Koty z Domu Tymianka znoszą zimę z podziwu godnym spokojem. Ani mrozu się nie boją ani zasp. Nieustraszenie śpią i już! Największym męstwem odznacza się Puszek, niestrudzony poszukiwacz ciepła i miękkości, który układa się najchętniej na swoich milutkich siostrzenicach i wtedy mógłby stawić czoła samej Królowej Śniegu.
Ori została burę za zmianę imienia Rudolfowi-Kiciunkowi. Bo niby Kiciuniek to nie jest imię dla psa! I słusznie. Kiciuniek jest zwierzątkiem pośrednim: trochę psem niewątpliwie, ale bardziej leśnym stworkiem należącym do skrzatów. Rozpasanie lingwistyczne Ori nie ma zresztą granic: Kiciuniek jest nazywany Glusiem, Skarbeczkiem, Kaczuszkiem - tak, tak! no, ale Ori nigdy nie udawała, że jest zupełnie normalna, prawda?
Kiciuniek też się nie boi zimy, nie wychodzi jeszcze na dwór, gdyż Ori obawia się nawrotu zapalenia oskrzeli, które miał na początku. Charakter ma niezłomny niczym Mały Rycerz i potrafi wywalczyć sobie najlepsze miejsce przed kominkiem. Poza tym lubi być zawsze w pobliżu Ori i bardzo pomaga wyrabiać jej grację ruchów, zmuszając ją do stawiania lekkich i ostrożnych kroczków w kuchni.
Dzisiaj jest bardzo niskie ciśnienie i umysł Ori pracuje bardzo ospale, co jest niewątpliwie dość widoczne i to na piśmie. Trudno, wybaczcie. O Psie uratowanym z kry Ori wspomnieć musi bez względu na stan swego intelektu. To wzruszająca, wspaniała historia i Ori nawet przepisała z telewizora nazwiska kapitana statku, Jerzego Wosachły i oficera Adama Buczyńskiego, bo nazwiska tych LUDZI powinno się rozgłaszać i sławić! Przy okazji jednak Ori pomyślała... a co cierpliwsi Czytelnicy wiedzą, że kiedy Ori ogarnia myśl jakaś, to konsekwencją musi być smrodek dydaktyczny! I będzie: po uratowanego psa zgłosiło sie trzech różnych "właścicieli"! Jacyś spryciarze zapragnęli mieć sławnego psa! I sedno smrodku dydaktycznego: gdyby gazety, telewizory, radia i internety pokazywały tragiczny los psów łańcuchowych na wsi, może także zgłaszaliby się chętni do ich zabrania do domu?!!!
Ciśnienie jeszcze bardziej spada, Ori zaprzestanie więc chwilowo walki z bezdusznością i okrucieństwem i malowniczo osunie się na kanapę.
Na koniec zaprosi Was jeszcze do swojej wirtualnej galerii fotograficznej:
To miejsce wypełnione po dach kotografiami!
Wzruszająca historia Wilka Morskiego-ale ilu ludzi"po drodze"odpuściło ratowanie?Pocieszam się,że Wilk Morski będzie"pamiętał"kto jest jego właścicielem!!!Dzięki za ucztę dla ócz i ducha:)))
OdpowiedzUsuńOrka napisała o tym, co mnie dręczy - dlaczego odpuszczono sobie ratowanie psinki?
OdpowiedzUsuńI ja- na miejscu Bohaterów - nie oddałabym go!
Cuuuudne kotografie w kotgalerii :))
Jeśli ospały umysł płodzi takie teksty, to ja życzę sobie permanentnego niskiego ciśnienia!
OdpowiedzUsuńZwierzaki - tona cukru! Sama nie wiem, które zdjęcie lubię najbardziej: czy to z jednym kotkiem śpiącym i drugim liżącym tego śpiącego?, czy to z tłuścioszkiem wylegującym się na szafce z książkami?, czy to z łapkami w powietrzu i psią mordką obok?...
Psia historia wzruszająca, smrodek dydaktyczny uzasadniony.
To ja - Ori-ofanka - Bobe Majse.
Smrodek uzasadniony w 100%. Chętnych na zabranie piesków do domu różnież było sporo przy okazji innej poruszającej sprawy sprzed kilku tygodni. Pamiętacie sunię pozostawioną przez swoją "panią" przy budzie? Paniusia zapomniała jej zabrać przy okazji przeprowadzki. Pies zdychał tygodniami na łańcuchu, oszczeniła się na dodatek, wykarmiła małe, sama nie miała już sił na walkę. Po pokazaniu tej strasznej sprawy w telewizji chętnych na szczeniaki było tylu, że przebierano w domach. Siła telewizji....Za mało jest programów o losie zwierząt, zbyt mało uświadamiania mlodych, zbyt mało kazań czy chociażby słowa w kościele. Gdyby ludziom na wsi pogrozono czasami palcem z ambony, to może psy miałyby wodę w upalne dni i porządną budę w śnieżycę.
