piątek, 11 lutego 2011

Zimowy bukiet Podopiecznych



Oto zimowy bukiet Podopiecznych prawie w komplecie.
Śnieżny Borys z ukochaną Lili, zamyślona, zawsze trochę smutna Tara, uroczy i nieśmiały mini-wyżełek Teddy, Misiek o tajemniczych wschodnich oczach, Bono wiecznie strojący miny i piękny uśmiechnięty Tosiek.
Z wyjątkiem Tośka, który spędzał życie przykuty do łańcucha (i którego "właściciel" szczęśliwie przeniósł się w zaświaty) i z wyjątkiem także połańcuchowej Daszy, wszystkie psy błąkały się, porzucone na ulicach miasteczek i na polnych drogach, przerażone, zagłodzone, często - jak Bono i Tara - ciężko chore.
Borys i Lili w czasie wspólnych wędrówek dorobili się ślicznej córeczki, która teraz rządzi w filii domu Tymianka, a być może, dzieci było więcej, tylko po prostu nie przeżyły.
Wena (nieobecna na tej sesji zdjęciowej) dla odmiany, została wraz z ośmiorgiem maleńkich szczeniąt zamknięta w opuszczonej komórce, żeby tam sobie spokojnie umarła z głodu. Troje dzieci istotnie umarło, reszta szczęśliwie ocalala, nabrała sił i od kilku miesięcy rozrabia we własnych domach.
Każdy pies ma za sobą tragiczną historię i każdą historię Ori opisuje do znudzenia w podobny sposób: "w ostatniej chwili", "cudownym zrządzeniem losu", "wielkie szczęście, że ktoś..." i tak dalej. Tych psich historii
przewinęło się przez Dom Tymianka ponad pięćdziesiąt i to jest tak, jakby się w pudełku miało pięćdziesiąt klejnotow, albo - jeszcze lepiej - czekoladek.

Po tym, jak Ori pokazała cudowną przemianę Daszy (no własnie, znowu cudowną, Ori musisz popracować nad słownictwem), otrzymała wiele komentarzy sławiących jej:
a) szlachetność
b) anielskość
c) nadzwyczajność
d) i takie tam

Bardzo słuszne uwagi, bardzo. Piszcie tak jeszcze. Nie omieszkjcie przy tym dodawać, że Ori jest ponadto wybitnie inteligentna, genialna w dowolnie wybranych dziedzinach, znakomicie gotuje i jest nimfą cudnej urody (nie widzieliście, więc co Wam szkodzi).
Póki jednak w Ori pęta się resztka uczciwości, musi uczynić ważne sprostowanie. Otóż, Dasza swą przemianę w pięknego i radosnego psa w stu procentach zawdzięcza swojej opiekunce w hoteliku, Małgosi.
Rola Ori w procesie doprowadzania Podopiecznych do zdrowia i kwitnącego wyglądu jest znikoma.
Przede wszystkim Ori oddaje się gwałtownej żebraninie (wyłudzaniu, wypraszaniu, wyjęczaniu) pieniędzy na utrzymanie Podopiecznych oraz sławieniu ich piórem i obrazem, czyli namolnemu pisaniu o nich, gdzie się tylko da i pokazywaniu ich jak najpiekniejszych fotografii.
Codzienny trud opieki, karmienia, czesania, uczenia chodzenia na smyczy przejmują opiekunowie hotelików i jak widać po stanie Podopiecznych, wykonują tę pracę znakomicie.
I tu dla Ori nieco gorzka pigułka do przełknięcia: kiedy odwiedza Podopiecznych, psy łaskawie pozwalają się głaskać i chwalić, raczą się nawet poprzytulać i pójść na spacerek, ale z miłoscią i wdzięcznością patrzą na swoich opiekunów, biedną Ori mając w nosie.
Ori wiele razy wyrażała wobec psów oburzenie, rzucając im prosto w te radosne błyszczące nosy przemówienia takiej mniej więcej treści: "Pucuś, ty głąbie, ja ci życie uratowałam, a ty mnie masz w nosie!",
a żaden z tych bezczelnych niewdzięczników nigdy nie zaprzeczył!
Ponieważ własne psy traktują Ori także w kategoriach pogłaszcz-nakarm-umyj miski-usmaż nalesniki, Ori doskonale zna swoją pozycję w stadzie i na skrzydłach swej rzekomej "wielkości" raczej się nie wzniesie.

10 komentarzy:

  1. To co tam jeszcze było, żeby nie omieszkać: przecudnie gotująca nimfa, genialnej urody, smacznie inteligentna i inne takietamy. Chyba się zgadza... Oto cała Ori! :) Ale żeby zaraz znikoma rola! No, miejsce w stadzie, to i owszem, wiadomo. Ale z tą rolą to jednak spora... nieścisłość.
    Serdeczne pozdrówka, Ori. :) A, i z ostatniej chwili: deszcz na Pomorzu już nie jest deszczem, deszcz mój to już śnieg. Panta rhei.

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
  2. No cudnej urody zimowy bukiet. Właściwie każda mordka jest kochana. W niedziele idę na marsz protestacyjny takich pięknych bukietów. Postaram się zrobić co najmniej taki sam bukiet
    Pozdrawiam bukietowo
    maro

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Ori Ori.. a my i tak wiemy swoje:)Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. No to skoro Pucuś (i reszta) nie chcą, to my musimy za nich: "Pucuś (i reszto), ty głąbie, Ori wam życie uratowała, a wy macie ją w nosie?!"
    Otóż to.
    Ściskam czule...

    OdpowiedzUsuń
  5. Huraaa, Ori się polepszyło :)))Od razu lepiej..:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana Ori, zalecam specjalistyczne szkolenie z asertywności i bycia alfą w stadzie;))
    Uśmiechnięty zimowy bukiet niezwykłej urody jest, niewdzięczny;)))Uściski ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to komunikuję, że miło mi jest bardzo obejrzeć bukiet podopiecznych i przesłać wsparcie dla Ori nie tylko moralne, lecz i finansowe, bo bukiet ten - jak wiemy - nie tylko wodą się odżywia.

    Reszta miłych wieści w e-mailu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A przepraszam bardzo - "gwałtowna żebranina (wyłudzanie, wypraszanie, wyjęczanie) pieniędzy na utrzymanie Podopiecznych oraz sławienie ich piórem i obrazem, czyli namolne pisanie o nich, gdzie się tylko da i pokazywaniu ich jak najpiekniejszych fotografii" - to nie wazna praca? Znajdowanie sie - przypadkiem - w miejscach pobytu zblakanych dusz mniejszych, obleczonych zreszta w zwykle zrujnowane lub zabiedzone ciala - to nie ciezka praca? Znajdowanie osob znajdujacych sie - przypadkiem - w okolicach pobytu zblakanych dusz mniejszych w skolatanych cialach - to nie pozyteczna praca? Upychanie kolejnych nieszczesnikow w dobre i sprawdzone rece - to nie odpowiedzialna praca? Ori - gdyby nie Ty nie wiedzielibysmy o istnieniu ani zwierzakow ani ich bezposrednich opiekunow. Opiekunom tez nalezy sie ogromne uznanie i szacunek. Po zwierzetach widac jak dobrze sa traktowane - spokoj i radosc w ich ufnych slepkach mowia same za siebie. Dzieki WIELKIE. Pozdrawiam,Jagoda
    PS Co slychac u Anieli?

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Ori, ja to bym chciała poznać Panią osobiście :)
    Pozdrawiam,
    stała czytelniczka kachao

    OdpowiedzUsuń