czwartek, 24 lutego 2011
Pożyczone szczęście
Proszę Państwa, oto Sawana - Arcymistrzyni Smutnego Spojrzenia. I jej historia: młodziutka i niemożliwie urocza Sawa mieszkała w schronisku w Ostrowi Mazowieckiej. W grudniu wypatrzyła ją tam Magda, właścicielka hoteliku dla psów goszczącego także psy Domu Tymianka.
Magda bowiem lubi sobie poszperać po schroniskach i uwalniać z nich najsmutniejsze pyszczki.
Tym, które nie mieszczą się już w jej domu, znajduje inne dobre domy i ma do tego znakomitą rękę.
Sawana okazała się bardzo inteligentnym, radosnym, bardzo spragnionym kontaktu z człowiekiem psem.
Szczęście nadal jej sprzyjało, bo wkrótce słodki smutny pyszczek podbił serce polskiej rodziny mieszkającej w Niemczech. Magda i jej mąż, po wcześniejszym telefonicznym "przemaglowaniu" przyszłych opiekunów odwieźli Sawę do nowego domu, z którego przez kolejne tygodnie płynęły maile, zdjęcia i opowieści o niezwykłej mądrości, łagodności, urodzie suczki.
Ori cieszyła się równie mocno szczęściem Sawany i cieszyłaby się nadal, gdyby kilka dni temu Magda nie odebrała telefonu od kochających opiekunów suni.
Nadali treściwy komunikat: albo pani Magda natychmiast przyjedzie po Sawę, albo oni odwiozą ją do najbliższego schroniska po polskiej stronie. Podali także bardzo poważny powód - otoż Sawa zostawiona przez kilka godzin sama w domu, SZCZEKA.
Przez ponad dwa miesiące Sawana - nowa zabawka - była nieustannie rozpieszczana i nie zostawiano jej samej. Ponieważ ani w hoteliku ani tym bardziej w schronisku, nigdy nie bywała sama, zareagowała lękiem i wołała szczekaniem o pomoc. "Państwo" nie przyjmowali rozsądnych tłumaczeń i rad Magdy,
zobowiązali się tylko do przywiezienia suczki do Warszawy.
Tym samym spuśćmy zasłonę milczenia na te żałosne kreatury i spójrzmy raz jeszcze w ciemne jak ziarenka kawy oczy Sawany. Po powrocie do hotelowego kojca będą jeszcze smutniejsze.
Wiele psów zostaje skrzywdzonych wielokrotnie. Wyrzucane przez pierwszych "właścicieli" czekają w schroniskach czasem przez długie lata na największe psie szczęście - Własnego Człowieka.
Pewnego dnia zjawia się ten Wytęskniony, zabiera psa do pałacu z pełną miską i codziennym drapaniem za uchem, a jeszcze innego kolejnego dnia Wymarzony okazuje się katem, który bije, porzuca, przywiązuje sznurem do drzewa w lesie, albo odwozi do schroniska.
A Los jest tak okrutny, że pies nie umiera od razu ze smutku, tylko umiera po kawałku, powoli, przez dnie, miesiące i lata. Tak umierał w schronisku mały Kiciuniek.
Kiciuniek doczekał się na swoją Ori. Czekał przez 14 lat.
Może dzięki Tobie Sawa nie umrze ze smutku?
P.S. Zdjęcia są własnością schroniska w Ostrowi Mazowieckiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ori - napisałaś wszystko, żaden komentarz nie ujmie tego lepiej
OdpowiedzUsuńTy też masz dobrą rękę i pióro (a właściwie klawiaturę ;)) do znajdowania domków, więc może...
Kolejny psiak po przejściach. Ech!
OdpowiedzUsuńOna ma na barkach cały ciężar tego podłego świata... Dlaczego nie mam warunków do posiadania psa??? aguti
OdpowiedzUsuńOri, cóż można napisać... Oby...
OdpowiedzUsuńŚciskam Was
Chryste Panie, no i płaczę. Jaka biedna, cudna sunieczka...dlaczego takie rzeczy się dzieją? Dlaczego jesteśmy tak okrutni, pozbawieni serca? Bardzo przykra historia, ale nie należy się poddawać, szukajmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No, rzecz normalna u psa - szczekanie. A przecież tak łatwo jest psa nauczyć zostawania samemu w domu! Trzeba tylko włożyć w to trochę wysiłku. No właśnie, TROCHĘ... Często na to trochę ludzi właśnie nie stać. Szlag!!!
OdpowiedzUsuńJa już jestem zapsiona...
Ori, nie znam nikogo innego, kto potrafi tak elegancko nachlastać po gębie.
Asiek
Bidaulka, sliczna mala sunia, mam nadzieje, ze jej sie uda znalezc kochajacy dom.
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy wystarcza dane, ktore zamiescilas obok, zeby wplacic swoj 1% podatku na fundacje? Czy potrzebny jest jakis dopisek?
Pochlipałam sobie w otoczeniu swoich pyszczków, sama mam teraz problemy z nowymi przybyszami, których przybyło na skutek zbyt dobrego wzroku moejego i rodziny ...Ori tak wspaniałe psiaki nie zasłużyły sobie na takie życie...dlaczego na świecie jest tak okrutnie?