OdpowiedzUsuńA zmieniając temat, galeria cudowna. Taka w Twoim stylu, ciepła, czasami smutna. Jest czym oko pocieszyć.
Pozdrawiam, DorotaC.
A, jeszcze jedno. Zdjęcie Groszka z tą zwisającą kitą bomba!!! Ach Groszek. DorotaC
OdpowiedzUsuńcześc Ori:) zgadzam się z Tobą!!!!co do "sławy" co do tragicznie traktowanych psów łańcuchowych!!!!, zgadzam się że z tym że Rudolf ma prawo być dla Ciebie najsłodszym Kiciusiem :))) pod słońcem! , już widać że uszka małemu stoją i inaczej zaczyna patrzeć na świat:) dzieki Wam!!!, pozdrawiam serdecznie i oby ta zima szybko się skończyła, ja już osobiście nie mam siły:( pieski też narzekają:), a co do nazewnictwa:) to Kangurek, jest obecnie, Kolesiem, myszką, dzidzią:), bąbelkiem i znalazłoby się jeszcze trochę:)! pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńide zrobić sobie kawkę, bo również ciśnienie mi fiksuje:(
OdpowiedzUsuńOri, właśnie wróciłam z Galerii Kotografii i nie mogę ochłonąć!!! Cudnie... Pozdrawiam! E.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni ze słowami Dorotki C. :)
OdpowiedzUsuńZa mało się o tym mówi STANOWCZO!
Ostatnio na tvp regionalnej był program poświęcony złemu traktowaniu zwierząt. I tam dowiaduję się, że wbrew temu co ja zawsze sądziłam (!!!) to właśnie ludzie mieszkający na wsiach przeważnie robią krzywdę swoim zwierzakom. Wytłumaczyli to zjawisko w ten sposób:
Człowiek w mieście jak zwierząt nie kocha, to i ch zazwyczaj nie posiada, a jak kocha to ma pupila, któremu oddaje cząstkę siebie.
Człowiek na wsi ma zwierzęta czy tego chce, czy nie...bo zazwyczaj musi mieć. Pies przecież MUSI pilnować obejścia, a kot MUSI łapać myszy. Swoją pracę wykonują należycie, ale należytą zapłatę za nią otrzymują tylko te kochane i chciane...
Zawsze twiedziłam odwrotnie...że to właśnie ludzie ze wsi są TYMI LEPSZYMI, bo wychowując się wśród zwierząt od dziecka, wyrabiają w sobie do nich miłość i szacunek. Ale po tym co usłyszałam zaczęłam się głęboko zastanawiać nad słusznością mojej teorii i doszłam do wniosku, że jest słuszna tylko w połowie.
Prawdziwie oddani zwierzętom są nie Ci, którzy żyją na wsiach od dziada, pradziada, i od małego dziecka obserwowali rolę zwierząt, które tylko miały za zadanie służyć człowiekowi, lecz Ci, którzy idąc za głosem serca przeprowadzili się na wieś szukając właśnie bliskiego kontaktu z naturą i zwierzętami.
Ma to logiczny sens.
W tym momencie chcę zaznaczyć i podkreślić, że nie wkładam wszystkich do "jednego wora" i wiem, że bywają wyjątki zarówno na wsiach, jak i w miastach.
Dlatego, jeśli ktoś z czytających poczuje się urażony, to nie ma powodu, gdyż wiem, że tutaj zaglądają TYLKO LUDZIE O WIELKIM SERCU DLA ZWIERZĄT :)
Jedno jest pewne, większość ludzi żyje w przekonaniu, że zwierzę to TYLKO zwierzę... :(
Ale są też i tacy, którzy mają świadomość, że zwierzę to AŻ zwierzę. I tego ostatniego zdania będę się trzymać do końca moich dni. AMEN.
Pozdrawiam Cię Ori bardzo serdecznie i wszystkich Twoich komentujących gości.
ORI-kotgaleria to miejsce gdzie wreszczie mogę "napaśc" oczy widokiem kotów w ilościach dla mnie wystarczających.Dzięki serdeczne.
OdpowiedzUsuńCo do uratowanego pieska-cóż,sukces zawsze chce miec wielu ojców...smrodek dydaktyczny bardzo uzasadniony.Macie rację, za mało jest programów o nieludzkim traktowaniu psów ,zwłaszcza na wsi.Ostatnoi w tv-pudle jakaś szczerbata dziewoja przekonywała,że cóż z tego ,ze są mrozy siarczyste,skoro jej pies nie chce i tak i tak schronoc sie w domu.Budę miał żadną ,haskim nie był ale tak bardzo nie chciał...Najważniejsze to przekonac ogół o nieskazitelnej czysości własnych intencji..
ORI POZDRAWIAM I ściskam wszystkie zaspane mordki,psie i kocie.
