Piąty października był dniem dobrym i pracowitym. Wyglądało to tak: Pan Tymianka robił Niezwykle Potrzebne Rzeczy w ogrodzie, Wzruszacze plątały się pod nogami zwartym stadem, a Ori też właściwie była pracowita. Wyrwała trochę chwastów, zrobiła dużo zdjęć i przemalowała niebieską skrzyneczkę na pomarańczowo.
Wieczorem wszyscy byli bardzo zmęczeni. Ori najbardziej.
Jako nie do końca jeszcze pozbierana do kupy po obiedzie (podanym wytwornie porą wieczorową)
opadła na kanapę i zasnęła.
Po kilku godzinach Pan Tymianka odważył się obudzić połowicę i szepnął jedwabnym głosem:
- Kochanie, nie ma chleba na jutro, trzeba upiec bułkę.
Ori łypnęła złowrogo niebieskim okiem spod kołdry i syknęła:
- Nie jestem na etapie zainteresowania jutrem!
Na śniadanie była jedna jedyna ostatnia sucha bułka, którą Ori i Pan Tymianka podzielili się zgodnie.
Pozdrawiam CIE cieplo, jak zawsze piekne zwierzeta , zdjecia,kochane psiaku, pa, ania
OdpowiedzUsuńJakoś tak ciepło na serduchu mi się zrobiła :)
OdpowiedzUsuńMiło mi:-)
UsuńOstatnia sucha bułeczka smakowała napewno jak Ostatnia Bułeczka :)
OdpowiedzUsuńRaczej paskudna była:-)
UsuńTo jeszcze sama bułki pieczesz? Kobieta ideał :)
OdpowiedzUsuńNo, nie żartuj! W maszynie do chleba piekę, a i tak mi się często nie chce, jak widac na załączonym przykładzie. Raczej antyideał
UsuńPani Ori ! czy nie zastanawiała się Pani nad popełnieniem dzieła w postaci książki? Pani Powieść w odcinkach w postaci blogu jest wciągająca, poetycka, choć mówi Pani prozą, wreszcie ofiarowuję z przyjemnością, że powieść ową w całości przeczytam, a potem jeszcze raz na głos Tadziu ;) ps. tylko po co z niebieskiej skrzynki ? na pomarańczową? pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńDroga Pani Tadziowa! Zawsze myślałam, ze przyszłam na świat po to, żeby napisać kilka absolutnie genialnych książek. A ile juz zaczęłam!
UsuńJestem niezwykle płodną autorką ksiąg ledwie rozpoczętych. Serce i umysł rwą się do pióra, a ciało sprząta, gotuje i czyni temu podobne rzeczy w służbie Wzruszaczom.
P.S. Bo miałam potrzebę malowania na pomaranczowo. Kiedy taka potrzeba się pojawia, to maluję, nie ma zmiłuj się.
P.S. 2 Jeden z najnowszych Podopiecznych wyłowiony z rowu dostanie na imię Tadzi ku czci. Bo troszkę podobny. Bardzo pozdrawiam Pania, Tadzia, kanarki i Roberta Redforda
a kto powiedział, że księgi muszą mieć zakończenie? moi, Tadzia, Kanarkowscy wraz z Robertem pozdrawiamy raz jeszcze Pomarańczową Alternatywę ;)
UsuńStanie się to moim MOTTO !!! "Nie jestem na etapie zainteresowania jutrem" Cudne!
OdpowiedzUsuńDorota
http://domzmorza.blogspot.com/
Ależ Ty to potrafisz pisać! Ubawiłam się po pachy! A może nie powinnam była się ubawić? Tylko wyrazić współczucie dla zmęczenia materiału i podziw dla wykonanych czaso - godzin:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdeczniasto!