poniedziałek, 15 czerwca 2009

Czereśniowa przygoda









































































































































Lato istnieje naprawdę. To znaczy, istniało kiedyś. Ori też by w to nie wierzyła, gdyby nie miała zdjęć z lat poprzednich. A w porze czereśni któregoś lata przydarzyła jej się taka oto prześliczna historia: Ori szła przez wieś z koszykiem czereśni, które zerwał jej w prezencie sąsiad. Dostawało się kiedyś czereśnie w prezencie, a co. Było bardzo gorąco i Ori rozkoszowała się widokiem dojrzewającego zboża i wdychała zapach, chciałoby się napisać, że łąkowego kwiecia, ale raczej kurzu polnej drogi. A za ogrodzeniem domu stojącego na końcu owej polnej drogi siedziała ruda wilkowata suka z czwórką dzieci. Szczenięta były akurat w tej fazie rozwoju, kiedy łapy są za grube, uszy za duże, ogony za długie, a pyszczki przemęczone zachłannym poznawaniem zadziwiającej rzeczywistości, przez co w oczach maluje się wieczne niedowierzanie i rozpaczliwa chęć zrozumienia świata. Pieski były tak śliczne, że Ori przełamała nieśmiałość, nacisnęła dzwonek przy furtce i zapytała właścicielkę domu, czy może wejść i je sfotografować. Przemiła pani zgodziła się i Ori zagłębiła się w złoto-szare kłębowisko, które rzuciło się do głaskania, lizania i podgryzania butów Ori. Szczenięta natychmiast rozprawiły się z koszykiem czereśni i Ori nie zdążyła zjeść ani jednej. Podobno były bardzo słodkie.

10 komentarzy:

  1. Jak zwykle super zdjęcia. Zwłaszcza pierwsze i szóste od dołu mnie zauroczyło :) Aż dziw, że jadły czereśnie. Moja Barsa ma długie zęby na wszelkie owoce - z wyjątkiem winogrona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż mogę napisać poza standardem, że są CUDNE!? Kiedy patrzę na takie pyszczki, mój własny automatycznie mi się uśmiecha. A jak wiesz, bardzo potrzebowałam takiej uciechy zwierzakowym szczęściem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ori, zdjęcia cudne, szczeniaczki też. Nie dziwię się, że dały radę czereśniom, jedna z moich suczek wyjadała wiśnie i czereśnie też prosto z koszyka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zdjęcia jak zawsze!! Psiaki kłapciaki:D
    Tak zawsze z mężem mówimy na takie szczeniaczki, bo takie niezdarne są z tymi dużymi łapami i uszami jak by miały za duże ubranka na sobie :))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie słodkie urwisy :)) Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  6. I jak tu nie chcieć psa! A nawet psów...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne! Mimo, że lubię czereśnie też bym je na Twoim miejscu poświęciła.
    Fantastyczne zdjęcia.
    Pozdrawiam Ori cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dziwię się że poświęciłaś czereśnie dla tych kilku chwil spędzonych w TAKIM towarzystwie...cudnie to udokumentowałaś, te 'poległe' pyszczki po akcji są cudowne!
    Całusy dla tych i wszystkich pozostałych pyszczków...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bym tam chętnie z nimi się turlała pośród koszyka i czereśni,
    czereśnie uwielbiam do bólu....
    jem aż brzuch boli....
    a towarzystwo takie obłędne...ze nie chce mi się oczu oderwać...;-)))

    pozdrawiam serdecznie czereśniowo...;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam zarówno Ciebie , jak i zdjęcia. Jesteś cudowną osobą i masz cudowny zwierzyniec.Zdjęcia profesjonalne. Wystarczy,ze zajrzę do Ciebie i natychmiast mam lepszy dzień. Właściwie Ci zazdroszczę tej całej psiarni i kociarni, sama niestety nie mam warunków by mieć więcej zwierzaków, cała nasza domowa psia miłość ulokowana jest od 15 lat w łaciatym przyjacielu , który wybrał sobie nas za stado w czasie mazurskich wakacji. Przyszedł z lasu do naszego namiotu i został.Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie K.

    OdpowiedzUsuń