niedziela, 31 stycznia 2010

Styczeń odchodzi































































































Styczeń to fryzjer jasnowłosy
nawija drzewom gałęzie na papiloty.
Tak przynajmniej kiedyś napisała młodociana Ori i wybaczmy jej. Niech będzie, że to haiku.
Styczeń był wyjątkowo piękny tego roku. Piękny i okrutny, jak przystało urodziwemu jasnowłosemu mężczyźnie. Skuta lodem rzeczka płynąca za domem Tymianka, tafla zamarzniętego stawu, sosny pokryte poduszeczkami śniegu, owoce dzikiej róży połyskujące czerwienią - te bajkowe skladniki krajobrazu wywlekały Ori z domu i kazały jej brnąć dzielnie przez wysokie zaspy i siać strach wśród sąsiadów, gdyż wkróce rozeszła się po wsi wieść, że po lesie krąży baba-dziwo we włochatych butach, obsypana śniegiem i z gębą czerwieńszą niż owoce dzikiej róży. A to po prostu była Ori po trudach fotograficznych sesji!
Styczeń był piękny i trudny także dla domu Tymianka. Nie szczędził trosk, a termometr za oknem był przedmiotem, w który Ori i Pan Tymianka wpatrywali się codziennie w modlitewnym skupieniu: czy dzisiaj okaże się łaskawszy?
Łaskawszy, bo ciepły i słoneczny, stał się dopiero przed odejściem... Domowi Tymianka przyniósł jednak wiele szczęśliwych dni, a przede wszystkim rudego skrzaciego pieska z uszami sterczącymi najśmieszniej na świecie...
Ori, pożegnawszy styczeń, musi jeszcze załatwić jedną sprawę: otóż Alexa opisała na blogu wzruszającą i smutną historię swojej klaczy - przyjaciółki i zamieściła zdjęcia, na których jako smukłe dziewczę jeździ konno. I tu w Ori zagrała ambicja: ona też ujeżdżała rumaki i to w bardzo młodym wieku! Spójrzcie na dowód: oto Ori z obliczem świadczącym dobitnie, iż rodzice nie ograniczali jej dostępu do jadła. Z udkiem, którego dorodność nie zapowiada jeszcze przyszłej niebezpiecznej dla męskich oczu smukłości. Z czołem łysym jak kolano zwieńczonym idiotyczną czapeczką. Ale zwróćcie uwagę na nonszalancję, z jaką trzyma lejce i spokojny półuśmiech przyszłej pogromczyni Pana Tymianka!











11 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita Ori:) jestem szczęśliwa że mogłam Cie tutaj poznać, a Ty i koń))) to wspaniałe połączenie, śliczna dzidzia, pozdrawiam wszystkich domotyminaków:) ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ori piszesz pięknie i bardzo lubię Twe poczucie
    humoru.A dziewczątko na koniku no kto by pomyślał
    że taka dama wyrośnie.
    Teresa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ori, ja to się z Tobą mam! :))
    Akurat zasiadłam do moich ulubionych blogów (z ciepłym racuchem w ręce), czytam z przejęciem Twój dzisiejszy tekst i... ze śmiechu o mały włos bym się udusiła tym swoim racuchem!
    No jak można o sobie napisać: "Z czołem łysym jak kolano zwieńczonym idiotyczną czapeczką."
    Myślałam, że się uduszę! :))
    Ale, widzisz Kochana, zobacz jak to jest...
    Mała Ori była pulchną dziewczynką, a teraz jest piękną, smukłą kobietką.
    A Alexa? Jako mała dziewczynka i starsze dziewczę była smukła, a teraz "na stare lata" zrobiła się pulchna! Chyba od tych racuchów!
    Toteż pewnie dlatego dzisiaj Alexa koników nie dosiada... :))
    Ściskam Cię mocniuchno :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bobe Majse w dzieciństwie wyglądało bardzo podobnie (zwłaszcza udko i czoło). Z bezzębnym uśmiechem od ucha do ucha zapalczywie ściskało nie lejce, acz dmuchanego królika, rozmiarów większych od siebie, co na wiek wieków zostało uwiecznione na zdjęciu. Dziękuję Ci, Ori za szczery śmiech, także przy kontemplowaniu albumu rodzinnych fotografii.

    OdpowiedzUsuń
  5. No jak pragnę zdrowia, za Chiny Ludowe nie jesteś do siebie podobna. Słodkie to zdjęcie, baaardzo. Podobne mam, chociaż moje ulubione, to mała Dorotka na kolanach u wielkiego białego misia. Zdjęcie robione na Krupówkach, a od misia tak jechało wódą, że autentycznie się go bałam:-))) Mina na tym zdjęciu - bezcenna. I cholibka u mnie jak u Alexy, też z wiekiem postanowiłam nie męczyć zwierzaczków dosiadaniem...
    Buziaki dla was wszystkich, DorotaC.
    Zdjęcia cudne Ori.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Ori. U nas Styczeń był niestety, śnieżny, bury, i ponury, prawie nie pamiętamy jak wygląda błękit nieba. Tylko 3 dni słoneczne i to właśnie wtedy gdy nie było czasu żeby wybrać się w plener z aparatem, ale na Twoich zdjęciach jest piękny, słoneczny i bajkowy. Komplementy za zdjęcia.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że razem ze styczniem nie odchodzi zima...
    I szkoda Ori, że porzuciłaś jeździectwo. Przecież od razu widać po minie, że to Twoje przeznaczenie. A może by tak, dla porównania, zrobić takie samo, tyle, że współczesne zdjęcie?? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne zimowe zdjęcia ! Ale o tym ,że robisz piękne zdjęcia już wiedziałam:) , a tu proszę kolejny skrywany talent ujrzał światło dzienne! Ori amazonką! Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych jeździeckich sukcesów;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ori zacznę od stycznia...u Ciebie styczeń prezentuje się przepięknie i bardzo urokliwie...u mnie tez nie wygląda źle, ale przestrzeń dominuje, zaś strumyk u mnie trochę szeszy i mniej urokliwy...
    Zdjęcie na rumaku oddaje właściwą Ci pewność siebie i odwagę, której Ci (sądząc po dokonaniach) nie brakuje...oj Pan Tymianka wiedziała gdzie ulokować uczucia!!!
    Pozdrowienia dla Ori i reszty współlokatorów, a szczególne całuski dla Kiciulka vel Rudusia...a wiesz ON MA COŚ Z Rudolfa, tego renifera bajkowego...chyba Ci się narażę stwierdzeniem że mnie się podobało imię...już zmykam...

    OdpowiedzUsuń
  10. Sliczne zdjecia! I Ori na koniku cudownie wyglada... az sie usmiecham na ten widok :)
    Mam nadzieje, ze luty oszczedzi Wam tych wszystkich negatywnych przezyc jakich musieliscie w styczniu doswiadczyc. Wiosny zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo się cieszę, że styczeń już sobie poszedł, nie był zbyt miły w tym roku dla mnie :(
    Zdjęcia przecudowne Ori, jak zwykle, ostatnie, wspomnieniowe, rozbawiło mnie, tzn zdjęcie jak zdjęcie, ale opis jego jest po prostu bombowy :D
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń