piątek, 10 lipca 2009

Skarbiec powiększa się w niesamowitym tempie
















Ori bawiła akurat z codzienną wizytą u kotków w stodole, gdy na progu pojawił się właściciel gospodarstwa, pan Mietek i zagaił:





-Czy pani zna się na dolegliwościach psów?





-Poniekąd - odparła Ori powściągliwie - A o co chodzi? Kuba wygląda na zdrowego!





-Nie Kuba - machnął ręką pan Mietek - Ale mój lokator ma sukę i taka, wie pani, cała pokryta strupami i do krwi się drapie, obrzydliwość, no to on postanowił ją... - pan Mietek pokazał ruch walenia w łeb bardzo plastycznie. Ori zrobiło się słabo.





-Jeśli to bydlę tknie sukę, będzie miało ze mną do czynienia! - wysyczała. Pan Mietek spojrzał na Ori z politowaniem. Istotnie, przy lokatorze prezentowała się niczym zając przy wilku. Lokator jest typowym dobrze wypasionym i wygolonym na łyso karkiem.





-Proszę mu powtórzyć, że dzisiaj przyjedzie weterynarz i żeby nic do tej pory nie robił!





Pan Mietek znał już Ori na tyle długo, że uznał sprzeciwianie się jej fanaberiom za bezcelowe.





Ori opuściła stodołę z godnością, rzuciła pogardliwe spojrzenie Karkowi, który stał niemo obok swojego granatowego BMW i uderzyła w płacz dopiero po oddaleniu się na przyzwoitą odległość.





Co będzie, jeśli pan Mietek powtórzy Karkowi, że Ori nazwała go bydlakiem? I Kark zabije sukę, żeby pokazać Ori, kto tu rządzi? Dlaczego Ori niegdy nie potrafi zamknąć się w odpowiednim momencie? W domu rzuciła się do telefonu, by wezwać ukochanego, najlepszego na świecie doktora Tomka. Pan doktor był do wieczora zajęty przy operacjach, więc wysłał do Ori kolezankę. Pani doktor zbadała sunię, której Ori dopiero teraz mogła się przyjrzeć z bliska. Suczka miała głębokie, rozległe rany na całym ciele, wydrapane prawdopodobnie z powodu straszliwego świądu. Serce Ori skurczyło się z żalu do wielkości malutkiej szprotki.





Suczka dostała kilka zastrzyków i smarowideł, a o dalszym leczeniu zadecydują wyniki badań.





Na razie pewne jest, że będzie bardzo długie. Młodziutka, ufna, delikatna suczka w żadnym razie nie może pozostać w łapach Karka. Ale jak Ori ma przekonać Pana Tymianka, że w ich domu powinien koniecznie zamieszkać dziesiąty pies?!










7 komentarzy:

  1. Hm...Nie wiem, co napisać... Szkoda suni dla tego draba. Ale...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze raz jej się przyjrzałam - jaka to piękna sunia! Strasznie jej współczuję takiego opiekuna, a w szkole to ja bym obowiązkowo pogadanki o traktowaniu zwierząt robiła, bo na dzieci jeszcze jakoś można wpłynąć, a na dorosłych drani już tylko sąd może być straszakiem, ech, wkurzyłam się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tacy ludzie nie powinni mie żadnych zwierzaków...jak można dopuścic do takich zaniedbań? Tak wiem, jestem naiwna, niektóre typy tak mają...musi byc kochana , tak jej z oczu dobrze patrzy...

    OdpowiedzUsuń
  4. jak to dobrze, że sa tacy LUDZIE jak TY

    OdpowiedzUsuń
  5. gowniane polskie prawo.i to wszystko co mam do powiedzenia.tutaj ani finansowo by nie wyrobili,a do tego kiedy odsiedzieliby rok za znecanie sie nad zwierzeciem,to drugi raz lapy by nie podniesli.kark czy nie kark.bez roznicy.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ori, jesteś po prostu wspaniała :)
    Trzymam kciuki za powrót suni do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ori Kochana, tak jak wszyscy piszą, jesteś cudowna, ale czy dasz radę? Trzymam za Was kciuki z całego serca, mam nadzieję, że znajdzie się lepszy dom dla suni. Może apel jakiś ogłośmy, poszukajmy razem domu, my i wszystkie blogowiczki, które mają dla Ciebie tyle podziwu i dobre serca! Sama byłabym pierwsza gdyby nie stadko kotów. Wiesz...

    OdpowiedzUsuń