak nic na jedym ze zdjęć występuje nosek mojego Pusiątka :))
OdpowiedzUsuńPiękna ta barwna seria. Ciekawe, co pokażesz następnym razem... ;)
OdpowiedzUsuńach, taki niewinny róż....
OdpowiedzUsuń;-DDD
Słodka pychotka :))
OdpowiedzUsuńPiękna jest ta sesja z kwiatkiem :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie mam możliwość oglądania najlepszych kocich portretów spośród wszystkich, które kiedykolwiek i gdziekolwiek widziałam. To kotograficzne mistrzostwo świata. Różowe poduszeczki plus kwiatek plus łapka są jak kocia mruczanka, jak wierszyk i jak ciasteczko z wisienką (chociaż z truskawką):)))Pozdrawiam zauroczona:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny kolor :)
Pozdrawiam
Ori, przechodzisz samą siebie!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Swietna sesja na rozowo! A modele znakomicie sie prezentuja, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga, wspaniałe zdjęcia i wzruszające teksty.... ale dziś miałam przeżycia....jechałam z siostrą rowerem do lasu i koło kościoła przy parkingu w lesie widziałam kota i zawołałam kici kici i koniec kot już był przy nodze i miauczał no to wróciłam do domu i kota wpakowałyśmy do transportera i do weterynarza i teraz kot już po zastrzykach siedzi na kwarantannie u sąsiadów, ale jak tylko kwarantanna minie zabieram do siebie... jedzonko trzeba mu dawać małymi porcjami, bo jest strasznie wygłodzony... jest to kocur, wychudzony i głodny i mocno pobity i bez zębów, masakra jak można tak zmaltretowac kota....... biedny kotek.... ach... życie ....
OdpowiedzUsuń