Niewiele mam tu do gadania, ale by sobie życzyłam (jak mawiają niektóre dzieci), żeby Rudolf pozostał jednakowoż Kiciusiem. Cudne imię dla tego pajęczaczka:)))) aguti
OdpowiedzUsuńHistorię Wilka Morskiego znam.Jestem szczęśliwa,że tak się skończyła.Dlaczego Ci,którzy próbowali ratować go wcześniej odpuścili i pozwolili na to aby znalazł się tak daleko?To w tej historii smuci mnie najbardziej.Ori z Twoim smrodkiem zgadzam się w 100%,ale chętnie bym go powiększyła.Ba ,w moim wykonaniu to byłby chyba"śmierdziel".Przepraszam za słowo,ale taka niestety jest prawda.
OdpowiedzUsuńZdjęcia-nie ma takich słów aby je określić.Dla mnie to kwintesencja SZCZĘŚCIA.Kotuniek już ma iskierki w oczach.To już nie ta sama psinka.Ale w domku Ori nie mogło być inaczej.
Ściskam Was i mordeczki:)))
Jeśli Twój umysł Ori Twoim zdaniem pracuje kiepsko przy niskim ciśnieniu to ja chciałabym aby mój byłby taki jakbym nie miała ciśnienia.
OdpowiedzUsuńU nas narada rodzinna związana z wyborem imienia dla maluszka.Na razie prowadzi Fiołek.Proszę nie kojarzyć z bzikem.Ja mam na myśli kwiatek.
A może Ty Ori lub Ktoś ma jakiś pomysł.Dla niewtajemniczonych chodzi o imię dla małego,czarnego koteczka:)
Ori stronka z kocimi fotografiami cudna, zdjęcia kotków przytulonych pyszczkami do jabłka powaliły mnie na łopatki do tego stopnia że sie podnieść nie mogę ;) ale mam taki mały smuteczek, szkoda, że ich nie można powiększyć i otwierają się malutkie :(
OdpowiedzUsuńŚle cieplutkie uściski dla Ciebie i małych braci :)
Nie wiem czy czytalyscie dobry tekst Joanny Brodzik w Pani bodaj.
OdpowiedzUsuńJest taki zaskakujacy, ale o psach na lancuchu, moze by ten tekscik gdzies dodatkowo opublikowac?
POzdrawia i zapytuje, sklepik bedzie?
Kasia
Koty i psy na fotografiach mogę ogladać bez końca. Co do losu zwirząt na wsi - wiadomo, że nie jest dobrze. Mnie jednak zbudowała rozmowa z moimi sasiadami - panowie jeden w wieku lat około 60, drugi dobrze po czterdzistce - tacy typowi mieszkańcy wsi - przwieźli nam drewno. I przy rozładunku pierwsz pytanie było, czy udało się uratować naszego psa. My - że niestety, nie dało się nic zrobić, Panowie nam powspółczuli i stwierdzili, że człowieka poznasz po tym jak swoje zwierzęta traktuje, że oni swoich nie uderzą np, bo zwierzę zapamięta. Czy to pies, czy koń. I nakarmić trzeba i zadbać na zimę, bo jakże to inaczej być może... Fajnych mamy sąsiadów, prawda?
OdpowiedzUsuńOri, psa na krze oglądałam z sercem w gardle, bo jak on wytrzymał tyle godzin w takiej temperaturze...?
OdpowiedzUsuńJak bardzo chciał żyć...
Baltic zostaje w Gdyni,
Może kiedyś uda mi się go zobaczyć...;-)))
Pozdrawiam serdecznie ;-)
Historia psa uratowanego z kry plywajacej juz po morzu jest niezwykla! A tych ludzi faktycznie, ktorzy uratowali pieska powinny wszystkie media wychwalac to dobry przyklad na czlowieczenstwo!
OdpowiedzUsuńTwoje zdjecia kotkow sa wspaniale, jak milo popatrzec na takie szczesliwe zwierzaczki!!!
zapomniałam dodać, kotki są powalające...
OdpowiedzUsuńrozwaliłaś mnie nimi totalnie ...;-)
Ori, Kaczuszek mi się nawet podoba: Rudolf Kaczuszek ... od Tymianków. Niezłe.
OdpowiedzUsuńA jaki Rudolf-Kiciuniek jest piękny, jaki zmieniony! Porównywaliśmy zdjęcia z niedowierzaniem... Tak. Jest szczęśliwy, na pewno!
OdpowiedzUsuńpierwsze zdjecie wyglada na pierwszy rzut oka jak kot z dwiema glowkami.:)fajne strasznie te groszki, bo to chyba one, prawda?
OdpowiedzUsuńZajrzałam właśnie do galerii, te foty są świetne!
OdpowiedzUsuńDobrze, że "Kiciuniek" się nie boi zimy, bo ta zima coś się we znaki ostatnio daje...
przeczytałam O Rudolfku-Kiciuniu i to jest miód na moje serce
OdpowiedzUsuńdziękuję
figa33 z dogo
Witam i pozdrawiam Tymiankowy Dom,
OdpowiedzUsuńmiejsce cudów i szczęścia,
sposób na oderwanie od szarej rzeczywistości:)
Kiciuniek aka Rudolf i jego opiekunowie w najśmielszych marzeniach nie podejrzewali, że takie szczęście go spotka.