czwartek, 14 kwietnia 2011
Ile miłości mieści się w Okruszku?
Ile miłości mieści się w takiej malutkiej garstce kosteczek?
Tego raczej nie da się zmierzyć.
Jakiego talentu trzeba, by opisać czułość, którą budzi łaciaty drobny pyszczek trącający cię ufnie nosem?
I jakiej siły, żeby zniosła świadomość, że Okruszek, dla którego wymarzyło się przynajmniej jeden cały dobry rok życia, umiera?
Nie mam ani takiego talentu ani takiej siły, ale muszę Wam napisać, że Okruszek ma raka wątroby i śledziony w stadium nieoperacyjnym.
Robimy i zrobimy wszystko, co jest możliwe, by zapewnić mu jak najdłuższe życie bez cierpień,
Okruszek jest pod opieką świetnych lekarzy, dostaje lekarstwa, dobre delikatne gotowane jedzenie, które zjada z widoczną przyjemnością. Dopóki chce jeść i interesuje się światem, daje nam nadzieję, że
chce żyć równie mocno jak my chcemy, aby żył i że zdąży zasmakować życia psa kochanego, bezpiecznego i sytego.
W hoteliku jest otoczony opieką najlepszą i najczulszą, jaką można sobie wymarzyć, mieszka w domu Opiekunki, w domu zupełnie zwariowanym i bajkowym, gdzie są psy, koty i papugi, a Dobre Duchy domu różnią się od Ori tym, że są od niej mądrzejsze i dużo lepiej wychowują swoje psy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Och, Ori...
OdpowiedzUsuńAle jednak zdąży poczuć miłość...
Mój piesek, Punto, umierał na raka śledziony 3 lata temu. Dałam mu tyle czułości, tyle opieki ile mogłam... choć miał dobry kochający dom przez całe życie.
Żal że Okruszek ma dopiero teraz.
Ale dobrze, że ma...
Ściskam Cię, Ori, i smucę się wraz z Tobą...
Złe wieści Ori nam niesiesz :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że ta drobna psinka zapamieta tylko to co dobrego wydarzyło sie ostatnio w jego życiu. Muszę Ci powiedzieć że jego wzrok juz się zmienił, jest bardziej ufny i pozbawiony smutku :)
Pozdrawiam was mocno
Niezbadane są wyroki... cóż, pozostaje Okruszka przytulic i ucałowac...Pogłaszcz go ode mnie też...Ściskam Was oboje... Ania B.
OdpowiedzUsuńA mnie peka serce jak to czytam...
OdpowiedzUsuńOri mam nadzieje, ze nie masz mi za zle napisalam o Tobie i Twoim blogu u siebie na swoim blogu w bloxie, zeby inni sie dowiedzieli o Tobie i o tym co robisz dla tych malych bezbronnych i krzywdzonych istot.
Usciskaj delikatnie Okruszka i poglaszcz ode mnie prosze!
Ojej zapomnialam juz podaje link do mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://waga.blox.pl/html
łza się w oku kręci, tyle Okruszek przeżył okrucieństwa...i jeszcze taka diagnoza...
OdpowiedzUsuńdobrze, że ma tak wspaniałą opiekę...bez której...brak aż słów...
Trzymajcie się dzielnie!
Okruszek jest cudowny.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze otoczony jest miłościa w tych ciężkich chwilach.
Miałam kiedys ukochanego kundelka - znajdka. Był ze mna 15 lat. Umarł na mocznicę.
Okruszek potrzebuje teraz spokoju , to pewne , spokoju i miłości , ale potrzebuje też dobrego , delikatnego jedzonka , specjalistycznych leków
OdpowiedzUsuńi o tym nie możemy zapominać
Okruszek potrzebuje wsparcia finansowego
i oby jak najdłużej....
Spieszmy się cieszyć Okruszkiem...
OdpowiedzUsuńAga
Mam nadzieję, że malował portret mało Crumb wkrótce. Więc smutne słyszeć, że jest chory, ale szczęśliwy, że będzie miał pełną miłości opiekę od teraz.
OdpowiedzUsuńKochane maleństwo...On jeszcze powalczy, zabaczysz!!!!
OdpowiedzUsuńNie takich wieści oczekiwałam... ale będziemy walczyć o każdy dobry dzień dla Okruszka...obiecuję....
OdpowiedzUsuńKochana Ori, twój poprzedni tytuł wpisu okazał się niestety proroczy.........łzy kapią na klawiaturę....
OdpowiedzUsuńdobrze,że chociaż ostatnie chwile (oby jak najdłuższe) swego smutnego życia Okruszek spędzi poznając co to jest miłość i że ludzie to nie tylko potwory, które wrzucają starego psa do kontenera na śmieci...
Chciałabym ucałować w śliczny, mądry pyszczek Okruszkowy...
Anka
:((
OdpowiedzUsuńŻycie jest jednak wredne i niesprawiedliwe. Jedynym pocieszeniem jest to, że chociaż teraz zazna ciepła i miłości. A jak znam Dziewczyny, u których jest to mu tam ptasiego mleka nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńPłaczę, nie mogę czytać. Wycałuj mu mordeczkę ode mnie.
OdpowiedzUsuńCzasem ktoś nam mówi: "Wiem, co czujesz" a my czujemy, że to bujda. Jesteśmy przekonani, że nikt nigdy nie czuł się tak bezradny i nieszczęśliwy jak my w danej chwili.
OdpowiedzUsuńAle ja powiem: "Ori... wiem, co czujesz" i to wcale nie będzie kłamstwo.
Wiem, że żal, który powoduje nierówna walka z chorobą nowotworową o maleńki pyszczek z mokrym noskiem, nie zmieści się w żadnym sercu. Ten smutek rozrywa nas na kawałki, sprawia, że słońce nie świeci tak, jak kiedyś a trawa w środku wiosny traci soczysty zielony kolor.
Doskonale znam to uczucie, choć staram się schować tą mieszankę strachu i żalu najgłębiej jak się da.
Nie lubię pisać ani mówić o tym, co przeżywam w związku z naszą chorobą.
Mogę napisać tylko, że każdy mały kąsek jedzonka, każde niepewne merdnięcie ogonkiem, każdy głask to wygrana. Wygrana jeszcze jednej małej radości, kilku minut, godzin, a może dnia życia. Okruszek wygrywa z chorobą codziennie i trzeba nauczyć się tym cieszyć choć to cholernie trudne.
Na płacz jeszcze będzie czas... W dalekiej przeszłości.
Chwyćmy za chusteczki, wytrzyjmy łzy i cieszmy się każdym zdjęciem Okruszka.
P.S. Ori to pewne? Absolutnie nie chcę podważać kompetencji lekarzy ani tego, że Okruszek ma najlepszą opiekę, ale znam przypadek kiedy schroniskowy piesek z nowotworem okazał się zupełnie zdrowy. Może to jeszcze sprawdzić? A jeśli to pewne to może jakimś cudem Okruszek mógłby trafić do onkologa?
* W dalekiej przYszłości
OdpowiedzUsuń