wtorek, 16 listopada 2010
Koty na płotach
Kiedy listopad chmurnieje i przygasa, nawet w tak zatwardziałym leniwcu jak Ori budzi się się tęsknota za kuchnią owianą zapachem świeżo upieczonych ciasteczek. Normalna kobieta po upieczeniu tychże wita powracającego po trudach pracy ukochanego tacą pełną owoców swych twórczych uniesień, ale nie z Ori takie numery. Ori musi najpierw wyprowadzić ciasteczka na spacer! Bo jesiennie, bo szarość płotów, wilgoć paproci i tak dalej. No i biała kocia przyjaciółka, która z wdziękiem przeciąga się na płocie i porywa kruche maślane kotki... Po czym je ZJADA. Hm...
Smutny samotny Pączek już wkrótce odjedzie do hoteliku. Jutro zostanie zaszczepiony przez wspaniałego Pana Doktora Tomka. I tyle nowinek o Pączku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
kotki prawdziwe super, ale te ciasteczkowe jeszcze lepsze :) Ori skąd masz takie fajne foremki??
OdpowiedzUsuńSliczne ten kicius jaki upasiony... no i Paczek, mam nadzieje, ze znajdzie kochajacy dom!
OdpowiedzUsuńOri, to przy okazji skubnijcie panu M. tą gustowną klamerkę... i wrzućcie do głębokiej studni...
OdpowiedzUsuńCiasteczka wyglądają cudnie i pewnie tak samo pachną... a jak muszą smakować!
Buziaki!
Sliczna biala kocinka :) Tez bym takie ciasteczko porwala jakby uroslo u mnie na plocie :)
OdpowiedzUsuńCudny łaciatek :)
OdpowiedzUsuń