Jakie miłe są Wzruszacze. Jakie pomocne.
Widzą, że Ori od nadmiaru zmartwień i obowiązków robi się jakaś chudsza i bledsza (i mniej wydajnie pracuje, co najgorsze) i że bardzo, bardzo chciałaby odpocząć, ale nie ma na to nadziei, więc Wzruszacze po prostu biorą trud odpoczywania na siebie!
I Ori od razu czuje się bardziej odpocznięta.
A skoro Ori jest tak bardzo odpocznięta, może przekazać nowe wieści o Podopiecznych,
a wieści są trochę wesołe i trochę bardzo smutne.
Nasza cudna Szeri czuje się coraz lepiej. Przestała sikać ze strachu na widok wyciągniętej ludzkiej ręki i nawet merda ogonkiem. Badania lekarskie wykazały (oczywistą) ogromną niedowagę, anemię i paskudny świerzb w uszach. Szeri dostała antybotyki, maści i krople.
I to były wieści wesołe.
Wiadomości smutne są zupełnie nieplanowane (zresztą, czy ktokolwiek PLANUJE złe wiadomości?). Otóż kilka godzin temu zadzwoniła z płaczem Justyna, czyli Pani Jagusiowa i tymczasowa opiekunka Szeri oraz kilkunastu tymiankowych Podopiecznych, że znalazła w lesie malutką suczkę z grubym, ciasno owiniętym sznurem wokół szyi.
Po oswobodzeniu suczki ze sznura pokazały się ropiejące rany. I padło jeszcze takie zdanie:
- PRZY NIEJ TWOJA SZERI TO GRUBAS!
Także dzisiaj koleżanka Justyny, która w tamtych okolicach ratuje bezdomne zwierzęta
i codziennie (CODZIENNIE!) dostaje zgłoszenia o skatowanych, zagłodzonych psach, znalazła cztery szczenięta, które z głodu jadły piasek. Mają zupełnie zatkane jelita i muszą mieć przez całą noc robione płukanki z roztworu parafiny i to jest jedyna szansa na ocalenie im życia.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na prośbę o wsparcie dla Szeri
i nadal bardzo proszę o pomoc, ogrom psiego cierpienia jest lawiną, która zaczyna nas przytłaczać, po prostu tracimy siły, a bez nas (dzielnych i silnych) nasze i jeszcze nie nasze zwierzęta są zupełnie bezradne.
Makabra.
OdpowiedzUsuńBrak słów :(
Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńMili moi:)
OdpowiedzUsuńTo są dobre wieści, bo jest nadzieja na uratowanie tych biednych porzuconych stworzeń.
Orinko, życzę Ci energii i siły, bo moc czarodziejską już masz:)
Wystawiam czapki na Tęczowym Straganie,
wierzę w dobroc blogerów,
przutulam Was mocno,
K.
Ori czy doczekam się kiedyś posta : wszystkie psy są najedzone, kochane przez ludzi i szczęśliwe... pytanie retoryczne ale tak bym chciała to usłyszeć....
OdpowiedzUsuńNie...znowu ;-( Wspieram oczywiście, nie pozostaje nic innego. Trzymam kciuki za wszystkie nowe biedactwa, musi być dobrze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWolałabym jednak tych smutnych słów nie czytać:(
OdpowiedzUsuńKoszmar.
Napisze to po raz ktorys u Ciebie na blogu - jak dobrze, ze jestes. I dobrze, ze sa ludzie, ktorym nie jest obojetny los zwierzat. To mnie przerasta, ta nienawisc, chec swiadomej krzywdy,bestialstwo wobec slabszego. Jak to mozliwe, ze ktos jest zdolny przywiazac psa w lesie, zeby umarl z glodu, calkiem swiadomie. Mam nadzieje, ze doczekam takiej chwili, kiedy Polska zmieni prawo i zwyrodnialcy beda karani jak nalezy. Ale w sumie to wolalabym, zeby spotkalo ich to samo, co zrobili.
OdpowiedzUsuńAleż tu jest przyjemnie zwierzęco! Będziemy tu zaglądać, bo mamy hopla na punkcie zwierzaków :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny blog!
Ech, Ori... Jeszcze będzie przepięknie...
OdpowiedzUsuńUtul wszystkie nosy. A nosy niech utulą Ciebie.
JolkaM
Fantastyczne zwierzaki i fantastycznie, że jest ktoś, kto chce im pomagać! Popieram, podziwiam i trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńNie wierze, w to co czytam, w takim katolickim kraju???!!!
OdpowiedzUsuńMoze byloby mniej okrucieństwa w stosunku do zwierząt, gdyby księża w kościele uczulili te ludzkie potwory że tak sie nie godzi postępować.
Moje serce płacze, gdy docierają do mnie takie smutne wiadomości
Krystyna