OdpowiedzUsuńCałusy dla Was:)
Proszę mnie źle nie zrozumieć, wcale nie usprawiedliwiam TYCH ludzi, ale z tego co wiem z opowieści moich przyjaciół to Niemcy są straszni jeżeli chodzi o trzymanie zwierząt KTÓRE HAŁASUJĄ. Z tego względu oni mają wydany przez administratora budynku zakaz trzymania psa w mieszkaniu nad czym ubolewają. Dlatego podejrzewam, że właściciele mogli mieć problem z sąsiadami, którym to szczekanie przeszkadzało. Najgorsze w tym oczywiście jest to co czuje teraz SUNIA. Ale mam taką nadzieję, że trafi do jakiegoś CUDOWNEGO DOMU, gdzie będzie szczęśliwa. Sama jestem w posiadaniu CZYJEGOŚ "prezentu urodzinowego" , który jest teraz NASZĄ KOCHANĄ KICIĄ i NAJWIĘKSZĄ ULUBIENICĄ.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo mi się podoba TWOJA inicjatywa, PEŁEN SZACUN jak to mawia moja córka, no i trzymam kciuki za SUNIĘ.Pozdrawiam Hania
No właśnie i ryczę ja też... Co za bezduszni ludzie (albo i nie-ludzie), jak można tak poniewierać uczuciami biednego psa po przejściach???? Tak mi żal, że nie mogę jej wziąć... I tak chciałabym, żeby zdarzył się cud i ją ktoś pokochał nieodwołalnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Mika
Witam!! poproszę dane abym mogła na Dom Tymianka przekazać 1%, gapa jestem nie mogę znaleźć na stronie bloga, z góry dziękuję i trzymam kciuki za wszystkich domowników:)
OdpowiedzUsuńDroga Ori jakbyś mogła zrobić banerek z namiarami na Fundację (1%) to wiele osób zamieściłoby go na swoich blogach. Ja na pewno. Pozdrawiam Hania
OdpowiedzUsuńo ile dobrze pamietam,znajomi kupili psu cos ,co psikalo psu zapachem cytryny,kiedy szczeknal. troche drastyczne,ale szybko sie zorientowal o co chodzi. za granicami Polski podejscie do zwierzat jest,niestety,przedmiotowe i psa,ktory szczeka (i denerwuje innych)mozna uspic,tak samo jak zawarczy i kogos przestraszy. ma byc cichy i mily...pamietam sprawe uspionego labedzie,ktory (calkiem zgodnie z natura) bronil swojego gniazda probujec "podtopic" nachalna babcie z wnuczkiem...trzymam kciuki za Sawanne,Aska
OdpowiedzUsuńNo i wyszło całe szwabskie wredne nasienie
OdpowiedzUsuńJakich metod i sposobów należy używać, żeby uczyć ludzi,że zwierzę to nie zabawka. Jak przetłumaczyć,że podjęcie się opieki nad żywym stworzeniem zobowiązuje nie tylko do karmienia i dbania o zdrowie, ale też do okazania serca. Jakim trzeba być człowiekiem żeby móc spać spokojnie po czymś takim. Czy wystarczy tłumaczyć, czy może trzeba karać. Wiem jedno, wczesniej, czy później życie wystawia rachunek za wszelkie niegodziwości.
OdpowiedzUsuńkurcze.. denerwuję się jak słyszę takie rzeczy.. a co ma pies robić jak nie szczekać.. jak jest sam..? śpiewać serenady...?
OdpowiedzUsuńoczywiście popłakałam się i ja ... nie lubię bardzo gdy ktoś takie zachowania nazywa zezwierzęceniem lub pisze, że to nieludzkie - to jest niestety bardzo ludzkie - zwierzęta nie krzywdzą nikogo dla zabawy ...
OdpowiedzUsuńa na poprawę humoru zapraszam do siebie - po uśmiech szczęścia Martesa
Tak , Kiciuniek był już u kresu ..a Ori Go wypatrzyła , jeśli to prawda ,że psy żyją teraźniejszością , to Kiciuniek nie pamięta złego i żyje tak jak nie mogłabym sobie lepiej zamarzyć , a nie tam , na zimnie , w chorobie umiera ..
OdpowiedzUsuńWłaścicielom Sawany zabrakło determinacji aby zawalczyć o psa , o przyjaciela , który odbył długą drogę aby u nich zamieszkać.
A teraz znów jest na początku swej drogi..
Kochana Ori, jeśli mogę tak się zwrócić (przepraszam za spoufalanie, ale nie mogę się powstrzymać) jest to smutna opowieść ku przestrodze, także tych którzy chcą wziąć pieska, ale żeby był jak z amerykańskiego filmu-przyniesie gazetę i kapcie w zębach i zadzwoni po pizzę. niech takie osoby się zastanawiają co tak naprawdę robią i kupią sobie inną "zabawkę".
OdpowiedzUsuńsmutno mi tez bo nie mogę przygarnąć w tej chwili żadnej psinki. Ja tez bym chciała 1% na tymiankową fundację przekazać! tylko jak i gdzie?
pozdrawiam Anka
Fela
OdpowiedzUsuńJa tylko nieśmiało odnośnie peesu: zdjęcia absolutnie nie są własnością schroniska, są moją własnością :-)
Choć od wielu lat pomagam psom, które miały pecha tam trafić, nie utożsamiam się ze schroniskiem (nb jest to prywatny biznes nie dla psów lecz dla pieniędzy)